W sobotę w godzinach wieczornych około godziny 23.30 policja została powiadomiona o śmierci chorążego Remigiusza Muś. Jego żona po zejściu do piwnicy znalazła wiszące na linie żeglarskiej ciało męża. Wstępne etapy śledztwa nie wskazują na udział w zdarzeniu osób trzecich.
Najprawdopodobniej przyczyną samobójstwa było niezadowolenie chorążego z tego, iż po katastrofie przestano zwracać na niego szczególną uwagę. Dodatkowo po zlikwidowaniu 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego zmuszony był on do odejścia na emeryturę.
Jego śmierć wywołała nie lada zaskoczenie bowiem był on ważnym świadkiem z dnia 10 kwietnia 2010 roku. Słyszał on komendy wydawane polskim pilotom przez Rosjan bowiem wylądował szczęśliwie na tym samym lotnisku zaledwie godzinę wcześniej. W prowadzonym przez niego JAK-u znajdowali się dziennikarze, którzy mieli relacjonować wydarzenie.
Przed śmiercią Remigiusz Muś wyznał, że warunki do lądowania były fatalne i pogarszały się z minuty na minutę o czym ostrzegał załogę Tu-154. Reszta szczegółów z tragedii pozostanie jednak tajemnicą zabraną przez chorążego do grobu.
DS