Gdy rząd planuje wprowadzenie płacy minimalnej na poziomie 12 zł za godzinę, w instytucjach publicznych płaci się po 5-6 zł. Dotarliśmy do kwot, które urzędy miasta, wojewódzkie, starostwa, sądy czy prokuratury płacą za ochronę ich obiektów. Niechlubni rekordziści ledwo przekraczają 5 złotych.
– To państwo jest niemiłosierne – argumentuje w money.pl Grzegorz Dzik, prezes firmy Impel.
"Trzeba w końcu jasno i wyraźnie powiedzieć, że "biznesmeni" oferujący "miejsca pracy" za 6 zł na godzinę, bezczelnie żerują na całym społeczeństwie" – pisał w felietonie Piotr Wójcik z portalu nowyobywatel.pl. Okazuje się jednak, że takimi "biznesmenami" są też instytucje publiczne.
– To jest reguła, a nie incydentalne przypadki – komentuje w rozmowie z money.pl Marek Pasztetnik, ekspert Pracodawców RP i prezes Związku Pracodawców Dolnego Śląska. – Później słyszymy, jak to pracodawcy wyzyskują pracowników, choć w rzeczywistości to instytucje publiczne psują rynek pracy.
– Państwo jest niemiłosierne i to głównie w sektorze publicznym wykazuje się brakiem refleksji w trosce o finanse publiczne, przez co nie pozwala się na waloryzację – twierdzi z kolei Grzegorz Dzik, prezes firmy Impel, jednego z liderów w branży.
Na liście instytucji, do której dotarł money.pl, są nie tylko urzędy miasta, ale też starostwa powiatowe, sądy, prokuratury i urzędy wojewódzkie. Niektóre z nich ogłaszały więcej niż jeden przetarg na ochronę mienia i osób, stąd kilkukrotna obecność na liście. Okazuje się, że niechlubni rekordziści płacą nieco ponad 5 złotych za godzinę brutto.
To już kolejna taka lista, która w ostatnich miesiącach pojawia się w mediach. Wcześniej Konfederacja Lewiatan opublikowała podobne zestawienie, w którym znalazło się miejsce dla teatrów, uczelni wyższych, filharmonii czy muzeów.