Przez biura detektywistyczne, podsłuchy, kody umożliwiające złamanie podstawowych haseł w komputerze, sprawdzanie bilingów, aż po agencje testowania wierności.
Jeżeli dodać do tego pocztę pantoflową wraz z zestawem plotek oraz ukryty w szafie wariograf mamy do czynienia z patologiczną zazdrością, czy tylko zwykłą ludzką przezornością? Paula dobrze wie, że partnera trzeba sobie pilnować. Od pokoleń wbijana w głowę ideologia mamy każe codziennie rano sprawdzać podwójnie pocztę, wieczorem zaś dokładnie wąchać koszule i nigdy nie zapominać by być aż nazbyt ciekawskim. Kiedy Tomek wraca z pracy czeka go lawina pytań, na które musi niczym saper na polu minowym z równą ostrożnością dobierać odpowiedzi. Każda nawet o kilka minut zmieniona godzina, może wywołać eksplozję.
Doszedł już w tym do takiej płynności, że zdając relację z minionego dnia czuje się jakby przedstawiał sprawozdanie z działań w firmie, które nigdy nie stanowiło dla niego problemu. Z wyrazem skrywanej ulgi patrzy jak Paula odpina elektrody, wrzuca koszulę do prania i przechodzi do kuchni. Dobrze wie, że kiedy pójdzie wziąć kąpiel ona zeskanuje pocztę i telefon komórkowy.
Dlatego już dawno przestał korzystać z prywatnego, a i założył zupełnie inny adres mailowy. Po wyjściu z łazienki Paula czeka na niego z kolacją. Widzi ją w dobrym nastroju, kolejny raz poszło gładko. Kamil cierpi na zespół chronicznej zazdrości. Kiedy tylko widzi jak żona rozmawia z sąsiadem wpada w furię. Długo musi dochodzić do siebie kiedy jego partnerka spóźnia się do domu. Wprawdzie ostatnio przestał ją śledzić, ale i tak nie potrafi długo usiedzieć w miejscu gdy jej nie ma.
Wielokrotnie zwalniał się wcześniej z pracy, aby zobaczyć co robi w domu. Niejednokrotnie wpadał z niezapowiedzianą wizytą do jej biura. I chociaż od pięciu lat wciąż dostaje nowe dowody na wierność swojej żony, w głębi duszy wie, że spotyka się z kimś i nie spocznie dopóki jej nie przyłapie. Właśnie dzwoni do domu by zobaczyć czy zdążyła ugotować obiad.
Zresztą nawet te obiady ostatnio nie smakują jak przedtem, jakby robił je ktoś inny. – Ma pan wrzody, nie może się pan stresować – powiedział lekarz. Odkąd jeden w żołądku nie wytrzymał, postanowił zmienić tryb życia. Dlatego dzwoni do żony minimum co godzinę by upewnić się, że wszystko w porządku, dopiero wtedy słysząc jej spokojny głos oddycha z ulgą.
Poznali się w biurze. Wpadli na siebie. Scena jak z filmu. Rozsypane papiery, on pomaga jej pozbierać stos faktur, nagle on dostrzega, że ona ma niebieskie tęczówki, ona zaś wpatruje się w czarne jak heban dwa guziki. Od tamtej pory dzieje się wszystko w przyspieszonym tempie. On przychodzi do niej kiedy jego nie ma. Ona dzwoni na służbową komórkę.
Ona pomaga mu układać plan dnia i z precyzją z wszelkich okruchów czyści mu koszulę, on znów ugotuje obiad na troje. – W takim razie do jutra – całuje go na pożegnanie. – Do jutra – dodaje, po czym znika na klatce schodowej. – Myślisz, że można uchronić związek przed zdradą? – zapytała, któregoś dnia Klara – Ależ oczywiście, że można! – odpowiada Paula – Faceta to sobie kochana trzeba wyszkolić. Grunt to profilaktyka…
Aneta Bulkowska