Rozmowa z Joanną „Asiejką” Karpowicz, studentką drugiego roku animacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim, właścicielką kulinarnego bloga ugotujmy.blogspot.com.
Jak to się w ogóle stało, że trafiłaś do świata blogowych kuchni?
Zaczęło się od babeczek. Szukałam przepisu na coś, co będzie słodkie i wywoła uśmiech na buzi mojej koleżanki. Nie lubię, gdy ludzie wokół mnie są smutni, a ona miała wtedy wiele powodów do złego humoru. Dawanie uśmiechów sprawia mi wielką radość, a ten uśmiech miał dodatkowo być czekoladowy.
Trafiłam wtedy na kulinarne forum. I wsiąkłam od razu. Przyglądałam się tym wszystkim potrawom, ciastom, ciasteczkom (przyznaję, że te zainteresowały mnie najbardziej), dodawałam swoje zdjęcia wypróbowanych receptur i pojawił się taki moment, że sama zapragnęłam mieć miejsce, w którym zapiszę swoje ulubione smaki. I tak pojawił się blog. Moje słodkie miejsce w sieci, wśród mnóstwa internetowych kuchni.
W Internecie jest słodko, wręcz bajkowo. A jak to jest z tym gotowaniem w życiu codziennym?
Zdarzają się takie dni, że nic mi nie wychodzi. W kuchni też to się
wtedy odbija, ale przede wszystkim nie mam ręki, a może i cierpliwości do drożdżowego ciasta. Ostatnio zrobiłam bułki, które okazały się zbitkami ciasta i wcale nie były smaczne. Porażki się zdarzają, ale nie zniechęcam się. Pokornie staram się zrozumieć gdzie popełniłam błąd, by następnym razem się udało. A czasem już po prostu nie wracam do tych nieudanych przepisów. Jeszcze wiele przede mną. wiem, że trochę się już nauczyłam, ale jeszcze więcej nie umiem. I dobrze! Mam jeszcze mnóstwo czasu, by nauczyć się piec chleb i robić najpyszniejsze bułki na świecie. Tylko wszystko powoli.
Gotowanie jest najważniejsze?
Kuchnia, gotowanie, zajmuje istotne miejsce w moim życiu, ale nie to najważniejsze. Uwielbiam smakować, ale nie lubię gotować tylko dla siebie, przyjemność sprawia mi przygotowywanie jedzenia dla innych. Lubię wracać do rodzinnego domu i spędzać czas w kuchni. To takie chwile, gdy zapominam o wszystkim dookoła mnie. Być może to jakaś forma ucieczki – odmierzam składniki, mieszam mąkę z cukrem pudrem, jajkami, odliczam łyżki kakao, sypię szczyptę soli. A później przychodzę do pokoju z tacą pełną słodkich ciastek i pytam Mamy: „Spróbujesz?”
Czyli jesteś gotującą altruistką.
Tak, kuchnia jest głównie miejscem, w którym staram się przygotowywać pyszności dla innych. Zdarzyło mi się wysłać pudełko ciastek na drugi koniec Polski czy zabrać takie małe słodkości na uczelnię.
Na blogu dokumentujesz wszystko, co udaje ci się upichcić?
Gotowanie połączyłam z czymś, co lubiłam od dawna, fotografią. Oczywiście nie wszystko, co ugotuję uwieczniam na zdjęciach. Czasem zdarzają się dania, które są pyszne, ale zupełnie niefotogeniczne. Bo czy pasztet może wyglądać ładnie?
Zapisuję więc te chwile codzienności na zdjęciach, receptury zamieniam w wirtualne litery i już ponad rok sprawiam sobie samej przyjemność bycia w blogowym kulinarnym świecie.
W gotowanie nie-wirtualne wprowadzała pewnie mama albo babcia?
Dokładnie. Najbliższą mi osobą, od której uczę się gotowania jest Mama. To ona zna się najlepiej na drożdżowym cieście z kruszonką i to ona gotuje najpyszniejszą pomidorówkę. Ja nawet nie staram się jej w tym dorównać, ale uwielbiam robić z nią pierogi i spędzać ten czas na pogaduchach. Jednak Ona nigdy jakoś specjalnie nie zachęcała mnie do kulinarnych eksperymentów, to raczej ja sama, powolutku odkrywałam tajemnice kuchni. Czytałam, podglądałam inne kulinarne blogerki i tak rodziła się moja pasja. Mamie zawdzięczam to, że pozwalała by kuchnia miała blaty posypane mąką, by zlew pełen był brudnych misek, by coś się nie udało, tylko po to, żeby następnym razem było już pyszne. Dała mi całkowitą wolność i nieraz służyła poradą.
Tak, to dzięki Mamie lubię gotować.
Mówią, że przez żołądek do serca- też tak uważasz?
W moim przypadku spełnia się póki co „przez żołądek do uśmiechu”,
ale z pewnością gotowanie dla ukochanej osoby to wielka radość. Można dzielić się czymś niezwykłym, jeśli oczywiście nie traktujemy jedzenia tylko jako zwykłej, koniecznej czynności.
Kuchnia polska jest dosyć zachowawcza, konserwatywna. Gotujesz z tradycją czy raczej od niej uciekasz?
Tradycja w mojej kuchni występuje. ale nie przesadnie. Przepadam za nowymi smakami, powoli przekonuje się do nich i rodzina. Jednak cenię sobie także tradycję, głównie na święta. Gdy w Boże Narodzenie jem śleziki* przygotowywane przez Babcię, mam świadomość, że i ona tak jadała w dzieciństwie, tak samo przygotowywała je moja prababcia, której nigdy nie poznałam. I to jest piękne. Gdy myślę o polskiej tradycji w kuchni, od razu widzę puchatą drożdżową babę na zastawionym pysznościami stole. Obowiązkowo z dużą ilością lukru. I taki konserwatyzm w kuchni mi się podoba.
Co dało Ci wejście do blogowego świata gotowania?
Cieszę się, że spotykam (choć niestety na razie tylko wirtualnie) coraz więcej osób, które w szarej codzienności potrafią odnajdywać coś, co sprawia, by była choć odrobinę bardziej kolorowa. Kolory i smaki, to ostatnio moje dwa ulubione słowa.
Bo przecież tak pięknie jest smakować życie!
*śleziki- litewska potrawa, rodzaj makowych bułeczek, podawanych z mlekiem. Podobno te robione przez Babcię Asiejki były najlepsze na świecie.
* zdjęcie jest własnością Asi
Sonia