skład nowego polskiego rządu ujawniony. Ponad pięć tygodni minęło od wyborów, a my dopiero dziś poznaliśmy skład nowego rządu. Niespodzianek było sporo. Największa to chyba poseł Gowin, filozof jako minister sprawiedliwości oraz brak Schetyny w rządzie (to drugie to raczej mniejsza niespodzianka).
Rząd ma też ładną twarz w postaci posłanki Muchy, która będzie się zajmowała po raz pierwszy sportem. Zagadką natomiast jest obsadzenie ministerstwa pracy oraz polityki społecznej wyjątkowo młodej osoby(zaledwie trzydziestolatek!). Poza tym ni mniej ni więcej aż jedenastu nowych ministrów. Rekonstrukcja? Nie, raczej rewolucja. Ci, co pozostali w rządzie to już starzy wyjadacze, a reszta? Któż to może wiedzieć?
Premier Tusk rozegrał to po mistrzowsku. Porozumiał się z prezydentem w sprawie dat, żeby nie kolidowały z polską prezydencką w Unii Europejskiej. Rozwalił w puch wewnętrzną opozycję usuwając byłego marszałka, a teraz już nikogo(przepraszam, wciąż posła) – Grzegorza Schetynę. Zrobił sobie odpoczynek, gdy inni kruszyli kopie o takie ciekawe i potrzebne rzeczy jak krzyż w sejmie. On dzielił i rządził na swoim poletku. I w końcu się wydało jak on ten torcik podzielił. Pawlak jako koalicjant utrzymał stan posiadania, z wielce pożądanym przez ludowców ministerstwem rolnictwa z Markiem Sawickim. Arłukowicz – najgłośniejszy transfer z Sojuszu Lewicy Demokratycznej dostał obiecane ministerstwo zdrowia. Władysław Kosiniak-Kamysz zastąpił panią Fedak na arcytrudnym polu polityki społecznej. Zobaczymy co on potrafi, ale w tym momencie wydaje się, że Pawlak (nowy minister jest ludowcem) i Tusk mogli wybrać kogoś bardziej doświadczonego. Podobno ten, o którym mowa odmówił już dwukrotnie zostania ministrem kilka lat temu. Godne to podziwu, nieprawdaż?
Posłanka Mucha, od jutra (od wotum zaufania dla rządu) minister sportu nie tylko utrzyma liczbę kobiet w gabinecie i z pewnością go ozdobi. W razie potrzeby premier może być przy niej bezpieczny, jako że pani Mucha posiada czarny pas w karate.
To co nie dziwi, to pozostawienie wyjątkowo popularnego Radka Sikorskiego jako ministra spraw zagranicznych. Oraz dobrze radzącego sobie w ekonomii – profesora Rostowskiego. Należy mu się choćby za to jak utarł nosa Napieralskiemu w debacie telewizyjnej o ekonomii. To on jest też architektem naszej obrony przed kryzysem gospodarczym. Na razie skutecznie. Przez następne 4 lata będzie kierował naszą gospodarką jako minister finansów. Chyba coś dobrego się dzieje, skoro jest on pierwszym ministrem finansów, który będzie urzędował przez dłużej niż jedną kadencję.
Pracy nie straci także nowy minister zajmujący się polską armią. Po odwołaniu Klicha, w wyniku wielkiej wtopy katastrofy smoleńskiej, Tomasz Siemioniak nie miał czasu, żeby coś źle zrobić. A jak pogłoski z dowództwa armii dochodzą minister całkiem nieźle sobie poradził w pierwszych tygodniach swojego urzędowania. Szkoda tylko, że ostatnio ze służby odeszło paru najmłodszych i najlepiej znających się na rzeczy generałów. Takich, co naprawdę dowodziło liniowymi jednostkami wojskowymi (głównie w Iraku czy Afganistanie) i co miało być przyszłością polskiej armii. Może jeszcze powrócą? Zobaczymy.
Największym zaskoczeniem jest jednak Jarosław Gowin. Ten jeden z najbardziej znanych twarzy Platformy dotąd nie miał do czynienia z prawem. No, może oprócz próby wprowadzenia ustawy o in vitro. A teraz zostanie ministrem sprawiedliwości. Ten doktor filozofii, a także dyrektor prywatnej szkoły wyższej (imienia ks Tischnera w Krakowie) będzie pierwszym ministrem sprawiedliwości nie związanych w żadnym stopniu z wymiarem sprawiedliwości. Nawet PiS wybrało na to stanowisko prawnika, jakim jest Ziobro. Na plus można mu zaliczyć większe doświadczenie życiowe. Ale jak się sprawdzi jako minister? Tylko czas pokaże.
Tusk pokazał swoją drużynę. Sporo to trwało, ale już ich znamy. A niektórych wkrótce poznamy. Patrząc na poprzednią ekipę Tuska, chyba gorzej być nie może… Choć jak przypomnę sobie gabinet Jarosława Kaczyńskiego – to widać, że można. Więc do dzieła Tusku! Niech te kolejne cztery lata będą lepsze. Lista ministrów, którzy sobie nie poradzili jest długa – nawet w ostatnim rządzie – popatrzcie na pana od autostrad (pominę jego nazwisko, niech odejdzie precz!). Minister Klich. Niech odpoczywa w pokoju, najlepiej gdzieś w Mongolii, albo na jeszcze bardziej prestiżowym miejscu reprezentując Polskę. Dziś czas na jedenastu nowych ministrów. Dajmy im szansę. Rozprawimy się z każdym z nich. Po kolei!
Artur Pomper