Polska polityka zagraniczna. Chyba jedyną rzeczą, której do tej pory nie spieprzył rząd Tuska, to polityka zagraniczna. To jedyne światełko w tunelu po czterech latach rządzenia.
Oczywiście jest lepiej odkąd ich nie ośmiesza małostkowy spór ze zmarłym prezydentem Lechem Kaczyńskim. Nie, żeby do tej pory mieli jakieś gigantyczne sukcesy. Raczej zmieniliśmy sposób na to jak trzeba politykę zagraniczną prowadzić. Skończyć z szabelkę, a zacząć rozmawiać. Nie mamy silnej armii żeby siłą cokolwiek nauczyć. Poza tym to nie jest osiemnasty wiek, żeby tak robić
Sukcesów spektakularnych brak. Raczej wyszliśmy na średnią. Porażką można nazwać natomiast próby rozwikłania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Z tym, że jedno, co trzeba tu powiedzieć – rząd PiS poległby jeszcze bardziej. Na potwierdzenie moich słów powinienem oddać głos Wikileaks, które opublikowało dziś informacje o tym co Amerykanie myśleli o polskiej szefowej dyplomacji za czasów premiera – pani Fotydze. Powiem, że nie mieli o niej dobrego zdania, i że to jest niedopowiedzenie. Próby pomniejszania tej informacji przez samą zainteresowaną uważam za chybione. To co wiedziałem od dawna potwierdzili Amerykanie w swoich tajnych depeszach.
Radek Sikorski dziś stwierdził, że taka surowa ocena amerykańskich kolegów musi być szczególnie przykra dla partii Kaczyńskiego, pani Fotygi i całego PiS. Przecież cały ich wysiłek (który poszedł na marne) zmierzał do podporządkowania polskiej dyplomacji Amerykanom. To właśnie w Wujku Samie widzieli oni gwaranta naszej niezależności i bezpieczeństwa. Niestety nie udało im się niczego załatwić. Ani tarczy antyrakietowej, ani wiz, ani niczego innego. Może mieli zbyt roszczeniową postawę wobec Amerykanów? Nikt tego nie lubi. W każdym razie oni gotowi byli poświęcić naszą pozycję na wszelkich innych kierunkach polskiej dyplomacji. Po to, żeby się mienić obrońcami polskości. Czymkolwiek tą polskość sobie wyobrażali. W Unii uważani byliśmy za rozbójnika, który feruje wetami na prawo i lewo. Stosunki z Rosją były pełne autentycznej bojaźni, której nie powinno ulegać państwo o naszym potencjale. Kaczyński i jego spółka obawiali się Niemiec. W zasadzie grupa ta obawiała się wszystkich i wszystkiego – paranoja totalna.
Oczywiście Anna Fotyga twierdzi, że przeciek do Wikileaks ma kontekst wyborczy i był ni mniej czy więcej wyborczą prowokacją. Nie twierdzę, że to nie jest prawda. Z pewnością jest to zbyt duży przypadek, żeby taki wpis pojawiał się tuż przed debatą o polskiej polityce zagranicznej. Aż taki naiwny nie jestem. Ale prawdą jest, że pozycja międzynarodowa znacznie ucierpiała pod przewodnictwem pani Fotygi. Pani Fotyga była najgorszym ministrem spraw zagranicznych Polski po 1989 roku. A jej zażyłość z prezydentem Lechem Kaczyńskim była cokolwiek podejrzana w tym względzie, że to premier jest odpowiedzialny za politykę zagraniczną państwa a nie prezydent. Tu śmierdzi podejrzenie o to wobec którego była ta pani lojalna. Nawet jeśli akurat ci dwaj najwyżsi urzędnicy państwowi są braćmi bliźniakami jednojajowymi. Bo przecież to nie jest jedna i ta sama osoba. Poza tym myślę, że portal ten sprawdza swoje informacje. Jak dotąd nikt nie oskarżył ich o publikację nieprawdziwych wiadomości, a raczej o naruszenie tajemnicy państwowej. Nie rozumiem jaki interes miałoby Wikileaks w takiej promocji Platformy i w takim pogrążaniu PiS-u.
Wraz ze zmianą rządu, polska dyplomacja odzyskała wiatr w żaglach. Tuskowi i Sikorskiemu udało się odbudować prestiż Polski za granicą. Przestaliśmy być postrzegani jako zawadiacy. Teraz widzą w nas rzeczowego partnera do rozmów. I to jest ich największa zasługa. O ile nie można powiedzieć o jakiś gigantycznych sukcesach dyplomacji Sikorskiego, to jednak nastąpiła zmiana na lepsze. Może to za sprawą Sikorskiego, męża pani Applebaum? I tego, że Sikorski studiował na Oksfordzie? A potem był dziennikarzem i bojownikiem o wolność w Afganistanie? Z pewnością jest obyty w świecie. W każdym razie zmieniło się na lepsze. Co nie znaczy, że nie można było zrobić paru rzeczy lepiej.
Jest wciąż dużo do zrobienia. To Polska powinna dać przykład co zrobić z Białorusią. W Litwą mamy coraz mniej ciekawe stosunki jeśli chodzi o dyskryminację mniejszości polskiej. Z Rosją z pewnością stosunki się polepszyły, ale nie na tyle, żeby Rosjanie przyjęli choćby część winy za katastrofę w Smoleńsku. A przecież to nigdy nie jest tak, że jest jedna przyczyna (błąd pilotów). Poza tym naiwność Tuska w tej sprawie była żenująca. Jedyne co mogło być gorsze to orędzie Kaczyńskiego do „przyjaciół Moskali”, a potem zwalanie wszystkiego na silne leki antydepresyjne. To nie jest dyplomacja, to jest wstydliwe.
Polska polityka zagraniczna generalnie nie ma już gigantycznych rzeczy do zrobienia. Osiągnęliśmy pozycję w świecie na jaką zasługujemy. Jesteśmy bezpiecznie dzięki Unii i NATO, jesteśmy w Światowej Organizacji Handlu i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Teraz przyszedł czas na pogłębianie naszych pozycji. Na zwiększanie naszego oddziaływania. Na pokazywania i przekonywania do naszych wizji inne podmioty polityki zagranicznej. Przyszedł czas na zwiększanie wpływu i zależności dobrej polityki zagranicznej i promocji naszego kraju i naszej gospodarki i kultury. Bo przecież mamy dużo do zaoferowania. Ale da się to uzyskać tylko na drodze współpracy. Wojowaniem szabelką czy też wetami na prawo i lewo, przez obrażanie innych i siebie na innych – to nie polityka zagraniczna – to raczej przedszkole. Dobrze, że ekipa Tuska chociaż na tym polu z piaskownicy wyrosła. Czekam, żeby dorośli do innych wyzwań.
www.zielonydziennik.pl, Artur Pomper