68 lat temu powstańcy z Armii Krajowej walczyli o wolność z nazistowskim okupantem, dziś z kolei próbują stawić opór światu rozrywki. Czy ta walka ma sens i o co tak naprawdę się toczy?
Świadomość, że pierwszego sierpnia będziemy obchodzić 68 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego jest dziś u przeciętnego Kowalskiego porównywalna z świadomością zbliżającego się koncertu Madonny. Po raz kolejny, występ amerykańskiej piosenkarki koliduje z ważną datą w polskim kalendarzu świąt i rocznic. Niespełna trzy lata temu Madonna zagrała w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Oczywiście ta dziwna zbieżność dat, w których są organizowane koncerty budzi znowu oburzenie. Środowiska katolickie i świadkowie powstania ubolewają, nad tym, że dzień, który przyniósł wielu ludziom śmierć dla innych będzie czasem zabawy.
Znamienne są słowa wypowiedziane przez byłego żołnierza AK proszącego o poszanowanie pamięci jego poległych kolegów na konferencji prasowej w sprawie obchodów powstania: – Wieczorem, tego dnia ma się odbyć koncert na Stadionie Narodowym. Jest to dla nas smutne, bolesne, w tym dniu, kiedy odjemy hołd poległym. Ja rozumiem, żeby był to koncert ku uczczenia pamięci, ale wiemy, że program artystki nie będzie obejmował takich elementów.
Marketingowe reguły gry
Tylko czy akurat właśnie takie wypowiedzi nie są na rękę organizatorom koncertu? Nie kwestionując oczywiście troski o pamięć ofiar. Organizatorom koncertu przecież zależy, jak nikomu innemu, żeby ten temat nie schodził z medialnego topu. Wybierając jakikolwiek termin koncertu, czy to będzie pierwszego sierpnia czy 22 maja, cały sztab Madonny oczekuje na promocję. Dziś dostaje ją bezpłatnie, za każdym razem kiedy ktoś wypowiada się o zbieżności imprezy na Stadionie Narodowym z rocznicą Powstania Warszawskiego.
Powstańcy zdają sobie sprawę, że walczą z wiatrakami mówiąc „wiemy, że mimo naszych apeli koncert i tak się odbędzie”. Jaki jest więc cel podnoszenia sprzeciwu? Przecież nawet gdyby impreza na Narodowym została odwołana, nie można byłoby liczyć, że 60 tys. ludzi, które zamierzało się bawić, pójdzie nagle na oficjalne uroczystości. Kombatanci, wiedząc o tym, postawili poprosić organizatorów przynajmniej o symboliczną minutę ciszy przed koncertem, a dziennikarzy o rozreklamowanie wszystkich wydarzeń związanych z 68 rocznicą Powstania.
Natężenie informacji medialnych o zbieżności daty występu Madonny i obchodów Powstania spowodowały, że dziś więcej osób wie, gdzie i kiedy odbędzie się koncert, niż gdzie będzie można oddać hołd poległym. I to za pewne chcą zmienić kombatanci wraz z dyrekcją Muzeum Powstania Warszawskiego. Jednak niepotrzebnie sami dają mediom pretekst do zestawiania tych dwóch wydarzeń mówiąc, że w ten dzień nie powinien odbyć się koncert. To zrozumiałe, że uważają pierwszego sierpnia za datę szczególną w historii miasta. Jednak każda wypowiedź na ten temat podsyca tylko medialny szum, który jest na rękę organizatorom koncertu, ale już nie koniecznie powstańcom.
Tutaj działają zasady marketingowe. Nie chodzi o to, żeby zakłócić czy umniejszyć znaczenie uroczystości związanych z Powstaniem, chodzi o to, żeby jak najlepiej wykorzystać je do promocji koncertu Madonny.
Kombatanci na niepewnym gruncie
Ludzie, którzy poświęcili swoje zdrowie (pomijając słuszność rozpoczęcia powstania warszawskiego), są osobami zbyt zasłużonymi, aby prosić grzecznie o uszanowanie pamięci swoich kolegów. To Urząd Warszawy wydając zgodę na koncert Madonny pierwszego sierpnia, powinien się ewentualnie tłumaczyć i chronić interes kombatantów. Co ciekawe w budynku Urzędu Miasta wydano najpierw pozwolenie na imprezę, by później zwołać tam konferencje prasową, na której powstańcy wyrażali swój sprzeciw wobec tej decyzji.
Najlepiej, gdyby środowisko ludzi związanych z Powstaniem Warszawskim nie wdawało się zbyt często w dyskusje typu „powinien być koncert, czy nie?”. Mają oni o wiele więcej do zaoferowania, kiedy opowiadają o historii Powstania, a tak zostali wplątani w jakąś dziwną grę, której sami do końca nie rozumieją.
W innych kwestiach bardzo szybko orientują się, że ktoś chce ich wykorzystać, np. w sprawie znaku Polski Walczącej. – Podjęliśmy inicjatywę i złożyliśmy odpowiednie dokumenty do Urzędu Patentowego zastrzegające znak kotwicy Polski Walczącej, który naszym zdaniem często jest wykorzystywany w sposób niewłaściwy, np. podczas imprez sportowych, czy też jako nadruk na koszulkach oraz kubkach do kawy – podkreślili. Taka aktywna postawa w tym przypadku jest w pełni zrozumiała i zapewne przyniesie oczekiwany skutek.
Sprzeczne sygnały Urzędu Miasta
Problem z koncertem Madonny jak i cała dyskusja na ten temat jest skierowana w niewłaściwym kierunku. Najbardziej zastanawiające są przede wszystkim decyzje władz stolicy dotyczące kalendarza imprez kulturalnych w Warszawie. Pytanie brzmi, czy Powstanie Warszawskie jest na tyle ważnym wydarzeniem w historii stolicy, że powinno zakazać się pierwszego sierpnia organizacji wielkich imprez rozrywkowych?
Odpowiedzi musi udzielić Urząd Miasta, który wysyła sprzeczne komunikaty. Najpierw godzi się na koncert a później, kiedy już napływają do niego protesty stara się ratować sytuacje „akcentami powstańczymi” przed imprezą. – Chcemy też wpleść w koncert Madonny, czy przed koncertem Madonny jakieś powstańcze akcenty – tłumaczy rzecznik prasowy Urzędu m.st. Warszawy Bartosz Milczarczyk.
Na szczęście następne wielka impreza, czyli koncert Red Hot Chili Peppers odbędzie się w 27 lipca, dzień niepowiązany w żaden istotny sposób z historią Warszawy.
Łukasz Kostubiec
Przeczytaj więcej o pierwszych oficjalych obchodach likwidacji warszawskiego getta.