Zielony Dziennik

Dostawy produktów do sklepów są zagrożone?

Kierowcy tirów pokonują tysiące kilometrów na drogach ogarniętej koronawirusem Europy.

– Powinniśmy dostać testy, bo jak się pochorują kierowcy, to nie będzie jedzenia – mówią.
Kilkanaście dni temu na granicach utworzyły się gigantyczne korki.

Wszyscy kierowcy i pasażerowie poddawani byli badaniom. Z tego powodu kierowcy tirów, jak inni, na przekroczenie granicy oczekiwali nawet kilkadziesiąt godzin. Zagrożone zostały dostawy towarów do sklepów i zakładów produkcyjnych, dlatego po kilku dniach władze zniosły obowiązek kontroli kierowców ciężarówek.

– Teraz przyjeżdżam do domu i nie wiem, czy jestem zarażony. Część osób jest tym zaniepokojona, bo mają dzieci i rodziny. Nie wiem, co będzie za tydzień czy za dwa – zastanawia się pan Sławomir.

Podobne pytanie zadają sobie dziesiątki tysięcy kierowców tirów, którzy w ostatnich dniach wrócili do Polski z Europy Zachodniej. Na granicy nikt nie sprawdził ich stanu zdrowia i niepewni tego, co będzie, wracają do baz i rodzin.

– Jak wyjeżdżałem, to jeszcze nic nam nie dawali do zabezpieczenia. Teraz zjeżdżam na firmę i mamy dostać maski i płyn do dezynfekcji – mówi pan Tomasz.

– Po niemieckiej stronie wszystko wygląda tak jakby nie było koronawirusa. Oni udają, że wszystko jest dobrze. Nawet jak zajeżdżałem na rozładunek, to nie zakładają rękawiczek gumowych. Nie widziałem, żeby myli ręce – mówi pan Jan i dodaje, że sam stara się zachowywać rygory bezpieczeństwa.

– Za każdym razem, jak do kogoś jadę, to zakładam świeżą parę rękawic, wcześniej dezynfekuję ręce. Jeżeli ktoś podpisywał mi papiery, to mówiłem, że leżą na pace samochodu i żeby podpisał swoim długopisem, ja to potem odbiorę. Jeden pan, to się zdenerwował, że traktuje go jak zarażonego, tłumaczyłem, że w taki sposób się zabezpieczam – opowiada polski kierowca.

Z kolei pan Tomasz przyznaje, że po powrocie do kraju nie może wrócić do domu.

– Mojej żonie powiedziano w pracy, że jak wrócę, to ona ma dwa tygodnie nie przychodzić do pracy. Będę spał w kabinie samochodu.

Kierowcy tirów, pozbawieni jakiejkolwiek kontroli sanitarnej na granicach, bez testów na obecność koronawirusa i niemający obowiązku przechodzenia kwarantanny, ryzykują bardzo dużo. Ministerstwo Zdrowia, które zniosło ten nadzór – tłumaczyło swoją decyzję koniecznością zapewnienia dostaw do sklepów i zakładów produkcyjnych.

– Są bieżące zalecenia inspekcji sanitarnej, m.in. w zakresie kontaktów i przestrzegania w firmach zasad higieny. Są też zalecenia dla firm transportowych o przestrzeganiu zasad przy podróżach kierowców – wylicza Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.

– Rozmawiamy w tej chwili z firmami transportowymi, ze zrzeszeniami o tym, jak mają monitorować firmy spedycyjne – dodaje.

Kierowcy liczą na wsparcie i podkreślają wagę tego, co robią.

– Powinniśmy dostać testy, żeby wracając do domu można było się przebadać i normalnie mieszkać. Żebym potem mógł spokojnie jechać i robić swoją robotę. Nie będzie jedzenia, jak kierowcy się pochorują. To wszystko jedzie na kołach – mówi pan Tomasz.

– Pociąg nie przywiezie mąki do piekarni. To wszystko wożą samochody ciężarowe. Nie będzie warunków, to kierowcy będą rezygnować z tej pracy – dodaje pan Sławomir.

– Amerykanie przeprowadzili symulację, że jak stanie transport, to w ciągu dwóch tygodni zabraknie paliwa i skończy się ruch, potem będzie brakować jedzenia i wody, a potem nie będzie nic – kwituje pan Tomasz.


xnews