Blog 14.09.2011 Torquay
Dziennik emigranta: bieda biedzie nie równa.
Ostatnio pojawiają się doniesienia jak to źle jest w Ameryce. Że coraz więcej osób jest uważanych za biednych. Że coraz więcej jest bezrobotnych. Że stopa życiowa przeciętnego Amerykanina spada. Że jest bieda jakiej nie było od dziesiątków lat. Ale ta ichniejsza bieda jest zupełnie inna od tej biedy z naszego, polskiego podwórka. Biedny Amerykanin to taki, który ma samochód, telefony komórkowe, konsole do gier. I wiele innych rzeczy, których nie posiada polski biedny. Biedny Polak, Rumun różni się od biednego mieszkańca Bangladeszu czy Zimbabwe. Więc może nie warto się tymi doniesieniami przejmować?
Jak mierzyć biedę? Jak kiedyś porównali poziom biedy w krajach Unii Europejskiej wynikło coś ciekawego. Nie mówię nieoczekiwanego, ale ciekawego. Za biednego w Wielkiej Brytanii uznano osobę, której dochód (na jedną osobę rocznie) jest poniżej 11 tysięcy funtów. Dla porównania biedny Rumun, to taki który ma dochody poniżej 600 funtów rocznie. Rozbieżność straszna, widać gołym okiem. Biedny Anglik ma gdzie mieszkać i ma za co jeść. Tutaj ludzie głodują tylko z wyboru. Biedni ludzie, podobnie jak w Ameryce mają raczej problem z nadwagą niż z niedowagą. Wynika to z faktu, że jedzą uboższe w dobre składniki jedzenie. I częściej żywią się fast-foodami, bogatymi w tłuszcz i cukry. Nigdy nie byłem w Rumunii, ale jestem przekonany, że tam biedny nie ma za co jeść. A przecież Rumunia nie jest najbiedniejszym z krajów, nawet w Europie.
Podobnie jest w Polsce. Ludzie są tu „naprawdę” biedni. Mówi się, że co trzecie dziecko w szkole przychodzi uczyć się głodne. I przychodzi do domu gdzie dalej jest głodne. Biedni są nie tylko niepracujący. Za biednych trzeba uznać także większość rencistów i emerytów. Rzadko którego z nich stać opłacić mieszkanie, wyżywić się, ubrać, dostać wszelkie leki i żeby cokolwiek zostało. To dlatego Polska jest rajem dla Providentów tego świata. Klientów takich firm nie stać na kredyt w normalnym banku.
Najgorsze jest to, że zagrożeni biedą, albo ci na progu biedy są często ludzie pracujący. Komunikacja publiczna wcale nie należy do tanich, więc jeśli ktoś musi jeszcze za nią płacić to z minimalnej krajowej może niewiele zostać. I niech nikt nie powie, że rząd właśnie zmienił wysokość tej kwoty. Trochę ponad 100 złotych więcej nie zrobi pracownikowi różnicy. Ale zmusi część pracodawców do zmiany wymiaru etatu części pracownikom. Bo przecież nie każdy pracownik zarabia na siebie w każdym przedsiębiorstwie. I te osoby, te etaty zostaną zredukowane. Poza tym kto tak na prawdę jest w stanie utrzymać się z najniższej krajowej? Utrzymać się – czyli opłacić mieszkanie, ubrać się, wyżywić i żeby coś jeszcze zostało? Płaca minimalna na tyle nie starcza – czyli wszyscy, którzy zarabiają taką ilość pieniędzy są biedni.
Kto straci najwięcej na podwyżce płacy minimalnej? Budżet państwa. Bo przecież od najniższej krajowej nalicza się wysokość wynagrodzeń w budżetówce. Każdy samorząd będzie musiał zmienić kwoty wypłat. To są kolosalne pieniądze Bo zwykle wynagrodzenie kierowników i burmistrzów jest pochodną najniższej krajowej. Nie mówiąc już o zwiększeniu obciążeń na ZUS. To na pewno uderzy samo państwo po kieszeni. Koło się zamknie – przybędzie więcej osób biednych. Poza tym wzrost płacy minimalnej wypchnie z zatrudnienia osoby o najniższych kwalifikacjach – czyli zwykle osoby młode, po studiach albo i przed. A oni już dziś stanowią największą grupę bezrobotnych w Polsce.
Artur Pomper