Wracają znane zagrożenia sprzed kryzysu finansowego, pojawiają się kolejne bańki na aktywach finansowych, a głównym ryzykiem jest duża skala zadłużenia – uważa prof. Jerzy Hausner, były wiceprezes Rady Ministrów oraz członek Rady Polityki Pieniężnej. Ekonomista przestrzega, że w razie dekoniunktury gospodarczej rynki finansowe nie unikną kolejnych, poważnych turbulencji. W Polsce nie ma na razie zagrożenia związanego z występowaniem baniek spekulacyjnych, ale z czasem może się ona wytworzyć na rynku mieszkaniowym.
– Patrząc na światową gospodarkę w tej chwili – dekadę po wybuchu globalnego kryzysu i upadku Lehman Brothers, widać, że nastąpiło odbudowanie koniunktury. Jeżeli jednak popatrzymy na rynki finansowe, poprzednie zagrożenia znowu zaczynają występować. Znów rodzą się bańki na aktywach finansowych, mamy rozchodzenie się aktywności i operacji na aktywach ze skalą działalności wytwórczej. To, co nas spotkało, może przydarzyć się ponownie – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes prof. Jerzy Hausner, ekonomista Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
We wrześniu 2008 roku zaczął się najpotężniejszy, globalny kryzys finansowy po II Wojnie Światowej. Zapoczątkował go upadek amerykańskiego banku Lehman Brothers – jednego z największych banków inwestycyjnych świata. Bankructwo giganta z Wall Street wywołało na giełdzie panikę i falę kolejnych upadłości. Jednym z przyczynków kryzysu, którego skutki globalna gospodarka odczuwa do dzisiaj, była potężna bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości.
– Jeżeli chcemy uniknąć takich zagrożeń, to działalność instytucji finansowych musi być bardziej długookresowa, bardziej zorientowana na konkretnego klienta i na jego przedsięwzięcia inwestycyjne – nie tylko na obsługę konsumpcji i obsługę klientów przez masowe produkty.
Ta zmiana nie następuje w stopniu zadowalającym – powiedział prof. Jerzy Hausner podczas konferencji Nieodpowiedzialni. – Gdzie jest podstawowe ryzyko? Skala ogólnego zadłużenia jest o 40 proc. wyższa niż przed globalnym kryzysem. Gdyby w tej chwili przytrafił nam się okres dekoniunktury, najprawdopodobniej nie unikniemy kolejnych, poważnych turbulencji na rynkach finansowych.
Kilka miesięcy temu przed kolejnym światowym kryzysem przestrzegał również Jim Rogers, legendarny amerykański inwestor. Jego zdaniem w ciągu kilku najbliższych lat światową gospodarkę czeka kryzys jeszcze potężniejszy niż ten, który rozpoczął się w 2008 roku.
W połowie tego roku o zagrożeniu kolejnym krachem pisał też brytyjski „The Telegraph”, powołując się na Claudio Borio z Banku Rozrachunków Międzynarodowych. Prestiżowy dziennik odnotował, że wskaźniki długu publicznego rosną do zawrotnych poziomów, a światowy system monetarny nie został naprawiony od czasów poprzedniego kryzysu.
Prof. Hausner ocenia, że w Polsce nie ma na razie zagrożenia związanego z występowaniem baniek spekulacyjnych. W dłuższej perspektywie można się jednak spodziewać napięć na rynku mieszkaniowym.
– Niskie stopy procentowe powodują, że opłaca się inwestować w mieszkania na wynajem. Widać wyraźnie, że mieszkaniówka ożyła, deweloperzy mają się dobrze, ceny mieszkań na razie gwałtownie nie rosną. Jednak chcę wyraźnie powiedzieć, że jeśli ceny zaczną rosnąć, a w niektórych dużych miastach już się to zaczyna, i nie nastąpi korekta polityki pieniężnej oraz wzrost stóp procentowych, będziemy mieli bańkę – PLATFORMA BIZNESU Tutaj bardzo wiele zależy od NBP i odpowiedniej zmiany – na razie retoryki, ale także podnoszenia stóp procentowych już wkrótce – mówi prof. Jerzy Hausner.
Ekonomista zwraca uwagę, że ze względu na dobrą koniunkturę i relatywnie wysoki wzrost gospodarczy większość gospodarek strefy euro nie ma dziś wysokich deficytów budżetowych. Jednak w niektórych państwach zadłużenie nadal rośnie – przykładem jest Polska.
– Widać wyraźnie, że sam wysoki wzrost zmniejsza problem, ale nie rozwiązuje garbu długów. Kraje potrzebują trochę innej polityki, długookresowej polityki i wychodzenia z zadłużenia, co oznacza także konieczność restrukturyzowania finansów publicznych.
To także problem, przed którym stoi Polska. Może nie jest to u nas bardzo dramatyczne, ale przypominam, że mamy dzisiaj dług publiczny do PKB na poziomie około 54 proc., a przed globalnym kryzysem było 10 pkt proc. mniej – mówi prof. Jerzy Hausner.
newseria