Al-Kaida fikcja czy mit?
W tym tygodniu amerykańscy komandosi zlokalizowali i zabili przywódce najbardziej znanej na świecie organizacji terrorystycznej świata – Al Kaida.
Prezydent Barak Obama obwieścił światu, że głowa Al-Kaidy została odcięta. Po czym odznaczył komandosów biorących udział w akcji przeciwko terroryście. Pisałem już o niesamowitej hipokryzji zdobywcy Pokojowej Nagrody Nobla, więc już dziś nic nie będę mówił. Jednak chciałbym opowiedzieć nieco o samej Al-Kaidzie. Bo według niektórych tak potężna organizacja zajmująca się globalnym terroryzmem po prostu nie może istnieć, gdyż nigdy nie było solidnych dowodów na jej istnienie – nie znaleziono słynnych obozów szkoleniowych mających do niej należeć, tak jak nie znaleziono broni masowego rażenia, jakie miał mieć schowane reżim Saddama Husajna w Iraku. Al-Kaida fikcja czy mit?
W każdym razie sceptycy twierdzą, że po to stworzono mit potężnej organizacji, żeby było łatwiej przekonać społeczeństwo do poszerzenia amerykańskiej strefy wpływów na Bliskim Wschodzie. Bez tego niemożliwa byłaby interwencja w Iraku i Afganistanie. Bo przecież po upadku „żelaznej kurtyny” i Związku Radzieckiego Stanom Zjednoczonym potrzebny był nowy wróg. A taki, który jest ukryty i sekretny jest lepszy niż taki, którego można załatwić jedną wojną.
Tak więc wszystkie informacje o samej Al-Kaidzie mogą być po prostu zmyślone przez amerykański wywiad z CIA na czele. Niezależnie czy ta organizacja istnieje czy nie, przypisała sobie znaczne osiągnięcia przeciwko Stanom Zjednoczonym i ich sojusznikiem. Choć jej początkowe starania nie uwzględniały walkę z Zachodem, lecz ze Związkiem Radzieckim w Afganistanie. Potem jednak zainteresowania się zmieniły a Al-Kaida zaczęła walczyć ze Stanami Zjednoczonymi. Ich najbardziej spektakularna akcja to oczywiście atak na World Trade Center w Nowym Jorku dziesięć lat temu, ale zarówno wcześniej jak i później Al-Kaidzie przypisuje się inne zamachy. To przypomina trochę książkę Roberta Ludluma, o genialnym acz nieuchwytnym płatnym mordercy Jasonie Bourne(sportretowanych w kinie przez Matta Damona, a wcześniej przez Richarda Chamberlaina), którego stworzyła CIA – po wyszkoleniu gościa przypisano mu coraz to nowe zamachy, choć on nic takiego nie robił. I jeśli pogłoski, o tym, że cały mit tej organizacji sfałszowano, to właśnie tak by to zrobiono. Osama bin Laden był Amerykanom potrzebny, a na pewno był potrzebny amerykańskiemu wywiadowi. Po tym jak Związek Radziecki upadł ci wszyscy ludzie zatrudnieni tam musieli się na coś przekwalifikować, żeby nie stracić pracy. Skoro nie było jakiegoś takiego wroga – należało go sobie wymyślić. I tak powstała Al-Kaida.
Więc Al-Kaidzie przypisuje się wiele zamachów: od nieudanego zamachu w WTC w 1993 roku, po bardziej udane – jak choćby na amerykańskie ambasady w Nairobi w Kenii i Dar es Salam w Tanzanii w 1998. Dwa lata później udało im się zaatakować i uszkodzić amerykański statek wojenny cumujący w porcie jednego z jemeńskich władz. Polowanie na organizacje po ataku z 9 września 2001 roku nie przyniosło zmniejszenia ataków, choć te nie były tak spektakularne (w zamachu na WTC zginęło prawie 3 tysiące osób) – nie dalej jak w październiku zeszłego roku udaremniono wybuch bomb w samolocie przewożącym pocztę z Jemenu. Z drugiej strony w 2005 roku w zamachu bombowym w Londyńskim metrze zginęło 52 osoby a 700 było rannych, a rok wcześniej w Madrycie udało im się zabić prawie 200 osób i ranić dalszych 1900 również w ataku na tamtejsze metro.
Al-Kaida używa technik znanych organizacjom palestyńskim – zamachowców-samobójców. Nikt nigdy nie spenetrował organizacji na tyle, żeby coś pewnego powiedzieć o strukturze. Najprawdopodobniej istnieje centrum, które decyduje o poszczególnych celach, ale wykonanie jest w rękach głęboko zakonspirowanych komórek mające dużą samodzielność i autonomię. Amerykańskie władze i media opowiadają o Al-Kaidzie jako o największej, globalnej sieci terrorystycznej skupiającej grupy z różnych stron świata działających pod jednym szyldem, pod którym firmują swoje ataki. Organizacja ta miałaby się wymieniać pomysłami, organizować szkolenia dla członków i jednoczyć się w celu jakim jest powstrzymywanie Stanów Zjednoczonych i ich wpływów w państwach islamskich. A większość pieniędzy na działalność organizacji miałoby pochodzić z prywatnego majątku Osamy bin Ladena, który dostał w spadku po zmarłym ojcu około 300 milionów dolarów. Ostatnio chodzą pogłoski, że od mniej więcej dwóch lat Al-Kaida ma poważne problemy z funduszami, po tym jak USA i sojusznicy zaczęli się przyglądać źródłom finansowania i wytropili część kont, na których organizacja miała pieniądze. Czyli akcja sprzymierzonych z Amerykanami państw znalazła sposób, żeby ograniczyć działalność tej organizacji. Nie wiadomo czy to wystarczy.
Amerykanie dziś się cieszą, ale Al-Kaida szuka sposobności do odwetu. Wywiad amerykański twierdzi, że w siedzibie Osamy bin Ladena znaleziono niezwykłej wartości materiały o organizacji, a willa w Pakistanie była ich kwaterą główną. W tym samym tonie wypowiada się doradca prezydencki – który powtarza jak ważną rolę pełnił zabity terrorysta. Jednocześnie słychać wręcz przeciwne zapewnienia, że Osama był tylko marionetką i można powiedzieć „twarzą” organizacji bez żadnych praktycznych funkcji.
Jakakolwiek była rzeczywiście jego rola, to nie powinniśmy być tacy optymistyczni Bo przecież śmierć lidera, choćby wyimaginowanej organizacji wymaga odwetu? Nieprawdaż?
www.ZielonyDziennik.pl, Artur Pomper