Unia Europejska stawia na akwakulturę, czyli na hodowlę ryb skoncentrowaną w zamkniętych obiektach. Polska będzie mogła rozwijać u siebie hodowle śródlądowe. Ze względu na płaskie brzegi nie jest możliwe prowadzenie w Polsce akwakultury morskiej, takiej, w jakiej obecnie specjalizują się państwa skandynawskie (które na przykład są potentatami w hodowli łososia norweskiego).
Polska, zdaniem Tomasza Nawrockiego, dyrektora Departamentu Rybołówstwa w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, powinna skoncentrować się na hodowli pstrągów, jesiotrów, karpo i innych gatunków, w tym egzotycznych, które można hodować w obiektach zamkniętych.
Zdaniem Tomasza Nawrockiego, Komisja Europejska będzie wspierać działania, które pozwolą uzupełnić to, czego nie można będzie wyławiać z zasobów naturalnych. Środki będą wspierać hodowle, po to, aby nie robić spustoszenia w oceanach i naturalnych akwenach zamkniętych.
Zdaniem Nawrockiego, kondycja Bałtyku jest dobra pod względem zasobów naturalnych, ale nie na tyle dobra, aby rozbudowywać narodową flotę rybacką.
W dobrej kondycji są stada śledzi, szprot, troci. Problemy występują z dorszem i łososiem.