Strzeżmy się Danajów (Greków) nawet jeśli przynoszą prezenty.
Na wczorajszym wielkim szczycie Unii Europejskiej uratowano Grecję. Głównie dzięki staraniom Angeli Merkel – kanclerz Niemiec. Niestety przywołując mitologiczne powiedzenia – jest to pyrrusowe zwycięstwo. Czyli takie, które w zasadzie się nie opłaca. Szef niemieckiego rządu ona przekonała pozostałe państwa, na czele z Francją, że konieczne jest ratowanie bankrutującego członka unii monetarnej. Jej głos był najważniejszy, gdyż to Niemcy najwięcej pieniędzy wydadzą oraz najwięcej stracą ich prywatne banki, które do tej pory wykupywały obligacje Grecji.
Prawdą jest, że od samego początku Grecja nie powinna być w strefie euro. Wiedzieli o tym zarówno Grecy, którzy oszukali unię zawyżając i obniżając dane statystyczne. W imię zasady – że papier zniesie wszystko. A z drugiej strony Unia wiedziała, że Grecy kłamią. Ale wejście Grecji do strefy euro to była decyzja polityczna. Może to było spowodowane tym, że Niemcy bardzo lubią wakacje w Grecji? Teraz nikt się do tego nie przyzna. W każdym razie obydwie strony wiedziały, że Grecja powinna być poza unią walutową, ale nikt z tym nic nie robił.
Jak moi rodzice byli w Grecji parę lat temu na wakacjach, to mi opowiadali jak się tam żyje. Większość Greków okradało swoje państwo, albo nie płacąc podatków, albo choćby ukrywając zakończenie budowy swoich domów (albo nie mówiąc o swoich basenach). Jednocześnie sami Grecy nie byli zadowoleni z przejścia na euro, bo się okazało, że na tym stracili. Przelicznik nie był korzystny, a dodatkowo nikt nie pilnował wzrostu cen – a ceny w drachmach nie odpowiadały tym, co powinny być w euro. To dlatego Grecy tak bardzo nie lubią unii i całej tej wspólnej waluty od samego początku. Nie trudno im się dziwić. Jestem pewien, że i w Polsce było by to niezłe pole do nadużyć.
Ale po tym było jeszcze gorzej. W Grecji od dawna, a w zasadzie przynajmniej od upadku dyktatury pułkowników, krajem rządzą te same klany polityczne. Dwie główne rodziny, od pokoleń rządzą tym krajem. W tym obecny premier. To właśnie politycy wmówili obywatelom, że ich sposób na życie jest genialny. Tylko zapomnieli powiedzieć, że za taki styl życia trzeba płacić. I przez długi okres czasu wydawało się, że nie czas zapłaty nigdy nie przyjdzie. Rząd zatrudnił specjalistów z wielkiego amerykańskiego banku inwestycyjnego, żeby pomogli im z twórczą księgowością. Ci specjaliści byli całkiem nieźli. Problem w tym, że specjaliści z Lehrman Brothers wywołali w międzyczasie największy i najpoważniejszy i jak dotąd najdroższy kryzys światowy w nowożytnej historii świata. Dlaczego? Bo byli nieprawdopodobnie chciwi. Bankierzy oraz udziałowcy, którzy nie przejmując się niczym próbowali zarobić jak najwięcej pieniędzy. Kryzys rozprzestrzenił się z Ameryki na resztę świata, a sam bank upadł. I to z hukiem. Niestety, dla Grecji, potem zaczęto się przyglądać ich operacjom i sposobom zarabiania pieniędzy. I wyszła ich twórcza księgowość dla potomków Achillesa i Agamemnona. I wtedy zaczęły się problemy z wypłacalnością. Bo ktoś się w końcu zapytał jak Grecy spłacą kolejną pożyczkę.
Co stanie się teraz? Wierzyciele, którzy pożyczali jak głupi Grecji(wierzyli oni, że Grecja jest w tym samym klubie co Niemcy, więc ich inwestycja jest pewna) stracą połowę inwestycji. Tylko połowę. I tak się powinni cieszyć, bo gdyby nie Angela Merkel to nie mieliby szansy nawet na te pięćdziesiąt procent. Więc Grecji pozwolono na kontrolowane bankructwo. Anuluje się połowę długów. Pożyczy kolejne pieniądze. A Angela Merkel przekonała też innych, że potrzeba podwoić fundusz ratunkowy w razie podobnych przypadków. Dodatkowo europejskie banki mają znaleźć bagatela kolejne sto miliardów euro, żeby zabezpieczyć się przed stratami wywołanymi umorzeniem greckich długów. A fundusz ratunkowy został zwiększony z 440 miliardów euro, do jednego biliona euro.
Tylko pytanie czy to wystarczy? Czy to nie jest kupowanie czegoś, czego się nie da kupić. Bo jak kupić czas? Dziś nikt nie jest w stanie powiedzieć, że kuracja na żywym organizmie jakim jest euro się powiedzie. Fotel premiera stracili pewien Grek i bardzo nielubiany Włoch, a jeszcze daleko od zakończenia. Problem jest w tym, że nikt nie wie jakie miałoby być to zakończenie. Na razie jest wola polityczna na ratowanie euro. Bo wszyscy zainwestowali we wspólną walutę zbyt wiele, żeby się jej pozbyć. Poza tym nikt nie wie jak wyrzucić którekolwiek z państw unii monetarnej. Inna sprawa, że nie da się tego zrobić z dnia na dzień. Jeśli ktokolwiek zna rozwiązanie, w którym wszyscy byliby zadowoleni – niech teraz wystąpi. Takiego rozwiązania nie ma i nie będzie. Ostatni szczyt „kupił” trochę czasu, ale ile – któż to wie. Chińskie przysłowie (albo przekleństwo) mówi – obyś żył w ciekawych czasach. My na pewno żyjemy.
Artur Pomper