Dziennik emigranta: życie po życiu: facebook

0
1500
views

11.01.2011 Torquay

Dziennik emigranta: życie poza życiem: facebook

Pierwszym powodem dla którego założyłem sobie profil na facebooku była chęć zabicia czasu w czasie nocek, na których pracowałem w hotelu. Jako nocny portier nie miałem zbyt dużo do roboty, a skoro nic nie mówili na to, że korzystam z internetu, to korzystałem ile wlezie. Nocki były nudne jak flaki z olejem, spać nie powinienem w razie gdyby się coś stało, to coś trzeba było robić. Ile książek można przeczytać, gdy oczy się kleją do siebie? Roboty było tylko na 2 godziny z hakiem, a pozostałe sześć strasznie się nudziło. Więc założyłem sobie profil. I zacząłem wtedy grać w farmville, który w szczycie przyciągał osiemdziesiąt milionów ludzi! Niesamowite. Teraz nie odwiedzam już swojej farmy, bo mi się znudziła (ale grałem ponad rok) ale to nie znaczy, że nie marnuje czasu na facebooku. Nadal gram w przynajmniej cztery inne gry – obecnie rozbudowuje kolejno: swoje plemię, moje miasto, moją winnicę oraz moje królestwo. To co jest podobne w każdej z tych gier – to to, że musisz mieć sąsiadów inaczej daleko nie zajdziesz – im więcej, tym lepiej. Inna podobna rzecz – w zasadzie każda z nich jest podobna – klika się do upadłego zanim przejdziesz na wyższy poziom. A jak chcesz oszukiwać i przyspieszyć zawsze możesz zakupić za prawdziwe pieniądze różnorakie przyspieszacze. Najgorsze, że każda z tych gier wymaga sąsiadów – twoich znajomych, którzy będą grali w tą samą grę i wysyłali ci potrzebne części lub prezenty. I z tym od dawna jest problem. Tych gier stało się za dużo – od twojego akwarium, poprzez bycie wampirem, po miasto sławy, aż po bardziej brutalniejsze rzeczy. Tak dużo, że ludzie niechętnie się zapisują. Albo mają za duży wybór i się zniechęcają. Albo – tak jak w moim przypadku już grają w za wiele tego typu gier, żeby zapisywać się do innych. To chyba tak z gadu- gadu – ile rozmów na raz można prowadzić? Z mojego doświadczenia wynika, że cztery rozmowy symultanicznie to jest max – po pierwsze ile można napisać na klawiaturze. Po drugie podzielność uwagi, a po trzecie, żeby rozmowy miały jakiś sens. Tak samo jest z tymi grami. Ja sam przez kilka miesięcy nie odpowiadałem na żadne zaproszenie do nowej gry. Potem nauczyłem się – coś za coś, ja zostanę twoim sąsiadem jeśli ty zostaniesz moim. I tak teraz zajmują mnie przynajmniej trzy gry.
Jednak największym złodziejem czasu jest niepozorna jedno-minutówka – trzeba przesunąć kursorem, różnokolorowe kulki, tak żeby powstał ciąg z minimum trzema takiego samego koloru. Jak ci się uda połączyć cztery jest bonus, jak pięć i sześć także. Nazywa się to to Bejeweled Blitz, a wygrywa ten, kto najwięcej punktów zdobędzie. Co tydzień jest nowa rozgrywka i możesz zobaczyć jaki jest najlepszy wynik twoich znajomych i próbować ich przebić. Niby to jedna gra to jedna minuta, ale nieraz udało mi się spędzić godzinę czasu na niej. Bo zawsze – jeszcze jedna gra, albo: po tej zabieram się za coś pożytecznego, albo: jak będzie poniżej stu tysięcy to przestaje. I tak w kółko. Jeszcze nic tak bardzo mnie nie wciągnęło i jak tylko zacznę, to wiem, że to szybko się nie skończy. Aż zacząłem się zastanawiać, czy aby twórcy gdy nie zaprogramowali czegoś co wbija się w podświadomość i nie można się od tej gry uwolnić.
Drugim powodem dla którego założyłem sobie konto na facebooku była chęć kontaktu z najbliższymi w Polsce. I owszem tutaj facebook jest również użytecznym miejscem. Bo to jak połączenie gadu-gadu i naszej klasy w jednym. A jak się rozmawia z innymi, to zawsze i coś innego można zrobić.
Reszta powodów w zasadzie się rozmyła, gdyż pierwszy powód wciąż jest tak ważny, że zajmuje mi najwięcej czasu.
Muszę już kończyć… winnica wzywa…przepraszam… do usłyszenia jutro

Artur Pomper