Optymistyczny scenariusz zakłada, że już pod koniec 2014 roku będzie można liczyć na ułatwienia w handlu pomiędzy UE a USA. W poniedziałek rozpoczęła się druga runda negocjacji. Rozmowy rozpoczęły się w poniedziałek i potrwają do piątku.
Zarówno europejscy, jak i amerykańscy eksperci nie ukrywają, że dla obu stron ułatwienie handlu oznacza większe rynki zbytu, a co za tym idzie – nowe miejsca pracy.
– Gdy taka umowa wejdzie w życie, to nie tylko zniesie taryfy, co w niektórych sektorach ma znaczenie, mimo że są czasami niskie, ułatwi też biznes i handel między naszymi krajami. Chodzi o to, żeby znieść bariery, np. wymogi licencyjne, żeby ujednolicić różne zasady w sektorach jak kosmetyki, chemikalia, farmaceutyki – tłumaczy Dorota Dąbrowska w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes.
Z barierami licencyjnymi dobrze radzą sobie jedynie bardzo duże firmy. Ich zniesienie oznacza, że na wejście na amerykański rynek miałyby szanse również mniejsze przedsiębiorstwa.
Negocjatorzy będą też rozmawiać o zniesieniu pozostałych jeszcze w handlu między UE a USA ceł i opłat, a także barier biurokratycznych czy dublowaniu procedur. Spotkania grup roboczych będą najbardziej żmudnym etapem przygotowania porozumienia.
W najbardziej optymistycznym scenariuszu pierwsze ułatwienia mogą wejść w życie już pod koniec przyszłego roku.
Michał Lisiak