W ostatnim stuleciu średnia temperatura na naszej planecie podniosła się o 0,8 st. C. Wielu naukowców uważa, że wina leży po stronie człowieka. Tutaj mają rację.
W niektórych jednak sprawach, myślenie zwykłych ludzi, znacznie odbiega od stanu faktycznego. Ekolodzy i badacze wskazują samochody jako jedno z podstawowych źródeł pochodzenia dwutlenku węgla i gazów cieplarnianych.
To przeświadczenie przyjęło się w opinii publicznej, a inne często dużo groźniejsze źródła zanieczyszczeń, po cichu zanieczyszczają dalej. Tymczasem właśnie to nie motoryzacja jest głównym winowajcą wzrastającego poziomu CO2. Jest tylko jednym z wielu. Nikt nie przypuszczał na pewno, że 12 litrów zwykłej wody gazowanej zawiera nawet 72 gramy CO2. Przykładów wziętych z codziennego życia jest znacznie więcej.
Rowerzysta, którym może być każdy z nas, emituje średnio 6,6 grama dwutlenku węgla na przejechany kilometr. Tylko jedna osoba wydycha na godzinę średnio 28 gramów CO2. Na skutek pożarów lasów i wypalania pól uprawnych w ciągu sekundy uwalnia się do atmosfery 76 gramów CO2. Do grupy innych szkodliwych gazów cieplarnianych, których emisja podnosi temperaturę Ziemi, należy zaliczyć m.in. metan, tlenki azotu, czy freony. Według badań, całkowita emisja CO2 związana z działalnością człowieka, wyniosła w 2008 roku 35 mld ton. Zaskakujące jest, że transport i motoryzacja, tak bardzo przez wielu szykanowane, były źródłem tylko 13,1 % tj. 4,585 mld ton całej produkcji dwutlenku węgla.
Chcąc jeszcze bardziej zawęzić, zaznaczę, że auta osobowe wyemitowały tylko 6%, czyli 2,1 mld ton. W starciu olej napędowy i benzyna kontra krowa mleczna i inne zwierzęta gospodarcze, w poziomie emisji dwutlenku węgla wygrywa krowa. Przykładowo, na przestrzeni godziny, dziesięć krów produkuje taką samą ilość gazu, jaka powstaje w procesie spalania jednego litra oleju napędowego. W momencie, gdy Świat prześciga się w tworzeniu co raz to nowszych technologii w zakresie ekologicznego transportu, okazuje się, że samochody wysyłają tylko 6% światowej emisji dwutlenku węgla. 18% emisji, czyli znacznie więcej niż z winy transportu, pochodzi z hodowli zwierząt.
Z raportu Organizacja Narodów Zjednoczonych do Spraw Wyżywienia i Rolnictwa wynika, że zwierzęta hodowlane np. krowy, świnie, owce, czy drób, mogą być również przyczyną degradacji wód i gleby. Przewiduje się, że emisja szkodliwych gazów w ciągu obecnego stulecia wzrośnie jeszcze bardziej. Przyczyną tego stanu będzie konieczność zaspokojenia szybko rosnącej populacji światowej ludzi. Gazy szczególnie trujące i niekorzystne dla klimatu, pochodzące z hodowli to metan i podtlenek azotu. Pierwszy, jako efekt procesów trawiennych zwierząt. Drugi, związany przede wszystkim z nawożeniem, szkodzi glebie.
Szacunki ilości wytwarzanych w ten sposób zanieczyszczeń mogą być różne. Wiadomo jednak, że oba gazy przewyższają w negatywnych skutkach oddziaływanie dwutlenek węgla. Starania w sprawie redukcji ich emisji, zostały podjęte. W 1991 roku Unia Europejska postawiła dyrektywę, dotyczącą ochrony wód właśnie przed zanieczyszczeniami powodowanymi przez azotany pochodzenia rolniczego. Reakcja była znacząca.
Unijna dyrektywa doprowadziła do zmniejszenia zużycia nieorganicznego fosforu i azotu. Kiedy to pod koniec lat 80 osiągnęła niepokojąco wysoki poziom, ich zużycie zmniejszyło się o 1/3. Pozostała nadzieja, że tendencja ta utrzyma się. Nie bez znaczenia jest też lepsze gospodarowanie nawozami naturalnymi. Chodzi tutaj o poprawę warunków ich przechowywania, a także zmniejszenie ilości białek w paszy. Podobne korzyści przyniosła Wspólna Polityka Rolna. Od 1984 roku unijny system kwot mlecznych doprowadził do istotnego zmniejszenia liczby krów. Wprowadzony wtedy system zostanie wycofany do 2015 roku. Wraz z tym posunięciem wróciły obawy ponownego wzrostu poziomu emisji.
Zacząwszy od samochodów, na nich też skończymy. Z uwagi na popularność i konieczność poruszania tematu ochrony środowiska, Unia Europejska wprowadza ostatnimi czasy szereg regulacji i norm. – Wprowadzanie norm ma pozytywny wpływ na rozwój motoryzacji. Szuka się nowych rozwiązań, które umożliwiają oszczędniejsze korzystanie z paliwa – mówi dr Andrzej Siemiaszko, dyrektor Krajowego Punktu Konsultacyjnego Programów Badawczych Unii Europejskiej.
Jednocześnie prowadzone są badania nad nowymi technikami ograniczenia emisji spalin i zarządzania energią. Oznacza to dążenie do zmniejszenia masy samochodów i tworzenia bardziej aerodynamicznych sylwetek. Zastosowanie opon o niskim oporze toczenia np. model Michelin Energy Saver, zmniejsza znacząco zużycie paliwa, nawet o ok. 0,2 l/100 km.
Dodatkowo ograniczają także emisję dwutlenku węgla o 7 g/km. Unijne plany przewidują, że opony o powyższych właściwościach, będą montowane we wszystkich nowych autach w UE od 2012 roku.
ZielonyDziennik.pl, Milena Zawrotniak