Tak jak przed każdymi wyborami, z ust polityków padają przeróżne zapewnienia, plany oraz różnego rodzaju obietnice. W piątek 16 września przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej Grzegorz Napieralski, ogłosił kontrowersyjne informacje, które z jednej strony mogą zjednać do jego ugrupowania głosy elektoratu liberalnego, lub też skompromitować go w oczach innych polityków.
Mowa mianowicie o popołudniowym wystąpieniu, gdzie przewodniczący SLD stwierdził, że gotów jest do koalicji z PO, nawet gdy ta przegra wybory.
Co więcej, Napieralski dodał, że jego współpraca z Platformą może odbywać się nawet bez udziału obecnego premiera – Donalda Tuska. W ramach komentarza wypowiedzi polityka lewicy, przewodniczący koalicyjnego Polskiego Stronnictwa Ludowego, minister gospodarki Waldemar Pawlak oznajmił, że wypowiedź Napieralskiego oznacza kapitulację wyborczą SLD, więc śmiało można oddawać głosy na PSL. Wicepremier stwierdził też, że popieranie PSL w nadchodzących wyborach będzie panaceum na konieczność formułowania koalicji Platformy z SLD.
Sam premier postąpił zachowawczo w stosunku do wypowiedzi Grzegorza Napieralskiego, stwierdzając – "kto będzie rządził, zdecydują wyborcy 9 października, a nie szacher maher między liderami". Takie działanie nie przekreśla więc hipotetycznej koalicji z SLD w celu uzyskania większości w Sejmie. Wypowiedź Napieralskiego został skomentowana również przez posła głównej partii opozycyjnej – Mariusza Błaszczaka. "PO to bezideowa partia władzy" stwierdził poseł PiS, wieszcząc przy okazji rozpad Platformy po przegranych wyborach. "Rządzić będzie PiS" – stwierdził ze stanowczością Błaszczak.
Edgar Czop