Postanowienia noworoczne…. część druga.
To było dokładnie rok temu. Skończył się dość ponury 2010 rok, zaczął się następny. Wszyscy mówili o postanowieniach noworocznych. I ja wtedy też tak pomyślałem. I z tego myślenia powstał właśnie ten blog.
Tak, oficjalnie mogę powiedzieć – blog „dziennik emigranta” ma już roczek. Myślę, że dla bloga był to całkiem udany rok. W każdym razie dla mnie to było pierwsze takie noworoczne postanowienie, które udało mi się przez cały rok utrzymać. Bo nie wiem czy wiecie, ale wytworzenie nawyku – pozytywnego czy też nie trwa zaledwie 28 dni – 4 tygodnie. Mnie się udało, także niezmiernie się z tego powodu cieszę.
To tytułem wstępu. A o czym dzisiaj będzie? Nowy rok już ma 3 dni, ale to wcale nie oznacza, że świat w tym czasie odpoczywał. W Polsce też nikt nie próżnował. Najwięcej problemów przysporzyła nowa lista leków refundowanych, którą ministerstwo pod kierownictwem nowego ministra Arłukowicza (podebranego z SLD) przygotowało jak zwykle za późno. I jak co roku nowe emocje dzięki tej liście. I jak co roku ministerstwo jakby nic nie robiło przez cały rok, dopiero tuż przed świętami się obudziło i na gwałt szukało gdzie popadnie pozycji na listę. Paranoja. Co roku jest identycznie. Ja nie wiem, ale jak ja byłbym nowym ministrem, to takich problemach zwolniłbym wreszcie wszystkich odpowiedzialnych za to ludzi. Bo od lat paprają robotę. Raz i na zawsze. Jestem pewien, że kolejni ludzie zrobiliby to lepiej. Mieliby motywację.
Ja rozumiem, że to nie jest łatwe – zrobić taką listę. Nikt nie mówił, że powinno być łatwe! Bycie ministrem to odpowiedzialność, a nie uprawianie ogródka! Ja sobie zdaje sprawę, że jest wiele czynników które utrudniają tworzenie takiej listy. Ale wydaje mi się, że w ministerstwie nie powinni pracować przypadkowi ludzie. A tak to wygląda. Ja nie wiem dlaczego nie można by tej listy, w tym roku przygotować wcześniej. Albo jeśli się nie da w ten sposób – to niech wyznaczą inny dzień w wprowadzenia w życie zmian. Niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego zmiany nie mogłyby się zacząć powiedzmy pierwszego lutego?
Dziwi mnie natomiast hasła płynące od obrońców nieudolnego ministra. Nieudolnego – bo przecież to ten ktoś miał być receptą na problemy służby zdrowia. Przecież po to jedynie-słuszna-partia wyciągnęła z tego szamba jakim było SLD. Andrzej Krauze w rysunku w Rzeczpospolitej nawołuje: odwołać Arłukowicza!? Nie! Odwołać pacjentów!!! Na tym się sprowadza obrona ministra – także przez premiera Tuska. A to chyba nie tak ma być. Myślę, że największym problemem jest nadmierna częstotliwość zmian. Dlaczego nie można takiej listy ułożyć na dwa lata? Słuchając w radiowej Trójce zwolenników i przeciwników ministra doszedłem do przekonania, że pomysły o prywatyzacji służby zdrowia są w zasadzie po to, żeby raz na zawsze sprzedać to wszystko i móc to olać tak doszczętnie. Bez państwowych szpitali, lekarzy na kontraktach (po raz pierwszy od lat, o dziwo, nie słyszałem o protestach lekarzy, którzy na czas nie podpisali umów z NFZetem), list leków refundowanych nie trzeba byłoby się tym zajmować. Państwo mogłoby umyć ręce. Tak, a politycy – ci rządowi i ci w parlamencie by się z nas wszystkich śmiali, bo oni leczyliby się w rządowych ośrodkach. A reszta mogłaby płacić jak za woły, albo umierać w poczekalniach czekając na lekarzy. Tak proszę państwa – to jest nadrzędny cel wszystkich polskich rządów. I jednocześnie powód dla którego politycy nie mają bladego pojęcia o czym mówią – oni z prawdziwą służbą zdrowia nie spotykają się wcale. Niestety wydaje się, że politycy – w momencie przeprowadzki na Wiejską, albo do któregoś z ministerstw lub kancelarii zupełnie durnieją i zapominają skąd przyszli.
Premier oburza się na lekarzy. Lekarze nie chcą się martwić (i płacić) za wystawienie częściowo płatnej recepty. Ja się nie dziwie lekarzom. Dlaczego nie pójść drogą świętej pamięci Śląskiej Kasy Chorych, która wprowadziła karty czipowe dla pacjentów, gdzie zapisane są wszelkie istotne informacje o pacjencie. Dlaczego? Bo nie udawałoby się tak dobrze oszukiwać systemu. Ot co! A system jednocześnie jest okłamywany od dołu – przez pacjentów, lekarzy i farmaceutów – oraz od góry – z ministerstwa. Bo jak nie ma porządnych informacji, to tak się dzieje. Balicki będąc prezesem Śląskiej Kasy Chorych miał dobry pomysł – i jak sobie przypominam jednocześnie dostał nagrodę za przeprowadzenie tej małej reformy, po czym został zwolniony. Chciał okiełznać system – system go przeżuł i wypluł. Kiedy w Polsce będzie dobrze? Jak patrzę na to co się dzieje – to mówię: NIGDY!
Artur Pomper