Stało się coś niezwykłego. Rzecz bez precedensu. Zupełnie niezrozumiała. Niebezpieczna. Za swoją wypowiedź, w gruncie rzeczy mało kontrowersyjną przełożony księdza Bonieckiego zakazał mu wypowiedzi medialnych poza rodzimym Tygodnikiem Powszechnym.
Dość powiedzieć, że to spotkało się z kontrreakcją. Wlepki z wizerunkiem księdza Bonieckiego – „ks. Boniecki ma głos w moim domu rozeszły” się jak świeże bułeczki. Bo głos tego duchownego przez lata uważany był za głos rozsądku. Głos, z którym powinno się liczyć – nie tylko dlatego, że należał do księdza, ale że należał do wyjątkowo inteligentnego człowieka jakim jest ksiądz Boniecki.
Polski kościół ma niejedną twarz. Z jednej strony jest ojciec Rydzyk – z jego wersją jedynie słusznej panującej religii prawdziwego patriotycznego Polaka. Z drugiej mamy głos rozsądku jakim jest ksiądz Boniecki. I to jest dobre, że jest jakaś debata. Ale gdy uniemożliwia się głos jednej ze stron debata ma postać monologu.
Dotychczas zakazywano wypowiedzi medialnych księżom, którzy jawnie głosili herezję, zachęcali do nienawiści lub rozpowszechniali nienawiść. Teraz to się zmieniło. Zakaz dostał osoba w polskim kościele niezwykła. Człowiek – instytucja, można by rzec. Persona która nieraz pokazała, że ma do powiedzenia tylko mądre i potrzebne rzeczy. To ksiądz Boniecki nie bał się napisać o arcybiskupie Petzu – który molestował seksualnie członków chóru. To ten ksiądz jako jedyny pojawił się w Jedwabnym. Nikt inny nie miał odwagi. I za co uciszono księdza? Bo powiedział, że krzyż wiszący w sejmie, wisi tam „niefortunnie”. Odniósł się do tego jak on tam zawisł. Nocą, po kryjomu, wniesiony ukradkiem. Zamilkł też za słowa o Nergalu – Adamie Darskim, jurorze jednego z wokalnych programów muzycznych. Boniecki powiedział, że jego wybór był błędem, ale nie wolno wyzywać tego człowieka od satanistów. Nawet spalenie biblii tego człowieka nie czyni.
To smutne, że prowincjał zakonu okazał się osobą taką prowincjalną. W Polsce potrzebna jest debata o takich sprawach. Ksiądz Boniecki nigdy takich tematów się nie bał. I miał zawsze coś mądrego na ten temat do powiedzenia. A jego słowa nie były ani wulgarne, ani pełne agresji, nie były także herezją. Chyba, że ktoś nazywa herezją prawdą historyczną – jak ta odnośnie zawieszenie krzyża w Sejmie. Nie można negować faktów. Bo ten fakt jest potwierdzony. Tylko, że mówienie o krzyżu w momencie gdy Palikot chciałby go ściągnąć ze ściany sejmowej uważane jest jako „niepatriotyczne”. Bo chrześcijańskość łączy się z polskością w sposób nierozerwalny. Tak przynajmniej opowiada jedna opcja polityczna gotowa za krzyż umrzeć. Tylko, że ta sama opcja polityczna używała podobnego krzyża do doraźnej politycznej prywaty. Mówię tu oczywiście o krzyżu przed pałacem prezydenckim po katastrofie prezydenckiego samolotu. Gdzieś przeczytałem, żeby przenieść sejmowy krzyż w to same miejsce gdzie krzyż sprzed pałacu – do kościoła świętej Anny. Tam straci na ważności i znaczeniu. Może to jest dobry pomysł. I choć nie widzę obecnego sejmu głosującego za zniesieniem krzyża – to wydaje mi się, że Trybunał Konstytucyjny uzna rację palikotowców. I że każe go zdjąć. Albo nakaże dodać inne symbole religijne – gwiazdę Dawida, krzyż prawosławny czy też tatarski, muzułmański półksiężyc? W polskiej konstytucji jest mowa o państwie świeckim – wydaje się, że krzyż w sejmie tej zasadzie się przeciwstawia. A z pewnością nie pomógł w żaden sposób dyskusji, ani stanowienia dobrego prawa dotychczas.
Ksiądz Boniecki jako jeden z bardziej znanych głosów kościoła powinien mieć głos. Zawsze. Bo on wnosi rozum do debaty. Człowieczeństwo do argumentacji. Kapłaństwo do ocen. I wielką wagę słowa. Dlatego tego słowa nie można mu odbierać. Nie w momencie gdy inni księża głoszą hasła nienawiści, pogardy, ksenofobii. Ksiądz Boniecki ma w moim domu głos. Mam nadzieje, że Waszym także.
Artur Pomper