Partyjna propaganda sukcesu. Pamiętacie proszę Państwa jak to było za czasów komunizmu? Jak to w gazetach, radiu i telewizji przekazywano nam pomyślne wiadomości.
Na przykład o wykonanych planach pięcioletnich. Wykonanych zawsze z nadwyżką. Jak najważniejsze inwestycje były rozreklamowane? Jak wszystko się udawało? Jak rządzący sobie świetnie radzili z każdą sytuacją? Pamiętacie, że złe informacje były o „wrogach systemu” – szpiegach obcego, imperialistycznego wywiadu, prywaciarze, cinkciarze itp? W kraju, w którym nie było regulowanego dostępu do informacji nie wierzyło się mediom. Dziś rząd chciałby nam w mówić, że wszystko jest dobrze. Taka nowa dyktatura sukcesu. Opozycja twierdzi, że jest przeciwnie – gdzie się nie spojrzy tam jest coraz gorzej. Gdzie jest w tym wszystkim Prawda? Jeśli taka istnieje, jest gdzieś pewnie pośrodku. Co oznacza mniej więcej, że jest źle, ale mogłoby być jeszcze gorzej. Polska stoi tumiwisizmem, prowizorką, niedbalstwem i czym jeszcze sobie nie wymyślicie.
Dlaczego o tym piszę. Bo właśnie nadchodzą wybory. Partie będą się prześcigać, w pokazywaniu swoich zasług. Chyba powinienem dać nagrodę temu, co w przekonywujący sposób znajdzie mi jeden, udokumentowany sukces ekipy premiera Marcinkiewicza i Kaczyńskiego. Mógłbym nawet dać dużą nagrodę – i tak nikt nie wygra. Głęboko trzeba się zastanowić nad zasługami rządu Tuska. Próbowałem, ale poległem. Wydaje się, że ostatnim sukcesem polskiego rządu było wprowadzenie Polski do Unii Europejskiej. To był rząd Millera wtedy. A potem? Nic? Czasem tak mi się wydaje. Bo gdzie popatrzeć tam katastrofa. Była powódź – pieniądze miały pomóc ludziom odbudować swoje domy. Dostali część, reszta nie doszła. Gdzieś coś wstrzymało przesył gotówki, ludzie po oborach mieszkają. Autostrady? Pokażcie mi jedną, którą zrobiono na czas, dobrze i jeszcze za ustalone pieniądze. Jest jakaś? W skali całego kraju? Ja nie słyszałem. Nawet nie próbuje dociekać, czy jest jeszcze jakaś zbudowana tanio. Znam odpowiedź. Nie ma. To jest śmiechu warte, gdy otwierają kolejny dziesięciokilometrowy odcinek drogi. Żenada.
Podobnie z koleją, służbą zdrowia, i czymkolwiek jeszcze czym zajmuje się rząd. No może oprócz ściągania podatków z akcyzy na paliwo. To państwu polskiemu wychodzi rewelacyjnie. Może ekspertów z tej dziedziny przenieść na inne pola.
Ktoś może mi zarzucić, że nie lubię polityki. Ale to nie prawda. Inaczej nie studiowałbym politologii. Nie twierdzę, że nie ma różnicy między Kaczyńskim a Tuskiem. Oczywiście że jest. Niestety nie ma różnicy jeśli chodzi o skuteczność w rządzeniu. Ani jeden ani drugi nie dokończył niczego na czas, tanio i tak, żeby nie trzeba było poprawiać. Dziwnym się zdaje, że spośród prawie 38 milionów ludzi nie udało się od lat znaleźć fachowców, specjalistów, profesjonalistów w jakiejkolwiek dziedzinie. Radek Sikorski – minister, który nie był w armii? Minister gospodarki – wicepremier Pawlak – to przecież rolnik. Owszem na trochę większą skalę, ale rolnik. Ustawowy (niemal) tumiwisizm wprowadzono w Polsce. Wraz z bylejakością totalną. To nią Polska stoi. I to nie są tylko moje słowa – to widać na pierwszy rzut oka, jak się wjedzie do Polski.
To co jest przerażające, to fakt, że nikt się temu nie sprzeciwia. Że nikt nie nawołuje do zmiany. Na kogoś takiego oddałbym głos – gdyby mi powiedział jak zacząłby promować profesjonalizm. Żeby zaczęło się promowanie dobrych rozwiązań. Rozsądnych. Spójnych. Jak się buduje nową drogę, to niech zrobią kanalizację za jednym zamachem – tak, żeby rozkopywać nie trzeba było dwa razy. Jak się ogłasza przetarg, to żeby nie było można potem zmieniać sobie warunków i podwyższać sum tam zapisanych. Ostatnio słyszałem, że rząd ma wydać 6 miliardów na informatyzację. A przecież już miliardy poszły. Co z nimi zrobiono? Przecież jakoś je wydano i spożytkowano? To gdzie one się podziały.
Chciałbym takiego, co zachęcałby do tego, żeby nie opłacało się robić fuszerek. A jak ktoś by partaczył, to po łapach linijką, a po kieszeni, za głupotę. Bo głupotę trzeba karać. Takiego szukam, który pochwalałby i nagradzał rozwiązywanie problemów raz na zawsze i do końca. A nie tylko do następnej kadencji. Kogoś, kto umiałby zaplanować na kolejne 10 lat, 20 i 40. i żeby to nie były jakieś banialuki. Na kogoś takiego myślę, że nie tylko ja zagłosowałbym. To co proponują pozostałe partie powinno być nie do przyjęcia.
www.ZielonyDziennik.pl, Artur Pomper