Zielony Dziennik

Dziennik emigranta: priorytety tej kadencji sejmu

29.10.2011 Torquay
Dziennik emigranta: czym powinien zająć się nowy Sejm?

Co jest najważniejszego w Polsce? Czy sprawa krzyża w Sejmie? Czy nauczanie religii w szkołach? Czy może ekonomia? Czy ratowanie strefy euro? Czy problemy z sąsiadami – Białorusią oraz Litwą? Czy może sprawa związków pozamałżeńskich? Ja osobiście myślę, że ekonomia. Tylko, że to jest nudne. Szalenie nudne. Ile to już miesięcy słyszymy słowo kryzys odmieniane przez wszystkie przypadki? To jest nudne, i chociaż na pewno szalenie ważne, to jednak medialnie oraz życiowo niezmiernie nudne. Kolejne niedobre wieści z Grecji, Włoch czy Hiszpanii i jeszcze z tysiąca innych miejsc. Jestem pewien, że znaczna część ludzi ma tego po dziurki w nosie. Może dlatego Palikot wziął się za rzeczy, które odciągną uwagę od rzeczywistych problemów?

Takie odciąganie od realnych problemów na krótką metę może być w porządku. Ale tak naprawdę to jest pewna powtórka z rozrywki. Za niedługo pewnie Palikot weźmie się za aborcję, czyli temat zastępczy od prawie dwudziestu lat. I cała ta Palikotowa nagonka to jest takie wielkie zadymianie obrazu. A ten obraz nie jest ciekawy. Przypomnę czekamy na drugą falę kryzysu, a z pierwszej wcale tak dobrze nie wyszliśmy. Bezrobocie rośnie – najbardziej wśród najmłodszych pracujących(tych poniżej 25 roku życia). Wkrótce będzie dwa miliony osób bez pracy ( na razie jest niecałe 200 tysięcy mniej). Dług publiczny rośnie i jeśli ktoś zaatakuje złotówkę to się może okazać, że przekroczyliśmy 55% długu. Podobno w przyszłym roku cokolwiek zrobimy przekroczymy pierwszy z konstytucyjnych progów. Co zmusiłoby rząd do znacznego cięcia we wszystkich resortach. Może nie grozi nam to się dzieje teraz w Grecji, ale z pewnością cięcia musiały by objąć wszystkie dziedziny, w których rząd się wtrąca w nasze życie. Od zasiłków dla bezrobotnych, poprzez remonty dróg, czy ważne inwestycje strukturalne. A trzeba powiedzieć, że rząd już próbował kreatywnej księgowości, po to, żeby inaczej liczyć nasz dług publiczny. Mówiąc inaczej, wszelkie problemy które postanowił naprawić Palikot, nie żeby nie były ważne, ale bledną przy tym, co rzeczywiście jest potrzebne. I to nie ma znaczenia co sondaże mówią. Bo jestem przekonany, że przeciętny człowiek ma w nosie czy krzyż wisi w Sejmie. Ale z pewnością nie jest mu obojętne czy państwo zapłaci mu w przyszłym miesiącu za emeryturę, albo czy nagle nie zabraknie leków refundowanych. A to są realne możliwości.

Nie samymi oszczędnościami można ratować sytuację. Nasza sytuacja nie jest podbramkowa, ale jeśli znajdzie się ktoś taki jak pan Soros, który kiedyś zaatakował wysokie notowania funta, różnie może się zdarzyć. Polska stopniowo, rok po roku, zadłuża się coraz bardziej. Pożyczamy coraz więcej. W zeszłym roku do zbilansowania wydatków z dochodami brakowało prawie sześciu procent! Rząd obiecuje obniżkę tego wskaźnika do niespełna 2,9%, ale to nie będzie łatwe. Zwłaszcza gdy zmniejszają się prognozy naszego wzrostu. To są naczynia połączone. A tu Palikot, zamiast pomagać w szukaniu rozwiązań, zajmuje się mniej ważnymi rzeczami. Mówiąc to chcę zaznaczyć, że podoba mi się idea świeckiego państwa, które nie faworyzuje żadnego z wyznań. Tak jest napisane w polskiej konstytucji, to może wypadałoby to urzeczywistnić. Myślę, że Kościół w Polsce ma wystarczający majątek, żeby nie wyciągać pieniędzy z budżetu. To nie jest potrzebne. A jeśli mu za mało – niech się dorzucą wierni, tak jak choćby w Niemczech – w postaci podatku dla wiernych. Nie obciążałoby to budżetu, a Kościół miałby pieniądze. Jednocześnie okazałoby się ilu tak naprawdę jest tych katolików w Polsce. Bo osobiście uważam (jestem wierzący), że jeśli dopłacamy do kościoła z budżetu – to łamiemy prawa tych, co do tego kościoła nie należą. Czyli łamiemy konstytucję.

Palikot podobno zrobił szczegółowe badania sondażowe, które pomogły mu ocenić, czego tak naprawdę ludzie chcą. I to dlatego miał takie a nie inne hasła w czasie kampanii. To i pomoc Tymochowicza (speca, od marketingu politycznego) pozwoliło mu uzyskać 10% poparcia wyborców. Chwała mu za to, że chce to, co obiecywał zrobić. To wyjątkowo odważne. I zupełnie odmienne od wszelkich innych polskich partii. Ale czy najważniejsze? Skoro sam mówi, że to kraj czy też państwo jest dla niego najważniejsze – to niech to pokażę. Mała bitwa o krzyż w Sejmie to nie jest to, co jest najważniejsze. Na pewno nie w tej chwili. Choć z drugiej strony wszystko blednie przy fakcie, że wciąż nie mamy nowego rządu, ponad miesiąc po wyborach.

Artur Pomper