Mecz z Czechami był naszym być, albo nie być w turnieju. Zapowiadany jako prawdziwa batalia. I rzeczywiście coś w tym było, bo nasi zawodnicy po boisku poruszali się niczym żołnierze na polu minowym. Niezwykle ostrożni, bez nawet odrobiny fantazji i szaleństwa.
To było tak…. Punktualnie o 20.45 na Stadionie we Wrocławiu ktoś umieścił cykająca bombę. Planowany wybuch- 90 minut po uruchomieniu. Typowy zapalnik działający z opóźnieniem. W rolę wybawcy i sapera zarazem wcielił się niejaki Franciszek Smuda ze swoim jedenastoosobowym zespołem ,,specjalistów”. Pierwsze 45 minut walki z ładunkiem czeskiego pochodzenia napawało lekki optymizmem. ,,Frantz” sprawiał wrażenie człowieka pewnego siebie, który nie po raz pierwszy został przydzielony do misji specjalnej. Wziął zatem chwile przerwy. Wraz ze swoim sztabem ukrył się gdzieś w kuluarach wrocławskiej areny, by po kilkunastu minutach przystąpić do ostatecznego unicestwienia przeciwnika. Nagle jednak w oczach naszych ekspertów pojawił się strach. Opanowała ich bezradność. Wszyscy razem, jak jeden mąż usiedli gdzieś z boku i patrzyli jak zegar wybija kolejne minuty tej jednostronnej potyczki. Dowódca Smuda wił się jak w ukropie, pokrzykiwał, udzielał wskazówek. Nic jednak nie mógł zmienić. Ludzie, którym tak ufał, których przecież sam powołał do tej misji zawiedli go… GODZINA ZERO WYBIŁA. Czeska konstrukcja, nie uważana wcale za najlepszą w swojej kategorii, pokonała polską myśl szkoleniową. Wybuch był przeraźliwy. Porównywalny do eksplozji reaktora jądrowego, swoim zasięgiem objął w przybliżeniu jakieś 312 tys. km 2 . Polskie nadzieje zostały zrównane z ziemią.
Jak udało się nam ustalić grupa specjalistów , pod wodzą Smudy już od dwóch lat przygotowywała się do tego zadania. Dlaczego więc nie wyszło? Zabrakło odwagi? Jakiejś jednej odpowiedzialnej decyzji? A może takie misje po prostu nie są dla nas? Może powinniśmy się skupić na czymś mniej spektakularnym i widowiskowym, jak np. zbiórka żywności dla PCK lub wspierać akcje ,, Cała Polska czyta dzieciom”. Takie kampanie są przynajmniej pożyteczne i zawsze spotkają się z pozytywnym odzewem ze strony społeczeństwa. Nie to żeby biedronka kojarzyła się negatywnie, ale może warto. I jeszcze jedno. Po wczorajszym z ulga odetchnął chociaż sektor odzieżowy. Sezon na koszulki z napisem ,,Polacy nic się nie stało” uważam za otwarty. Są wszystkie rozmiary – sprawdziłem.
Hubert Sławek