Ostatnio stało dość popularne określenie „polepszacze jakości pieczywa”. Historia ich stosowania jest znana od ponad 100 lat, lecz dziś, gdy produkcja piekarska oraz cukiernicza ma szczególnie charakter potokowy, a jakość musi być standaryzowana.
Mechanizacja produkcji nawet w małych piekarniach rzemieślniczych, nowe metody technologiczne podnoszące efektywność i związane z nimi specyficzne wymagania wobec ciast (zawiesin) wymusiły wręcz konieczność ich stosowania z drugiej zaś strony tak do końca nie mają one wiele wspólnego ze zdrowiem.
Polepszacze dodaje się przede wszystkim do chleba. Po co?
Dlaczego w dzisiejszych czasach nie można już upiec zwykłego bochenka na zakwasie? Dziś na masową skalę nie byłaby możliwa produkcja pieczywa z całkowicie naturalnych składników. Trwałoby to zbyt długo, a proces produkcji byłby nieopłacalny. Polepszacze dodaje się masowo – dla polepszenia wyglądu i zwiększenia objętości. Na szczęście są piekarnie, które pieką chleb metodą tradycyjną. Takie pieczywo ma zachowaną odpowiednią kwasowość z kwasu mlekowego, który powoduje rośnięcie ciasta. Nawet jeśli chleb ma zakalec, jest o wiele zdrowszy i smaczniejszy od każdego z polepszaczem.
Produkty pozbawione całkowicie chemii?
Dziś już takich nie ma. Wszystko co trafia do nas, czyli konsumentów, jest w większym lub mniejszym stopniu urozmaicone „chemią”. Na każdym produkcie „wzbogaconym” powinna być umieszczona informacja, jakie „E” zostało do niego dodane. Owe „E” to dopuszczone przez Unię Europejską substancje dodatkowe, używane w produkcji żywności. Jest ich 315. Podzielone są według funkcji, które określają ich rolę.
Po co dodawane są substancje chemiczne do pożywienia?
Produkty spożywcze muszą być zabezpieczone przed psuciem się, zabrudzeniami, muszą także „ładnie wyglądać”. Aby to osiągnąć, producenci sięgają po chemię. Każda substancja dodawana do produktu ma swoją funkcję technologiczną. Barwniki na przykład, czyli koloranty, mają właściwie jedno zadanie: polepszyć cechy organoleptyczne produktu, to znaczy poprawić jego wygląd. Obecnie mamy aż 43 barwniki dopuszczone jako substancje dodatkowe. Przed naszym wejściem do Unii w Polsce było dozwolonych 6 barwników syntetycznych. Mieliśmy bardzo ostre kryteria – z obawy przed rozwojem chorób nowotworowych – i sporą grupę barwników naturalnych. Teraz mamy 43 możliwości barwienia syntetycznego. Z tego 18 barwników ma ściśle określoną ilość, w jakiej można ich użyć w produkcji. Oczywiście to, że mamy aż tyle dozwolonych barwników, nie oznacza, że można je dodawać do wszystkiego. Jest wiele grup produktów, których wogóle nie wolno barwić barwnikami syntetycznymi, tylko naturalnymi. Należą do nich m.in. czekolady, cukierki czekoladowe, mleko, jaja i przetwory z jaj, soki owocowe, dżemy, kawa, sól, mąka, cukier i wiele innych.
Co mamy jeść, skoro wszystko może nam zaszkodzić?
Zdrowy rozsądek przede wszystkim.. Trzeba wybierać mniejsze zło. Jeśli w składzie produktu jest wymienionych bardzo dużo składników dodatkowych, zastanówmy się, czy koniecznie musimy to jeść. Tak naprawdę jednak jesteśmy skazani na chemię.
www.Ecoportal.com.pl, Julian Z. Pankiewicz