14.01.2011 Torquay
Dziennik emigranta: Santo Subito!
Jak bardzo dziś się ucieszyłem jednak wchodząc na polskie strony z wiadomościami, gdy zobaczyłem informacje, o tym, że papież będzie beatyfikowany już 1 Maja.
Zawsze uważałem go zawsze za osobę świętą. Nawet jego konserwatyzm mi nie przeszkadzał, choć uważam, że w pewnych kwestiach papież był zbyt staroświecki – i może nie nadążał za postępem. A może też nie chciał. Może chciał, żeby ludzie mieli oparcie w kościele, instytucji która przetrwała dwa tysiące lat bo nigdy nie działała w pośpiechu. Ludzie nie lubią zmian, większość z nich się ich boi. W każdym razie, niezależnie od powodów jego konserwatyzmu uważałem że jest wielkim człowiekiem. Za jego życia i po śmierci. I że był wielkim Polakiem. Prawdopodobnie największym Polakiem dwudziestego wieku.
Pamiętam na rynku mojego miasta, gdy odprawiano pierwszą mszę w jego intencji, w dzień po jego śmierci. Pamiętam to uniesienie i prawdziwy żal ludzi. I wiarę, że jego odejście przyniesie będzie początkiem zmian. Widziałem tam ludzi młodych, starych, grubych, zdrowych i chorych. Wszystkich. To był niesamowity wieczór. Pełen smutku, ale ta jedność społeczeństwa była niesamowita. Karol Wojtyła był niesamowitym człowiekiem – inspiracją dla wielu innych. Pamiętam jego skromność i to, że nie bał się schylić nad inną osobą. Ale przede wszystkim człowiekiem z krwi i kości. Odczuwającym emocje i ból. Mających przyjaciół, pasje. I poczucie humoru. Oraz niesamowitą miłość do Boga. Pamiętacie jego ostatnią drogę krzyżową, którą celebrował? Gdy nie mógł nic powiedzieć, bo tak cierpiał. Ta droga krzyżowa uświadomiła mi jak wile można przekazać nie mówiąc ani słowa. Można było uwierzyć, że cierpienie ma sens.
To był niezwykły człowiek. Chyba nie tylko mnie, ale i wielu innym go brakuje. I właśnie dziś Watykan ogłosił dzień jego beatyfikacji i że obecny papież sam będzie celebrował tą uroczystość. To jest ważne, bo Benedykt odszedł od tradycji i celebruje tylko wyniesienie do rangi świętego. A do tego jeszcze trochę przyjdzie nam poczekać. Santo Subito! Czyli święty natychmiast. Też tego chciałem. I właśnie to się spełnia. Może nie natychmiast, ale i tak bardzo szybko. Trzeba tu podkreślić szybkość z jaką przeprowadzono całe śledztwo. Niekiedy trzeba czekać wieki, zanim Kościół zakończy postępowanie. A my to dostaniemy w 5 lat po jego śmierci.
Papież Polak, Karol Wojtyła to przede wszystkim człowiek, który będąc tam na szczycie posługi kapłańskiej nigdy nie zapomniał o najmniejszym człowieku tam na dole. Niezależnie od wyznania i przekonań. On dawał odczuć, że każda osoba jest ważna. To on był gorącym orędownikiem pojednania między religiami, i przeproszenia za winy, których dopuścił się kościół. A jego niezwykłe podróże w każdy zakątek globu? Żaden papież tyle nie podróżował. Żaden papież nie przyjął na audiencjach tylu osób. Żaden papież nie był tak blisko każdego z wierzących (i niewierzących także).
Polska straciła wraz z jego śmiercią największego orędownika polskości – naszej kultury i tożsamości. Największego przyjaciela Polski i Polaków na świecie. Osobę, która pomogła nam odzyskać pełną niepodległość pomimo braku własnych dywizji. Którego głos trudno było zignorować. Z którym się liczono na świecie, nie tylko ze względu na urząd, ale przede wszystkim ze względu na siłę osobowości i jego autorytetu. Polacy stracili swój największy autorytet, w czasach gdy ludziom ich brakuje.
Jakże się cieszę, że ten dzień. Dzień o którym każdy Polak był przekonany, że przyjdzie, nadejdzie tak szybko. 1 maja 2011 roku.
Artur Pomper