W ramach opracowań sygnalnych Główny Urząd Statystyczny 15 maja opublikował szybki szacunek produktu krajowego brutto za I kwartał 2015 r. Dane te mają charakter wstępny. Regularny szacunek zostanie opublikowany pod koniec miesiąca (29.05).
PKB w I kwartale 2015 r. (wyrównany sezonowo) był o 3,4% większy niż rok temu. Świadczy to o utrzymaniu i stabilizacji zeszłorocznego trendu. W całym 2014 r. roczne wzrosty PKB w poszczególnych kwartałach wyniosły średnio 3,475% (nieco więcej – 3,6% w I kwartale i 3,5% w IV kwartale, 3,4% w pozostałych dwóch kwartałach). Powinno to ostudzić optymizm niektórych analityków, a także Ministerstwa Finansów, które oczekuje wzrostu PKB w 2015 r. na poziomie 4%.
Patrząc na dane niewyrównane sezonowo, można zauważyć powtórkę sytuacji sprzed roku. W I kwartale 2014 r. PKB wzrósł również o 3,5%.
Czy oznacza to, iż na koniec 2015 roku powinniśmy oczekiwać wzrostu PKB o 3,4%? Jeśli uwzględnimy dodatkowe dane, to okaże się, że byłaby to prognoza raczej pesymistyczna.
Można jednak wyróżnić cztery motory wzrostu gospodarczego. Są to: konsumpcja gospodarstw domowych, inwestycje przedsiębiorstw, eksport oraz wydatki budżetowe. Najnowsze dane wskazują, iż one wszystkie będą sprzyjały wzrostowi PKB.
Wiceszefowa GUS-u Halina Dmochowska dodała, że wzrost gospodarczy jest wynikiem poprawy konsumpcji, inwestycji oraz eksportu netto. Ten optymistyczny odczyt PKB wraz z płytszą deflacją, znaczną nadwyżką rachunku obrotów bieżących i poprawą konkurencyjności krajowej gospodarki przyczyniają się do umacniania złotego na międzynarodowym rynku walut, i to pomimo dość znacznego osłabienia pozycji polskiej waluty na początku maja.
Kluczową kwestią dla sukcesywnego wzrostu są perspektywy zmian konsumpcji i inwestycji. W tym kontekście należy zwrócić uwagę na dobrą sytuację finansową firm, które wciąż mają potencjał do dalszego zwiększania inwestycji. Ograniczeniem wzrostu mogłaby być raczej bariera popytu, a nie brak kapitału.
Prognozy konsumpcji krajowej są na szczęście dość optymistyczne. Deflacja wzmacnia wzrost dochodów realnych gospodarstw domowych, na co nakłada się ciągły, choć powolny spadek bezrobocia. Według szacunków NBP deflacja powinna zaniknąć dopiero z końcem bieżącego roku.
Rosnąca rola konsumpcji prywatnej jest bardzo pozytywną oznaką, gdyż podlega ona stosunkowo małym wahaniom w porównaniu z pozostałymi składnikami PKB i zwiększa odporność gospodarki na sytuację na rynkach światowych, gdzie przyszłość nie wygląda zbyt obiecująco. Nie widać obecnie oznak większego ożywienia w strefie euro, ożywienie w Stanach Zjednoczonych jest stosunkowo słabe, koniunktura w Chinach stopniowo się pogarsza, Rosja i Ukraina doświadczają recesji. W takich warunkach dane o dodatnim saldzie obrotów towarowych i usług oznaczają, że eksport co prawda nie wpływa znacząco na wzrost PKB, ale również go nie osłabia.
Należy za to oczekiwać zwiększenia wydatków publicznych, i to aż z trzech powodów. Po pierwsze ruszają w tym roku projekty finansowane ze środków unijnych. Po drugie została z Polski zdjęta unijna procedura nadmiernego deficytu, co tworzy margines do zwiększenia wydatków budżetowych. Po trzecie – mamy rok wyborczy.
Destabilizująco na potencjalny wzrost PKB w tym roku będzie działał napływ kapitału spekulacyjnego. Napływ inwestycji portfelowych w ciągu ubiegłych 12 miesięcy sięgnął prawie 5 mld euro – w porównaniu do odpływu o przeszło 1 mld euro w analogicznym okresie rok wcześniej.
Podsumowując, wstępne dane na temat PKB w I kwartale, podparte dodatkowymi informacjami, pozwalają uznać, iż wzrost gospodarczy w 2015 będzie wyższy niż w roku ubiegłym. Pozwoli to Polsce na pozostanie w ścisłej czołówce krajów UE. Czy optymiści będą zadowoleni? Jest na to duża szansa.
W mojej ocenie jest to dopiero początek dobrych odczytów w bieżącym roku. Jest szansa na zamknięcie ostatniego kwartału nawet powyżej 4% gdy cały rok może oscylować w granicach 3,8%. Nawet przy wypłaszczeniu krzywej eksportu, popyt wewnętrzny może być na tyle silny by zagwarantować szybszy wzrost PKB. Do tego dochodzi silna aprecjacja złotego i przełożenie się na spore spadki kursu EUR/PLN w przyszłości – mówi Marcin Niedźwiecki z City Index.