Do niedawna myślałam, że czasy inkwizycji minęły bezpowrotnie. Zmieniłam zdanie, gdy 10 lipca spotkałam po Marszu Pamięci trzy przedstawicielki tej zapomnianej grupy.
Wiem, że brzmi to dość absurdalnie, ale opisuję realne zdarzenie, a nie sen. Przejdę do faktów.
Na Krakowskie Przedmieście dotarłam dość późno, bo właściwie na zakończenie marszu, ale moim celem tego dnia były rozmowy na temat ustawy o przymusie szczepień. Po medialnej burzy, jaka rozgorzała na wielu internetowych forach, a zwłaszcza na stronach parlamentarzystów z partii Prawo i Sprawiedliwość, byłam ciekawa, czy tu również dotarły wieści na ten temat i czy ma to odniesienie do petycji pod namiotem „Solidarnych 2010”.
Zaraz po marszu zobaczyłam kilku posłów z PiS-u, uśmiechających się, wymieniających z ludźmi uściski dłoni i pozujących do wspólnych fotografii. Postanowiłam więc wykorzystać okazję, by zapytać o kontrowersyjną ustawę. Wprowadza ona przymus szczepień milionów Polaków, nawet wbrew ich woli.
Dużym zaskoczeniem jest to, że wszystkie partie jednomyślnie ją poparły, pomimo, że łamie nasze konstytucyjne prawo do wolności. Działo się to po cichu, bez medialnego szumu. Wspomnę również, że stoi też w sprzeczności z innymi międzynarodowymi przepisami, które nas, jako ludzi i pacjentów, chronią.
Szczególne zdumienie budzi fakt, że klub parlamentarny partii o pięknie brzmiącej nazwie Prawo i Sprawiedliwość, poparł ten projekt i nawet w Senacie przeszedł on bez jakichkolwiek poprawek. Wywołało to ogromne emocje, zwłaszcza wśród wyborców tej partii, do których i ja się zaliczam. Tylko poseł z PSL-u – już były minister rolnictwa, pan Marek Sawicki, jako jedyny oparł się lobbingowi farmaceutycznemu, a wszystko wskazuje na to, że zrobił to świadomie i dlatego został „odstrzelony”.
Posłowie PiS-u, pytani na forach internetowych o głosowanie nad ustawą, wykazywali się wręcz postawą arogancką. Próbowali sprawę bagatelizować, a gdy to nie działało, bo świadomość w cyberprzestrzeni jest znacznie wyższa, niż przeciętnych oglądaczy telewizji, kasowali zamieszczane na swoich stronach linki na temat tej ustawy i niebezpieczeństwa masowych szczepień. Na koniec usuwali z grona znajomych ludzi, zadających im niewygodne pytania.
Postanowiłam więc spróbować porozmawiać na żywo z jednym z posłów tej partii. Nie zdążyłam jeszcze podejść, gdy zaczepiła mnie kobieta, pytając, czy mam na palcu pierścień Atlantów. Odpowiedziałam, zgodnie z prawdą, twierdząco. Kobieta powiedziała wówczas tonem nieznoszącym sprzeciwu, a wręcz rozkazującym, że to znak masoński i szatański i mam przestać go nosić! Nie zgodziłam się z nią. Zaczęłam tłumaczyć, że jest starszy niż początki masonerii i chciałam powiedzieć, jak działa energia kształtu, wytwarzająca pole ochronne. Nie chciała słuchać i odeszła tak szybko jak się pojawiła.
Podeszłam do posła, a był to pan Andrzej Duda, z pytaniem, dlaczego tak wrogą dla Polaków ustawę o szczepieniach, poparła jego partia. Poseł się zdziwił i udał, że nie wie, o którą konkretnie ustawę mi chodzi, bo tak dużo ich przegłosowali… Wiedziałam, że nie mówi prawdy, ale nie powiedziałam tego głośno. W kilku zdaniach wyjaśniłam o czym mówię, pytając ponownie o wynik głosowania. W odpowiedzi usłyszałam, że taka musiała być odgórna decyzja ich klubu parlamentarnego. Próbowałam wytłumaczyć, jakie niebezpieczeństwo kryje się za tym przepisem i na co nas – Polaków naraża. Przypomniałam fałszywą „pandemię” grypy z 2009r., której skutki, w postaci kilkudziesięciu tysięcy chorych na narkolepsję, głównie wśród młodych ludzi, do dziś obserwujemy w całej Europie. Tylko w Niemczech to liczba 50 000 zachorowań. Powiedziałam też, że austriacka dziennikarka, która wówczas ujawniła spisek WHO i firm farmaceutycznych, znów nas ostrzega, o kolejnej planowanej fałszywej „pandemii”.
Ta ustawa uniemożliwi nam obronę i narazi na utratę zdrowia, a być może śmierć, tysiące Polaków. Nie zauważyłam, by w jakikolwiek sposób temat budził zainteresowanie pana posła. Nie zadał ani jednego pytania. Tylko wysłuchał. Na koniec, gdy prosiłam, by zapoznał się z tematem, obiecał, że to zrobi.
Potem znów go widziałam, jak się uśmiecha i pozuje do kolejnych zdjęć, razem z kolegami. Poczułam bezsens takich rozmów, widząc, aż nazbyt wyraźnie, że my i politycy żyjemy jakby w dwóch odrębnych światach.
Nie miałam za dużo czasu na refleksje, bo znów nagle wyrosła przede mną „nawiedzona” kobieta, ale tym razem z koleżanką. Powiedziały, że mam stanowczo przestać nosić ten pierścień, bo popełniam ciężki grzech i nie mam prawa przyjmować sakramentów, odsyłały mnie do jakiegoś księdza egzorcysty. Padło nazwisko, ale nie zapamiętałam. Ciśnienie mi się podniosło, ale grzecznie, choć z wyraźnym już brakiem cierpliwości, powiedziałam, że to moja prywatna sprawa, co noszę. Usłyszałam wówczas, że jestem „skażona” do czwartego pokolenia tą złą i „nieczystą” energią. Po tej krótkiej wymianie zdań, odeszły.
Ja tymczasem próbowałam zasięgnąć informacji pod namiotem „Solidarnych 2010” pytając, czy wśród petycji jest także ta przeciw ustawie o przymusowych szczepieniach. Niestety, nikt tam nie wiedział, o czym mówię. Jakaś pani, która stanęła koło mnie, zainteresowała się tematem. Po chwili nasza rozmowa została jednak niegrzecznie przerwana przez panie „inkwizytorki”.
Tym razem były trzy. Ostrzegały moją rozmówczynię, żeby lepiej odeszła, bo ja noszę pierścień Atlantów, a to znak szatański i nie wiadomo kim jestem. Mogę być, według nich, „jakąś Ruską”. Dodały jeszcze tekst o „nieczystej” energii i kobieta w pośpiechu odeszła. Przysięgam, że tak było, choć brzmi to niewiarygodnie. Sama nie wierzyłam własnym oczom.
Jedna z „nawiedzonych” dodała, że rozmawiałam z posłem Dudą i może go zaraziłam tą „złą” energią. Nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać z powodu poziomu tych pań, ale próbowałam skierować rozmowę na temat szczepień, który je również dotyczy. Nie chciały wiedzieć, twierdząc, że ja dziwne rzeczy wygaduję i znów tak szybko jak się pojawiły, zniknęły. Tym razem na dobre. Akurat zaczynała się msza pod pałacem, więc pewnie na nią pospieszyły.
Przez chwilę stałam w miejscu, bo mnie totalnie zamurowało. Cała ta sytuacja była dość absurdalna, jakby z innej epoki. Poczułam się tak, jakby ktoś mnie nagle przeniósł w głębokie Średniowiecze. Miałam okazję naocznie się przekonać, jaką przysłowiową „wodę z mózgu” robią „religijnym” kobietom tacy księża jak ksiądz Posacki, czy Natanek. Ponoć drzwi wielu kościołów zdobią plakaty z tzw. zakazanymi dla katolików znakami. Ja niedawno miałam okazję takie plakaty zobaczyć na drzwiach księgarni „Naszego Dziennika”, przy Al. Solidarności, w centrum stolicy. Pamiętam, że moje zdziwienie budziło wrzucenie do jednego worka obok takich symboli jak pentagram czy swastyka, drzewka szczęścia, Feng Shui, motyla, pierścienia Atlantów,czy chińskich symboli Yin i Yang. Te krótkie opisy do każdego znaku są nasycone propagandą, wyjętą żywcem z najciemniejszych epok działalności „inkwizycji”. Budzi też zdumienie fakt, że to wszystko ma miejsce w XXI wieku. Pomijam już kwestię prawdy historycznej, bo to nie podlega dyskusji, gdy człowiek przeczyta, że np.chiński symbol Yin i Yang połączono z Lucyferem. Czysty absurd.
Dla takich osób, jak twórcy tych plakatów i potem nawiedzeni katolicy, próbujący narzucać innym swój sposób myślenia, jak te trzy kobiety w moim przypadku, nie liczy się tolerancja, ani prawo każdego człowieka do postrzegania świata na swój własny sposób. One wiedzą, co jest dla innych dobre i za nich chcą podejmować decyzje.
Muszę przyznać, że w gruncie rzeczy jestem szczęśliwa, że żyję w XXI wieku, bo w innej epoce już by mnie pewnie nie było wśród żywych. Zaciągnęłyby mnie nie tylko do egzorcysty, ale wręcz pomogły ustawić stos i go podpalić.
Pierścień Atlantów noszę od lat i będę to nadal robić. Jest to mój wybór, do którego mam pełne prawo. W obecnej chwili nie wyznaję żadnej religii, choć ateistką nie jestem, bo w Boga wierzę, na swój własny sposób. Nie przestaję być przy tym Polką i osobą myślącą.
Man pełną świadomość czasów, w jakich żyję .Sama chcę dokonywać wyborów w sprawach, które mnie dotyczą. Nikt za mnie nie będzie decydował, co jest dla mnie dobre, czy słuszne, a co nie. Nie daję takiej władzy fanatycznym katoliczkom, ani parlamentarzystom, którzy pełnią w mojej opinii wyłącznie rolę marionetek. Za sznurki pociąga ktoś inny.
Widać to aż nazbyt wyraźnie, jak pomimo sporów politycznych, wszystkie partie potrafią się między sobą porozumieć i przegłosować ustawy, uderzające w dobro Polski i Polaków, a na korzyść lobby farmaceutycznego, jak w przypadku ustawy o szczepieniach. Dogadali się też w temacie ustawy o zgromadzeniach, a także w kwestii przyznania policji szczególnych uprawnień, w tym… prawa do strzelania do kobiet w ciąży i dzieci poniżej 10 roku życia. Kierują się jakimiś „innymi” i dla nas niepojętymi priorytetami. Z naszej strony widać, że nie spełniają roli naszych reprezentantów w parlamencie.
Skoro nie możemy liczyć na polityków żadnej partii, to musimy sami się bronić na wszelkie
sposoby, aby walczyć o naszą wolność, nie tylko jako Polacy, ale także jako ludzie. Tu chodzi o nasze i naszych bliskich zdrowie, a wręcz życie. Protesty w sprawie ACTA pokazały nam drogę. Tylko poprzez takie masowe akcje, odniesiemy sukces, choć w obecnej chwili poprzez nowe ustawy, utrudniające nam wydanie zgody na zbiorowy protest i wysokie kary za tzw „nielegalne zgromadzenia” dla organizatorów, będzie to utrudnione.
Wiem, że w odpowiedzi na tę sytuację, ludzie sami tworzą oddolne inicjatywy obywatelskie, na poziomie lokalnym. Słyszy się, że tu zorganizowano referendum i zmieniono burmistrza, czy gdzieś indziej wójta. Obywatele, kierując się odpowiedzialnością, biorąc sprawy w swoje ręce. Myślę, że to jest dobry kierunek.
Nieważne na jaką partię głosowaliśmy. Tak naprawdę wszelkie spory na tym polu, wrogość i nienawiść, przestają być istotne, gdy widzimy w jakim kierunku zmierzają politycy. Dla mnie stało się to jasne i wyleczyło mnie skutecznie z sympatii do jakiejkolwiek partii politycznej.
W obecnej chwili nie daję zgody ani fanatycznym katolikom, ani politykom, by decydowali za mnie. Jako człowiek, mam prawo do dokonywania własnych wyborów.
Będąc Polką, nie muszę być katoliczką. Gdybym nią nadal była, to mam także pełne prawo do kierowania się tym, co ja uznam, że jest dla mnie dobre. Nie zgadzam się, by narzucano mi jakąś wsteczną dla mnie ideologię, zaczepiano na ulicy i wręcz obrzucano epitetami „skażonej złą energią”. Ludzie, którzy za tym stoją, potępiają bioenergoterapię, różdżkarstwo czy alternatywne formy leczenia, które okazują się często skuteczniejsze niż tradycyjna medycyna, oparta na chemii. Uważam, że nie mają prawa narzucać innym swojego światopoglądu, bo jak widać na moim przykładzie, prowadzi to do wrogości wobec ludzi inaczej myślących. W większym stopniu obserwujemy to na przykładzie ustawy o szczepieniach, gdzie ktoś ogłosi pandemię np. kolejnej fałszywej grypy, jak ta z 2009r.
Pamiętając to co się wówczas zdarzyło i co obecnie słyszymy na temat narkolepsji, będącej skutkiem ubocznym tamtych szczepień, nie będziemy mieć nigdy pewności, że to co nam WHO i firmy farmaceutyczne przygotowały, jest bezpieczne. Pytam więc, jakim prawem politycy uchwalili, że w wypadku, gdy nie wyrażę zgody, bojąc się konsekwencji tego szczepienia, a dodam, że firmy farmaceutyczne, nie dają gwarancji bezpieczeństwa swego produktu, zostaję zaatakowana w swoim domu przez pracownika Sanepidu, który pod eskortą policji, wbrew mojej woli, wleje mi dożylnie jakiś płyn, o którym nic nie wiem. Gdyby szczepionka była nawet bezpieczna, to dlaczego ktoś chce za mnie decydować i dokonać na mnie przemocy, bo tak z mego punktu widzenia będzie to wyglądało. Żyjemy wszak w społeczeństwie demokratycznym, przynajmniej teoretycznie, to co się tu dzieje?
Czyżby to była prawda, że zmierzamy w kierunku NWO czyli tzw. nowego porządku świata, gdzie będzie jeden globalny rząd i jedna religia. Ludzie dostaną mikrochipy i niewiele będą mieli do powiedzenia? System będzie za nich decydował. Obecny papież poparł już tę ideę. Słyszałam, że to, co się u nas teraz dzieje, nie dzieje się przypadkiem.
Jesteśmy ponoć krajem pilotażowym i właśnie w kierunku państwa policyjnego zmierzamy. Może to jedna z tzw, „teorii spiskowych” powiedzą niektórzy, ale warto szukać informacji poza oficjalnymi mediami i walczyć o nasze demokratyczne prawa do wolności wyboru w każdym aspekcie życia.
Elżbieta Szczerkowska