Na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW) w Warszawie wprowadzono obowiązkowy przedmiot dla wszystkich nowych studentów tej uczelni: „Aktualność dziedzictwa kardynała Wyszyńskiego”. Dziedzictwem tym „obciążeni” zostaną na równi studenci teologii, muzykologii jak również… inżynierii środowiskowej.
Nowy przedmiot trwać ma jeden semestr (30 godzin) i, jak zapewniają władze uczelni, nie będzie katechezą a przedstawieniem sylwetki patrona uczelni i jego przesłania. Kontrowersje wzbudza nie tylko sam pomysł na wykład, co jego obligatoryjny charakter. Wskazuje się również na nieprzystawalność idei przedmiotu do publicznego charakteru uczelni. Wszystkie bowiem wydziały poza Teologicznym, Filozofii Chrześcijańskiej i Prawa Kanonicznego, znajdują się przecież pod opieką ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Dlaczego w takim razie na wykład o kardynale Wyszyńskim muszą chodzić wszyscy studenci niezależnie czy są wierzący, niewierzący, wyznają inną religię niż katolicyzm, studiują fizykę, historię czy socjologię?
Problem stanowi nie tylko założenie o uniwersalnym charakterze poglądów kardynała, ale również zapychanie studenckich grafików. Wykład będzie jeszcze jednym z wielu przedmiotów w planie studentów pierwszego roku, który dla większości nie będzie mieć nic wspólnego z ich kierunkiem studiów. Oczywiście dużo będzie zależeć od sposobu prowadzenia wykładu, ale większość maturzystów składających dokumenty o przyjęcie na publiczne uczelnie nie spodziewa się raczej, iż będzie się im referować poglądy notabli kościoła katolickiego.
W tym wypadku problem stanowi „zawłaszczanie” dobra publicznego, jakim mają być państwowe uczelnie przez określony światopogląd. Oczywiście, jest to fakt dobrze znany, że część przedmiotów na UKSW prowadzą katoliccy księża i kościelny światopogląd w jakiś sposób na uczelni jest obecny, taki wykład jednak stanowi ewenement. Pomyślmy tylko jaki sprzeciw wywołałby podobny pomysł na innych warszawskich uczelniach. Na przykład, gdyby studenci Uniwersytetu Warszawskiego uczęszczali na obowiązkowy przedmiot o Janie Pawle II, a może idąc innym tropem interpretacyjnym: o życiu i działalności cara Aleksandra I, założyciela tej szanowanej dziś instytucji edukacyjnej i naukowej. Kardynał Wyszyński jest jednym z niewielu, jeśli nie jedynym człowiekiem, któremu publiczna uczelnia poświęciła oddzielny, monograficzny i obowiązkowy wykład. Jest to więc całkowita nowość na gruncie polskim.
Problem może stanowić również forma wykładu, który nie zakłada wymiany myśli, dialogu i debaty. Jeśli pomysłodawcom zależy na krytycznej, naukowej analizie myśli czy „dziedzictwa” kardynała, być może lepszym pomysłem byłoby prowadzenie zajęć w mniejszych grupach a nie referowanie ich ex cathedra, która zbyt łatwo przekształcić się może w ex ambona? Samo słowo „dziedzictwo” nadaje temu zagadnieniu wyjątkowego charakteru. To nie są li tylko poglądy, to pewna własność, którą otrzymujemy i z którą należy coś zrobić. Wnosi to w sprawę element moralny, gdyż myśli kardynała to nie poglądy natury spekulatywnej czy abstrakcyjnej, to kwestie wartości, które stanowią kapitał mający być wdrażany w sferze praktyki życia codziennego.
Jak w wypadku każdego nowego pomysłu, zdania na jego temat są podzielone. Niektórzy widzą w wykładzie walkę o tożsamość uczelni i dobry pomysł na upamiętnienie tego wielkiego Polaka, patrona uczelni. Inni wskazują na humanistyczne wychowywanie nowych studentów, bo taki charakter ma „dziedzictwo” prymasa tysiąclecia. Dodatkowo dotyczy one każdego człowieka na równi, niezależnie od jego poglądów i wiary, dlatego może stanowić wspólny mianownik dla wszystkich studentów bielańskiej uczelni.
Ciekawe co myśli w tej chwili o całej tej idei sam zainteresowany, gdy siedzi zadumany nad losem ojczyzny przy Krakowskim Przedmieściu i omiata przechodniów swoim zatroskanym spojrzeniem.
Mariusz Finkielsztein
UKSW chce pozować na uczelnie świecką, aby podnieść swój prestiż, ale po numerze, który ostatnio wycięła – czyli wprowadzenie na wakacjach przedmiotu „Aktualność dziedzictwa Stefana Kardynała Wyszyńskiego”(pod pozorem: to patron uczelni – hm, a my w liceum jakoś nie mieliśmy wykładów o życiu sz.p. Mikołaja Kopernika… było dużo konkursów biograficzno-religijnych z papieżem, no ale one były DLA CHĘTNYCH) stała się uczelnią półkatolicką. Dziś o 8 rano pierwsze zajęcia z tego. „Maryjna droga…”. I półtorej godziny, Maryja, Maryja, Maryja, nowenny, jakieś opowiastki-bajeczki(wyszyński wziął na siebie cierpienia papieża, tak to sobie wymodlił, i to go zabiło ostatecznie, a papież dzieki niemu poczuł się lepiej), masoni są źli, a Żydzi przeszkadzają w beatyfikacji Piusa XII (jakiś konkretnych informacji ledwie parę zdań, więcej można się dowiedzieć po pobieżnej lekturze wikipedii). Całość przypomina kazanie, zwłaszcza, że na końcu kazał wstać i się modlić do Wyszyńskiego.