Gwiazdy bez pokrycia? Znacie Simona Cowela? To sędzia angielskiej wersji X Factora – programu dostępnego też w Polsce.W skrócie to takie wielkie telewizyjne show, które ma wyłonić kolejną gwiazdę śpiewającą.
Do konkursu przychodzą tysiące chętnych, którzy są przekonani o swoim talencie i mający dość odwagi, żeby poddać się próbie przed sędziami. W drodze eliminacji, w których pokazuje się w telewizji generalnie najgorsze i najlepsze popisy wokalne wyłoniona zostaje dwunastka finalistów, którzy przez kolejne dziesięć tygodni próbuje swoimi piosenkami przekonać do siebie publiczność.
Publiczność głosuje na wykonawców wysyłając sms-y. Osoba która dostaje najmniej głosów odpada. Zwycięzca serii otrzymuje niebywałą szansę: po piosence finałowej zostaje puszczona maszyna produkująca pierwszy singiel, do sprzedania w ciągu paru dni. Oraz co ważniejsze – kontrakt na album muzyczny. Sukces tego singla – jak do tej pory jest gwarantowany. Sukces po tym – już nie koniecznie. Ale szansa jaką zwycięzca dostaje, jest jedyna w swoim rodzaju. Simon steruje również karierą zwycięzcy, na mocy tego kontraktu.
Udało mu się już wykreować parę gwiazd, oraz zarobić dla siebie ponad sto czy dwieście milionów funtów! Simon Cowell, który to wszystko wymyślił, opatentował a potem sprzedał za granicę jest od początku trwania programu jednym z sędziów. To on pociąga za sznurki w tym całym biznesie, który opracował od początku aż do samego końcowego rezultatu. Na pierwsze przesłuchania przychodzą tysiące chętnych, a potem miliony oglądają to w telewizji. On na tym najwięcej zarabia (zaraz po stacji telewizyjnej, która puszcza w czasie programu setki reklam) i jak dotychczas jest niekwestionowanym zwycięzcą każdego sezonu programu. Trzeba przyznać, że w stosunku do uczestników programu jest niezmiernie uczciwy.
Nie mówię, że nie ma faworytów, ale nawet swoim pupilom jest w stanie powiedzieć nawet najnieprzyjemniejsze rzeczy – jeśli coś mu się nie podoba.. Nie ma dla niego świętości. Dla niego liczy się prawda, choćby jak bolała. Za to kochają go widzowie, choć prasa nie raz nie dwa, wieszała na nim psy za niektóre komentarze. Często jest także bywalcem plotkarskich kolumn, tak samo jak pozostali jurorzy oraz wykonawcy. Dodatkową atrakcją programu są popisy wielkich gwiazd – ostatnio była Whitney Houston i sir Paul McCartney – żeby tylko wymienić dwie. W każdym razie wszyscy w branży wiedzą, że nie odmawia się Simonowi Cowellowi. Osobiście obejrzałem prawie wszystkie odcinki poprzedniej serii, i kilku poprzednich także. W trakcie ostatniej serii pamiętam jak Elton John powiedział (dla jednej z gazet), że takie programy nie produkują gwiazd.
To nie jest do końca prawda – Aleksandra Burke, Leona Lewis, Shayne Ward czy Will Young są tego zaprzeczeniem. Podobnie jak program – córka czyli „Britain got talent” (także polskie stacje kupiły ten format nazywający się Polska ma Talent), dzięki któremu wypromowano takie nazwiska jak Paul Potts czy Susan Boyle (jej kariera od kury domowej do megagwiazdy zaczęła się od jednego występu, a w ciągu nocy 10 milionów osób zobaczyło na serwisie youtube.com jej występ – tak narodziła się gwiazda). BGT to program wyłaniający wykonawcę, który ma okazję wystąpić przed samą królową w dniu jednego z największych koncertów w kraju (plus nagrodę pieniężną w wysokości 25 tysięcy funtów).
Wygrana, a nawet zaistnienie w programie nie jest gwarancją sukcesu, ale ci, którym się to udaje mają ułatwione zadanie. Czy Elton John miał rację? I tak i nie. Owszem ludzie, którzy wygrywają tego rodzaju programy (chociaż Susan Boyle była druga) dostają wielką szansę. Simon Cowell i jego ekipa próbują wypromować z takiej osoby gwiazdę, co nie zawsze się udaje – popatrz Joe McEldery, który wygrał show, ale nie przełożyło się to na wyniki sprzedaży debiutanckiego albumu(chłopak musiał dokonać coming outu po komentarzach prasowych, co zniszczyło pieczołowicie jego wizerunek w programie, jego płyta nie była przebojem). Niektórzy (w tym „The Mail” angielski tabloid, oraz niektórzy wykonawcy) zarzucają Simonowi chwytanie za wielu srok za ogony na raz. Jaka jest prawda? Nie umiem powiedzieć.
Prawdą jest natomiast, że nawet najpopularniejszy program telewizyjny, trwający kilkanaście tygodni nie jest w stanie wytworzyć takiego kultu gwiazdy jak wieloletnie koncerty, nagrywanie płyt, udzielanie się, i to wszystko, czego wymaga dzisiejszy show-biznes. To prawda, że reakcje widzów i fanów, które pokazuje X Factor są skrajne, ale to najwyraźniej nie zawsze wystarcza, żeby z kogoś, nawet który ma talent, zrobić megagwiazdę. Elton John w tym miał rację. Z pewnością jego słowa były podyktowane pewną zazdrością – przecież zanim on doszedł na szczyt trochę czasu minęło. A te programy dają namiastkę niesamowitej popularności otrzymaną w ciągu 2 minut występu na scenie.
A jak pokazuje przykład pani Boyle – nagłe wyniesienie na podium, nie jest zdrowe dla psychiki człowieka (Susan Boyle miała poważne problemy z emocjami, szczególnie po przegraniu programu)
Artur Pomper