„Wszystko już było, rzekł Ben Akiba. A gdy nie było, śniło się chyba” – kto oglądał kabaret Olgi Lipińskiej, ten może sobie dośpiewać i o raku, i o rybie, i o trzeźwych, i urżniętych…
Nic, choć szkoda, mi się nie przyśniło. Do parlamentu, który za kilka godzin zostanie zaprzysiężony weszli głównie ci sami, co byli. Oczywiście, myślę o drużynie z Bydgoszczy. W swojej naiwności sądziłam, że może Ruch Palikota nieco świeżości wniesie w te od lat niewietrzone wnętrza. Mrzonki, czyste. Zapewne tak nie będzie, bo persony – przepraszam najmocniej – posłowie jakby nowi ale idea lekko wyświechtana.
Otóż, późnym wieczorem wieści mnie dziwne dopadły – okazuje się bowiem, że w Bydgoszczy Ruch Palikota zwalcza sam siebie. Stowarzyszenie obraziło się na partię, bo zawłaszczyła sobie siedzibę i biuro poselskie chce tam otworzyć. Partia, w odwecie, ma do działalności stowarzyszenia jakieś uwagi – więc jej zarząd zawiesiła. Trudno zgadnąć jakim to cudem, skoro obie organizacje są, teoretycznie, niezależne. Można, jak widać.
Nie rozstrzygając sporu – kłaniam się nisko Aleksandrowi Fredrze i jego ”Zemście” oraz Pawlakowi i Kargulowi z „Samych swoich”. Za co? Za nieśmiertelność!
Sporów i waśni, które wybuchają ze zdwojoną siłą wtedy, kiedy ma się trochę władzy w Polsce nigdy nie zbraknie. Sarmacka w nas dusza, w niezbyt szlacheckim wydaniu. Gdyby można było na tym zarabiać bylibyśmy pierwszym mocarstwem świata.