Kiedy Amerykanie przez dziesiątki lat głowili się jak zmniejszyć szkodliwość palenia, pewien azjatycki farmaceuta do tego stopnia zmartwił się spowodowaną przez papierosy śmiercią bliskiego człowieka, że w ciągu kilku miesięcy wymyślił coś, co dziś nazywamy e-papierosem.
Mimo że rządy niektórych państw w panice zamykały rynek dla tej nowej technologii, to eksperci jak jeden mąż orzekli: jest zdrowszy.
O szkodliwości palenia tytoniu pierwszy raz mówiło się już pod koniec XVI wieku, a kilkadziesiąt lat później papież Innocenty X nawet ekskomunikował palaczy. A jednak w następnych stuleciach nikotyna zyskiwała swoich amatorów i pierwszym poważniejszym sygnałem do ukrócenia tej zgubnej mody były dopiero badania niemieckich lekarzy z lat trzydziestych XX wieku, którzy wykazali związek między paleniem a nowotworami. Mimo że potwierdzili to później specjaliści z USA i Wielkiej Brytanii, liczba uzależnionych wciąż rosła.
Długa droga do sukcesu
To właśnie wtedy zaczęto myśleć o stworzeniu „bezpiecznych papierosów”. Niestety, wszystkie próby kończyły się niepowodzeniami – nowe rozwiązania albo nie były dopuszczane do obrotu, albo nie przypadały do gustu konsumentom. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych firma Philip Morris stworzyła „Eclipse”, czyli papierosa bez dymu, który nie wytwarzał popiołu. Nowy wynalazek miał jednak wiele niedoskonałości i poważną wadę – nie udało się wyeliminować z niego tlenku węgla, który powstawał podczas palenia. Przedsiębiorstwu Philip Morris nie można odmówić uporu i determinacji, ale… Czym byłby świat bez Chińczyków?
To właśnie oni w 2004 r. stworzyli pierwszą e-fajkę, którą nazwano Ruyan. A wszystko za sprawą niejakiego Hona Lika – farmaceuty, którego ojciec zmarł w wyniku nałogu tytoniowego. Krótko potem na rynek weszły kolejne produkty o tej samej nazwie: najpierw e-cygaro Ruyan (2004 r.), a następnie
e-papieros Ruyan (2006 r.). Co ciekawe, pierwsze modele wykorzystywały…ultradźwięki. Dopiero później postawiono na podgrzewanie płynu, który podczas palenia zmienia się w parę. I to był strzał w dziesiątkę, bo w przeciągu kilku lat to rozwiązanie znane było już w większości cywilizowanych krajów. Doszło nawet do tego, że w części z nich, ze strachu przed nowym produktem, zakazano jego sprzedaży.
Na szczęście dla palaczy Polska, podobnie jak większość państw europejskich, nie doczekała się podobnych ograniczeń i od 2008 r. rodzimy rynek e-papierosów rozwija się bardzo dynamicznie,
a każdego miesiąca wielu palaczy rezygnuje z tradycyjnych papierosów.
– To mnie nie dziwi, bo e-papieros ma mnóstwo zalet – mówi Michał Kotwica ze sklepu e–dymek.com. – To przede wszystkim znaczna oszczędność pieniędzy i możliwość palenia niemal w każdym miejscu. Dym
e-papierosa nie ma prawa przeszkadzać innym, ponieważ jest bezwonny, a to daje e-palaczom naprawdę sporą swobodę.
Lekarze go pokochali
Ale czy na pewno jest bezpieczny? Oddziaływanie nowego wynalazku badało już wielu naukowców.
I żaden nie stwierdził, by był on bardziej szkodliwy od zwykłych papierosów. Wręcz przeciwnie, pozytywne opinie na jego temat wydał m.in. Amerykański Związek Lekarzy Publicznej Służby Zdrowia, włoska organizacja antynikotynowa Lega Italiano Anti Fumo oraz Kanadyjski Departament Zdrowia. Natomiast Thomas Glynn, amerykański autorytet z zakresu badań nowotworów, zwrócił uwagę na liczne zalety e-papierosów. Wśród nich wymienił możliwość „zwykłego palenia” z zaciąganiem i typowymi dla palaczy odruchami, przy jednoczesnej eliminacji tysięcy związków występujących w papierosach. Bo jest w nich jest praktycznie tylko czysta nikotyna, glikol propylenowy, gliceryna i dodatki smakowe lub zapachowe. Wydaje się więc, że bardziej ograniczyć szkodliwości palenia już się po prostu nie da.
Mniejsze zło
Elektroniczne papierosy są coraz prostsze w obsłudze i coraz tańsze. Niektórzy używają ich sporadycznie, innym pomagają w rzucaniu palenia, a jeszcze inni na trwałe zamienili je ze zwykłymi produktami koncernów tytoniowych. Bo taniej, bo wygodniej, bo zdrowiej… Droga do znalezienia „bezpiecznego papierosa” była wyjątkowo długa, ale wydaje się, że wreszcie się udało.
– Od e-papierosów nie ma odwrotu. Palacze będą coraz bardziej spychani na margines, tradycyjne papierosy będą drożeć, a liczba zakazów będzie się zwiększać. W przypadku papierosów elektronicznych będzie inaczej, bo to rozwijający się rynek, do którego należy przyszłość – zapewnia Michał Kotwica z e–dymek.com.
Dla ZielonyDziennik.pl, e-dymek.com
Pozytywne opinie to jedno, ale też warto zauważyć, że nie należy bezkrytycznie podchodzić do e-papierosa. Bo na pewno nie jest tak, iż można go sobie zapalić zawsze i wszędzie. Kultura wymaga, aby unikać palenia przy osobach, które sobie nie życzą. Z e-paleniem jest tak samo, a często e-palacze zachowują się jakby ich to nie dotyczyło. Sam jestem użytkownikiem e-papierosów, ale zawsze staram się robić to bez zapraszania do tego innych 🙂
Oczywiście, przedmówca ma rację. Kultura obowiązuje każdego, także e-palaczy. Ale też nie przesadzajmy! Zaletą e-papierosa jest właśnie to, że nie wydziela on żadnych trujących ani cuchnących substancji. Jest bezwonny, więc tak naprawdę nie powinien przeszkadzać. Odnoszę czasem wrażenie, że wśród krytykujących elektronicznego papierosa są zwykli palacze, których po prostu zżera zazdrość 🙂 Oni w miejscu publicznym nie mogą zapalić, a my e-palacze mamy jednak większą swobodę 🙂
Niby prawda, ale jednak są osoby które narzekają na zapachy wydzielane przez dym papierosowy. Może to faktycznie zazdrośni palacze, a może nie 😉 W każdym razie jestem jednak za tym, żeby w miarę możliwości uszanować uczucia innych osób i na spokojnie zapalić sobie w domu.
A poza tym – jakoś mi nie żal tych wszystkich prawdziwych palaczy 😉 Nie dość że szkodzą sobie to jeszcze osobom w swoim otoczeniu. Dobrze im tak 🙂