Justyna Kowalczyk (29 l.) może nie wziąć udziału w zaczynających się w lutym mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym! – Obawiamy się, czy w takiej sytuacji wystartujemy w Oslo – mówi po drugiej w tym sezonie dyskwalifikacji polskiej biegaczki jej trener Aleksander Wierietielny (63 l.).
Kowalczyk została ukarana za zabieganie drogi rywalce w finale niedzielnego sprintu w Davos. Zdaniem jury, walcząca o miejsce na podium narciarka zmieniła tor już w strefie, w której jest to zakazane i zablokowała Kikkan Randall (28 l.). Sędziowie przesunęli naszą reprezentantkę z trzeciego na ostatnie miejsce w tym wyścigu
To już druga dyskwalifikacja Polki tej zimy. – Skandynawowie znaleźli sobie sposób na Justynę. Inaczej nie potrafili jej pokonać – mówi rozwścieczony traktowaniem Kowalczyk Wierietielny. Szkoleniowiec obawia się, czy jego zawodniczka – doprowadzona w Davos do łez – dotrwa do mistrzostw w Oslo.
– W proteście zadaliśmy jury pytanie: czy mamy dalej pracować i startować, czy nie ma to sensu, bo po prostu nas zdyskwalifikują? To jakieś szaleństwo! Inne ekipy już się z nas podśmiewają. Kpią, że Justyna pobiegnie, a potem odbiorą jej miejsce! Jak tak dalej pójdzie, przez te kary nie pojedziemy na mistrzostwa świata – przestrzega Wierietielny.
Dojdzie do tego, jeśli sędziowie notorycznie będą dopatrywali się przewinień naszej mistrzyni. W skrajnych przypadkach mogą dać jej ostrzeżenie w postaci żółtej kartki. A jeżeli otrzyma dwie, zostanie zawieszona do końca sezonu. Wtedy dwukrotnej mistrzyni świata z Liberca zabrakłoby na najważniejszej imprezie tej zimy!
– Na razie Justyna ma czyste konto. Ale wystarczy jedna taka kartka, by wprowadzić nerwową atmosferę i obawiać się dalszej rywalizacji. W ubiegłym sezonie Justysia dostała żółty kartonik podczas igrzysk w Vancouver, za przyblokowanie rywalki w biegu na 30 km klasykiem. Słusznie. Ale teraz ją skrzywdzono i nie mamy zamiaru się z tym pogodzić – zapowiada trener.
Złożony w niedzielę protest naszej ekipy został odrzucony. Polski Związek Narciarski ma jednak 72 godziny na złożenie kolejnego odwołania, tym razem do Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Wczoraj nasi działacze zbierali materiały, bo trzeba do niego dołączyć film, na którym wyraźnie widać, że Kowalczyk nie złamała przepisów. Jury takiego nagrania nie ma, ale to sportowiec musi udowodnić swoją niewinność.
Mimo sporych strat czasowych do wygrywającej bieg za biegiem Marit Bjoergen (30 l.), Wierietielny pozytywnie ocenił występ Kowalczyk w Szwajcarii.
– Zadowolony nie jestem, bo wszystko zepsuły te wydarzenia po finale. Justyna aż się popłakała. Zresztą, w takiej sytuacji każdemu puściłyby nerwy. Ale gdyby nie to, weekend można by udać za bardzo udany. Justyna zaprezentowała się lepiej, niż oczekiwaliśmy – stwierdził.
Polecamy na Fakt.pl