Bierut namieszał. Teraz Warszawa ma problem, bo brakuje prawnych regulacji. Liczba wniosków spadkobierców rośnie i dotyczą one różnych budynków. Nawet Stadionu Narodowego.
– Według Kodeksu Postępowania Administracyjnego sąd na rozpatrzenie wniosku ma 2 miesiące. Jednak sprawy nie trwają krócej, niż dwa lata – mówi Juliusz Bennich-Zalewski, twórca strony reprywatyzacja.info.pl, a obecnie właściciel Biura Nieruchomości „Dart DGh”. Liczba roszczeń to kilka tysięcy rocznie. Każdy przypadek rozpatrywany oddzielnie. Administracyjny zamęt jest skutkiem braku ustawy jasno określającej warunki reprywatyzacyjne. A wierzchołkiem góry lodowej staje się sprawa Stadionu Narodowego w Warszawie.
O zwrot terenu, na którym znajduje się stadion, ubiegają się potomkowie Arpada Chowańczaka. Mężczyzna trudnił się przed wojną wyrobem futer wysokiej marki, był właścicielem jednej z największych fabryk w Polsce. Chowańczak miał we władaniu tereny na prawym brzegu Wisły, rozciągające się niemal od wybrzeża po Park Praski. Działka ta została odebrana w myśl postanowień dekretu Bieruta z 1945 r. i przekazana Skarbowi Państwa.
Zaraz po odebraniu działki Chowańczakowie złożyli wniosek o jej odzyskanie. Został on odrzucony, z racji zaplanowanego w tym miejscu budynku użyteczności publicznej. Teraz, po pięćdziesięciu latach, potomkowie rodu podważyli tamtą decyzję. Stwierdzili, że miasto w 1945 r. nie miało planów zagospodarowania działki. Sprawę wyjaśniłaby dokumentacja z lat 30. Kłopot w tym, że nie sposób jej odnaleźć.
Sprawa pokazuje wyłącznie złożoność problemów, jakimi są dla obecnych władz Warszawy wnioski o przywrócenie własności dawnym właścicielom. Urzędnicy nie mają ustalonych procedur, na których mogliby oprzeć swoje postanowienia, często działają „na ślepo”.
Istnieją jednak wypracowane rozwiązania. Bennich – Zalewski zapytany o najczęstsze z nich zapadające w takich sprawach, wyróżnia ugodę, spotykaną wielokrotnie oraz przekazanie spadkobiercom działki zastępczej. – Kluczem do dobrania odpowiedniego rozwiązania jest równowaga ekonomiczna – dodaje. Tereny, które miasto oddaje w zamian muszą odzwierciedlać faktyczną wartość działki. Hipotetycznie, może zatem zdarzyć się tak, że za działkę piętnastometrową w Śródmieściu można otrzymać 40 metrów na Wawrze.
Podobnie, w przypadku Stadionu Narodowego rozwiązanie do jasnych i pozbawionych kontrowersji nie należy. Juliusz Bennich – Zalewski twierdzi, iż rzeczowa ugoda powinna zadowolić obie strony sporu. – Starzy prawnicy często powtarzają, że lepsza mniej korzystna ugoda, niż bardziej korzystny wyrok. Ugoda gwarantuje koniec kłopotów, a w razie niepochlebnej decyzji organu sądowniczego, konflikt może nie zostać zakończony, a tylko bardziej się zaognić – uważa.
Gdy przytaczam wypowiedź dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Michała Bajki o możliwości przyznania Chowańczakom lóż VIP jako zadośćuczynienie, właściciel strony reprywatyzacja.info.pl uważa taką ewentualność za wielce racjonalną. Jeśli na fragmencie działki stoi budynek użyteczności publicznej, istnieje możliwość oddania jego części. Pytam o możliwe rezolucje BGN. Otrzymuję odpowiedź, iż sprawa nie znajduje się obecnie w ich kompetencji. To kolejny sygnał, że tak naprawdę nikt nie wie, kto obecnie panuje nad sytuacją.
BGN nie pierwszy raz wykazuje swoją niemoc. W grudniu 2010 r. Stowarzyszenie Lokatorów złożyło wniosek o udostępnienie informacji o liczbie budynków, które zostały przekazane prywatnym właścicielom w procesie reprywatyzacji. Stowarzyszenie poprosiło także o szacunkowe dane liczby mieszkańców i budowli, które mogą podlegać takiemu działaniu. Biuro zanegowało prośbę tłumacząc, że nie posiada takowych danych, ich przetworzenie i przygotowanie zaabsorbowałoby wielu urzędników, a poza tym informacje te nie są istotne dla interesu publicznego. Możliwe, że odgórna ustawa uregulowałaby dostęp do takich danych i Stowarzyszenie Lokatorów byłoby w stanie z nich skorzystać bez ingerencji BGNu.
Kolejny projekt ustawy reprywatyzacyjnej, a także dotyczącej odszkodowań od postanowień Dekretu Bieruta, przygotowuje Platforma Obywatelska. Warszawa sama nie jest w stanie udźwignąć kosztów zwrotów dla poszkodowanych, dlatego opracowywany akt ma zawierać kwotę, która z budżetu Skarbu Państwa będzie udostępniona stolicy na wypłacanie rekompensat.
Nie jest to pierwsza zapowiedź regulacji prawnej w tym temacie. Czy w końcu doczekamy się pełnowartościowej ustawy dla naszego miasta? Pojawiła się kolejna szansa, lecz dopóki proces legislacyjny się nie rozpocznie, a akt nie trafi do Dziennika Ustaw, pozostaje czekać i liczyć na finalne rozwiązanie sprawy.
Radosław Kołodziejski