O co gra Pawlak? I czy może mu się udać…
Dziś wicepremier Pawlak stwierdził, że gdyby nie on i jego partia premier Tusk straciłby władzę. Pawlak nie zgadza się na równe traktowanie kobiet jeśli chodzi o emerytury. Proponował on, żeby kobiety, które urodzą dziecko mogły iść na emeryturę 3 lata wcześniej.
Dziś stwierdził, że państwo nie powinno się wtrącać do naszych emerytur – i jeśli ktokolwiek chce otrzymywać niższą emeryturę – powinien taką dostać. Na nic więc tyrady pozostałych ministrów i premiera, że nie mamy żadnej możliwości uchronienia się przed podwyżką wieku emerytalnego. O co gra Pawlak?
Wydaje się całe to proponowane referendum na temat wydłużenia (i zrównania) wieku emerytalnego jest z góry skazane na porażkę. Nie ma najmniejszej szansy, żeby Polacy powiedzieli „TAK” i byłoby głupotą wydawać na to pytanie 70 milionów złotych (taki jest koszt referendum) – żeby się o tym przekonać. To jest proste jak drut. Tusk jest wyjątkowo nieporadny w przekonywaniu, że taka reforma jest konieczna. Ja znam jego argumenty, ale jakoś one nie trafiają do ludzi. Może trzeba znaleźć kogoś, kto potrafi przekonać Polaków? Ja mogę zrozumieć, że nikt nie chce pracować dłużej niż teraz – ja też nie chcę. Ja chciałbym teraz przejść na emeryturę, ale jeśli nie wygram w totolotka dużych pieniędzy raczej mi się to nie uda. Jednak jeśli stawką jest emerytura wyższa niż obecnie, to chyba należałoby się zastanowić. A wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że jeśli będzie się dłużej pracowało – to wyższa będzie ta emerytura. Wyższa z dwóch powodów. Statystycznie będziemy krócej pobierać świadczenia – więc inaczej będą one podzielone. A po drugie dłużej będziemy odkładać na emeryturę – więcej będzie środków do podziału. Więc emerytury będą wyższe niż teraz. Kropka.
Jeśli więc wszyscy wiedzą, że coś jest nieuniknione – tak jak podwyżka wieku emerytalnego – to po co się szamotać? Po co strzępić sobie język? Po co naprzykrzać się koalicjantowi? Zwłaszcza, że Palikot i jego banda zapowiedziała, że poprze reformy emerytalne? Czy Pawlak nie strzela sobie kulą w płot, albo w nogę? Nie wiem co się dzieje, wszak Pawlak to szczwana polityczna bestia – nie byłby w rządzie tyle razy. Przecież on ma w Polsce (ostatniego dwudziestopięciolecia) rekord zasiadania w rządzie. Jako premier (wice) i minister. Czyżby tym razem zmysł polityczny go zwiódł? Przecież jest ktoś, kto może go zastąpić. Trzecia siła w parlamencie – Ruch Palikota – może nie ma takiej liczby ludzi, żeby przejąć całe PSL-owskie poletko. Ale z pewnością ma ambicję. I przynajmniej w części gospodarczej jest bliższe Platformie niż koalicjant.
Ostatnio wokół premiera był szumek medialny, pojawiła się pogłoska, czy nie zrobi on rekonstrukcji rządu. Może to jest właśnie ten moment, w którym PSL zostanie zastąpione przez Ruch Palikota. Nie ma się co łudzić, że Palikot by się zgodził. To dałoby niezwykłą szanse dla ludzi Ruchu Palikota – bo dało by możliwość przejęcia łatwo definiowalnej grupy ludzi – rolników. Ludzi, dla których by mogli coś rzeczywiście zrobić. Odsunięty od rządu i od dużych unijnych pieniędzy (a kto to rozdziela jak nie ludzie Pawlaka) PSL straciłby bardzo dużo w oczach rolników. Wystarczająco, żeby rolnicy zasilili zaplecze Palikota. Ostatnie wybory pokazały, że PSL może obawiać się, czy wejdzie do następnego sejmu. Ich wynik był mizerny. A jeśli popatrzeć ile na to wydali, to byli wyjątkowo nieskuteczni. Tym razem Sejm mógłby ich ominąć pierwszy raz. A potem by się nie podnieśli – tak jak to się stało z Ligą Polskich Rodzin i Samoobroną. Więc ruch Pawlaka może być kompletnym samobójem.
I chyba to jest powód zamieszania sterowanego przez Pawlaka. Zresztą on nie po raz pierwszy to robi – jest jednocześnie w opozycji i w koalicji do rządu. Jak to obrazowo niegdyś opisał Krzysztof Daukszewicz – Pawlak daje dupy krzycząc, że jest gwałcony. Tylko czy ta metoda przyniesie zyski, tak jak kiedyś? Historia lubi się powtarzać, ale czy i tym razem się uda? Pawlak idzie na poszerzenie bazy swoich zwolenników. Przeciwstawiając się postulatom Tuska, on gra pod publiczkę. Próbuje podbić stawkę w której jest ilość mandatów PSL w przyszłym sejmie. Bo to jest pierwszy tak nośny postulat (dla wszystkich) na którym może zbić kapitał polityczny. PSL dzięki temu nie jest już postrzegana tylko jaka partia rolników. Widać, że ma aspiracje i że chce rozmawiać o innych problemach. To może być klucz do zjednania sobie nowych wyborców.
Tylko, że tym razem jest trochę inaczej, panie wicepremierze. Powstała konkurencja, której wcześniej nie było – w postaci Ruchu Palikota. I choć z Palikota żaden rolnik, to nic nie stoi na przeszkodzie temu, żeby to on zastąpił Pawlaka w rządzie. A potem, żeby przejął jego wyborców. Tusk pokazał na przykładzie ministra sprawiedliwości – starego wymieniono na osobę spoza kręgów prawniczych, ba! Filozofa! Pokazał, że się da, że się nie boi. To byłby sukces Tuska, gdyby udało mu się pozbyć PSL i jego ludzi. To byłaby spuścizna nie do pobicia. Przecież jako koalicjant większości polskich rządów po 1989 roku, PSL jest winne wszystkiego co dobre i złe w naszym kraju. Może to więc okazja, żeby raz na zawsze się ich pozbyć?
Artur Pomper