Nowy – stary punkt zapalny: Iran!
Ostatnio coraz częściej słyszymy niepojące wiadomości z pewnego zakątka świata. I to nie tak daleko od miejsca, gdzie walczą nasi chłopcy.
To nie Afganistan ani Irak – te miejsca już od dawna nie emocjonują światowej prasy. To Iran. Tak, sąsiad Iraku oraz Afganistanu – największy kraj muzułmański (ale nie arabski, Irańczycy by się obrazili na porównanie ich do Arabów). Iran spędza sen z powiek nie pierwszego już prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki. I nie tylko. Niestety także Polacy powinni na tą część świata uważnie patrzeć. Cena ropy naftowej i gazu zależy bezpośrednio od tego jak bezpieczny jest rejon Zatoki Perskiej.
Iran to wielki i bogaty kraj. Z historią sięgającą paru tysięcy lat wstecz. Muzułmański, ale nie arabski, jednak tak jak większość krajów wyznawców Allaha mający wspólnego wroga – Izrael oraz Amerykę. Na nieszczęście dla nowoczesnego świata Iran jest położony nad Zatoką Perską. I jest w stanie zablokować cieśninę Ormuz (z Zatoki Perskiej na Morze Arabskie) którą przepływa 40% światowej produkcji ropy naftowej. I potrafią to zrobić bez użycia siły. Jak? Pokazali to w zeszłym tygodniu. Powiedzieli, że będą przeprowadzać ćwiczenia rakietowe i cieśnina była wolna od statków przez 3 godziny. Wszyscy się bali podpływać. Oczywiście działo się to przy obecności większości floty wojskowej tego kraju. Amerykanie – mający w pobliżu swoją Piątą Flotę przyglądali się bardzo uważnie co się dzieje.
Nie byłoby problemu, gdyby Iran od wielu lat nie próbował zrobić swojej bomby atomowej. A trzeba powiedzieć, że oni wcale nie muszą od nikogo kupować rudy uranu. Oni mają swoją rudę. Jeden problem z głowy – dostęp do rudy jest regulowany na poziomie ogólnoświatowym. Nie da się po prostu kupić materiału radioaktywnego legalnie. Międzynarodowa Agencja Atomistyki ma za zadanie właśnie ograniczać możliwości swobodnego przepływu takich substancji. Agencja ma też za zadanie sprawdzać, czy jakiś kraj nie próbuje wykorzystać technologii do wytworzenia bomby atomowej. Iran nie od dziś pragnąłby mieć taką broń. Na świecie jest kilka krajów, które oficjalnie głoszą, że mają taką broń – to wielka piątka Organizacji Narodów Zjednoczonych: USA, Rosja, Wielka Brytania, Francja i Chiny. Istnieje także kilka innych, o których wiadomo, że mają taką broń, choć się do tego nie przyznają: Korea Północna, Indie i Pakistan, Izrael. O ambicje atomowe oskarżano niegdyś Libię (ale Kadafi się wystraszył i zaniechał prób), Irak – razem z Francuzami wybudował reaktor atomowy, dzięki któremu mógłby wzbogacać uran do produkcji bomby atomowej, ale Izrael w niebywale śmiałym ataku prewencyjnym zniszczył prawie dokończony reaktor, raz na zawsze grzebiąc program atomowy tego kraju. A Republika Południowej Afryki wyprodukowała 4 bomby, ale po upadku apartheidu zdeponowała swoje głowice w Izraelu. Niepotwierdzone źródła mówią, że Indonezja i Brazylia pracowała nad własną bombą. Iran jednak w tym zestawieniu wskazuje się na najbardziej nieprzewidywalnego z graczy.
Najpoważniejszym pretendentem do członkostwa w tym wyjątkowym klubie jest jednak Iran. O ile pozostałe kraje raczej nie mają aż tak zaciekłych wrogów (może oprócz Pakistanu i Indii) to Iran ma na pieńku z większością wolnego świata. Począwszy od Izraela i Stanów Zjednoczonych na innych krajach nie pozostając. Większość arabskich krajów patrzy na nich z obawą (może oprócz Syrii). Ich nienawiść do Izraela jest tak wielka, że od lat wspomagali terrorystyczne organizacje walczące z Izraelem, byli pomocnikami Organizacji Wyzwolenia Palestyny Jasira Arafata, finansowali Hamas. Od lat też nazywają Stany Zjednoczone Wielkim Szatanem. Ta nienawiść nie jest obustronna, ale rządzący Iranem Ajatollahowie przynajmniej mają dobry powód – USA wspomagały ostatniego szacha Iranu na stanowisku. A świat zawisł na krawędzi wojny, gdy Iran zajął budynki amerykańskiej ambasady, a specjalna akcja komandosów zakończyła się fiaskiem. USA nie można powiedzieć, żeby nienawidziły Iranu, ale specjalnie miłością ich nie darzą. Ponadto Irak, kiedyś sojusznik Amerykanów urządził im bardzo krwawą wojnę w latach 80tych. Większość uzbrojenia pochodziło z USA. Nieoficjalne dane mówią, że zginęło na tej wojnie milion Irańczyków.
Iran jest w stanie zablokować cieśninę Ormuz i tym sposobem wywindować cenę ropy naftowej do poziomu który spowoduje ogólnoświatową zapaść gospodarczą. Do tego nie można dopuścić. Oczywiście Ameryka też ma swoje pionki w regionie – zwłaszcza swoją flotę z najpotężniejszym orężem – lotniskowcem. Ale nie widać specjalnych możliwości, żeby Amerykanie próbowali zrobić to co z Irakiem – wejść tam z wojskiem. Iran jest kilka razy większy i ludniejszy. Ma wysokie i niebezpieczne góry, zamiast płaskich regionów Iraku, oraz ma ludność generalnie nastawioną wrogo do Ameryki. Poza tym Iran może militarnie odpowiedzieć. Może nie na dłuższą metę, ale opór byłby zdecydowanie większy niż u sąsiada. Patrzmy uważnie w tym kierunku – jeśli Iran rzeczywiście zacznie się bawić – my za to zapłacimy. Ilekroć pojedziemy zatankować nasz samochód!
Artur Pomper