BIUROKRACJA. Czasem mi się wydaje, że tak naprawdę ani premier ani prezydent nie ma w Polsce nic do gadania. Podobnie jak sejm i senat. To nie media nami rządzą. Kościół też nie. Tak naprawdę rządzi nami armia bezdusznych urzędników.
Coś w tym jest, jak mówią, że tym co rozwaliło Imperium Rzymskie była właśnie biurokracja. Biurokracja, która owszem działa sprawnie gdy wszystko idzie wyznaczonym torem, ale zupełnie sobie nie radzi z niespodziewanym rozwojem wypadków. Na dodatek biurokracja ma to do siebie, że ona robi wszystko, żeby widać było, że jest potrzebna. Że jest niezbędna. Do tego tworzy miriady zbędnych przepisów – przecież ktoś je musi w życie wcielać. Ktoś musi to wszystko kontrolować. Ktoś to musi karać. A każdy petent to przecież wróg systemu. Bo coś od nas chce. I to dlatego Polska wciąż spada we wszelkich rankingach łatwości prowadzeni interesów. W Europie nawet Białoruś jest od nas lepsza, nie wspominając o krajach, które z nami i po nas weszły do Unii Europejskiej. Biurokracja, a raczej jej przerost jest przyczyną korupcji. Skoro tworzy się miriady przepisów, jedynymi którzy są w stanie się w tym wszystkim połapać są właśnie urzędnicy.
Mamy w Polsce ponad pół miliona urzędników. Tysiące ich pracuje w ZUSie i KRUSie. W Urzędach Skarbowych. Oczywiście w ministerstwach i innych rządowych agendach, funduszach i Bóg wie czym innym. Te ponad pół miliona urzędników w teorii powinno stać na straży prawa. Ma nam pomagać w normalnym życiu. Ma umożliwiać funkcjonowanie tego państwa. Tylko, że to są tylko takie pobożne życzenia. Rzeczywistość jest zupełnie inna.
Najlepszym przykładem jest gospodarka. Polscy politycy uchwalili kiedyś genialne w prostocie prawo. Prawo Wilczka o możliwości zakładania prywatnych przedsiębiorstw. Mówiło ono generalnie, tak w skrócie, że to co nie jest zabronione, jest dozwolone. Niestety potem za to prawo zabrała się armia urzędników. I co się stało? Nagle Polska jest na szarym końcu krajów, w których dobrze prowadzi się interesy. To przez morze przepisów, często nieczytelnych, czasem sprzecznych ze sobą i niekoniecznie rozumnych. A czasem szkodliwych i głupich. Oprócz tego mamy szeroki wachlarz różnych koncesji, licencji, pozwoleń i tym podobnych. Dodajcie do tego, że przepisy tak często się zmieniają, że nie wiadomo jak się w tym połapać. Do niedawna nie było żadnych ram w jak przepisy należy rozumieć. Dopiero ktoś wymusił, żeby dać sztywne wytyczne ile czasu urzędnicy mają na odpowiedź petentów. Wymuszono także interpretację przepisów, bo na przykład różne urzędy skarbowe miały różne wytyczne ich stosowania. Więc z tego samego rozporządzenia lub paragrafu można było dostać karę lub nagrodę – w zależności gdzie się podmiot rozliczał. Przypomina to średniowiecze, gdzie różne części składowe kraju miały różne prawa. Do tego dodajcie sobie samowole urzędników oraz armię znudzonych kontrolerów, którzy utrudniają pracę zwykłym ludziom.
Do tej pory istniała wręcz nieprawdopodobna samowola urzędnicza. Pamiętacie komputery firmy Optimus? Dzięki fiskusowi nie ma tej firmy. Doszukali się urzędnicy jakiś nieprawidłowości i de facto zniszczyli firmę. Państwo nie tylko straciło na tym, że firma nie przynosi podatków oraz zatrudniała iluśtam pracowników. Państwo musiało jeszcze zapłacić karę i odsetki. Myślicie, że jakiś urzędnik poniósł konsekwencje? To myślcie nadal. Za to Roman Kluska, właściciel firmy był kiedyś w telewizji, gdy uzbrojony po zęby oddział komandosów wyprowadzał go z jego domu bladym świtem. A z nowszych historii, to Prokuratura podzieliła się z rządem Białorusi wyciągiem z konta należącego do znanego białoruskiego opozycjonisty. Teraz ten pan siedzi w areszcie i czeka na sprawę – o niezapłacenia podatków od wkładów zagranicznych. Po co to ktoś zrobił? Nie ma nic gorszego niż nadgorliwość urzędnika. A nadgorliwość jest jak wiadomo gorsza od faszyzmu.
I to nie jest odczucie tylko moje. Wszelkie badania to potwierdzają. Zmieniające się przepisy, zagmatwane procedury, brak transparentności, samowola urzędników. To utrudnia życie Polakom i prowadzenie interesów. Wydanie zgody na budowę pod dużą inwestycje trwa średnio 311 dni, jak podaje wikipedia! To skandal. W tym czasie to się rządy zmieniają.
Tak, rządy się zmieniają, a ilość urzędników wzrasta. Choć muszę przyznać, że coś się stało. W ubiegłym roku, jak podał bodajże GUS(Główny Urząd Statystyczny) po raz pierwszy od dziesięciu lat zmalała liczba urzędników. Bo choć prezydent zawetował ustawę obniżającą zatrudnienie w administracji rządowej o dziesięć procent, to w ubiegłym roku nie było żadnych przyjęć w administracji, nie przedłużono umów tymczasowych, a urzędników, którzy przeszli na emerytury nikim nie zastąpiono. W ten sposób polska biurokracja zmniejszyła się o 10 tysięcy osób. Tak trzymać. Jak stopnieje o połowę – to wtedy odtrąbimy sukces. A na razie – życzę powodzenia z machiną…
www.ZielonyDziennik.pl, Artur Pomper