Reforma edukacji, gdy SLD mówi o edukacji, że jest najważniejsza. Trudno się z tym nie zgodzić. Edukacja powinna być najważniejszym tematem kampanii wyborczej.
Bo tu zaczynają się i kończą rozwiązania długofalowe dla polskiej gospodarki. Oczywiście to nie jest typowe dla Polski łatanie doraźnych dziur i dlatego to jest tak trudno przeprowadzić w kraju. To jest zadanie długofalowe, bo na efekty trzeba będzie poczekać kilka lub kilkanaście lat. To jest też powód dla którego nikomu na tym nie zależy. Ale trzeba uważnie się nad reformą zastanowić.
Niestety reformę trzeba przeprowadzać na każdym stopniu edukacji. Nigdzie nie jest nawet zadowalająco dobrze. Problemy występują w każdej typie szkół – czy to są podstawówki, czy to gimnazja, szkoły średnie i wyższe. Chyba najlepiej widać to na najwyższym stopniu. Szkoły wyższe to wylęgarnia bezrobotnych. To właśnie grupa absolwentów stanowi najpoważniejsze wyzwanie dla gospodarki. Nasze uczelnie wypuszczają co roku tysiące nie przygotowanych do pracy absolwentów. Czyja to wina? Największym problemem jest fakt, że przecietny absolwent nie ma umiejętności żeby podjąć prace tuż po skończeniu uniwersytetu czy akademii. Nierówne, żeby powiedzieć to delikatnie, jest wykształcenie które można uzyskać w setkach prywatnych i państwowych szkół wyższych. Dyplom dyplomowi nie równy. Inna sprawa, to czy rzeczywiście potrzebujemy tylu osób z wyższym wykształceniem, skoro ono nie gwarantuje pracy. Kiedyś wystarczył dyplom z trzema literkami przed nazwiskiem, dziś to nic nie znaczy.
Mamy zdecydowanie zbyt wielu humanistów: socjologów, politologów (w tym niżej podpisany), polonistów, historyków, osób po filologiach. Mamy też zbyt wielu ekonomistów. Ich wykształcenie okazało się nie pomocne w szukaniu pracy. Czyżby programy były źle ułożone? Najwyraźniej tak. W Wielkiej Brytanii możliwe są studia, w których pracuje się w normalnej firmie na trzecim roku studiów, po czym wraca się na ostatni rok na uczelnię. Daje to niezwykłą możliwość znalezienia pracy tuż po skończeniu nauki. Pod warunkiem, że zrobi się dobre wrażenie. Rok pracy daje także pracodawcy możliwość rzeczywistego ocenienia przyszłego pracownika. Trudno to zwykle zrobić podczas miesięcznej ani nawet wakacyjnej pracy czy praktyki. Roczna praca podczas studiów daje też studentowi możliwość poznania warunków pracy. To doświadczenie może być najważniejsze w ciągu kariery. A właśnie o doświadczenie rozbija się podczas szukania pracy. Polski pracodawca chciałby maksymalnie 25-letnich osób, po studiach (z fakultetem), ze znajomością dwóch lub więcej języków obcych (nie oszukujmy się większość uczelni ich nie nauczy – chyba, że są to filologie – bo tam musisz poznać język, żeby je zaliczyć), z kilkuletnim doświadczeniem zawodowym. To przesada. Przecież każdy musi jakoś zacząć. Pracodawcy jakoś tego nie widzą. To chyba też wina edukacji…
Jakie problemy ma podstawówka? Chyba nie trzeba nikomu mówić, że Polska jest raczej średniakiem w testach światowych czy europejskich. Żaden z przedmiotów szkolnych w Polsce nie jest na światowym (czytaj wysokim, w czołówce) poziomie. A rozdzielenie uczniów po szóstej klasie wcale nie pomogło. Za to stworzyło więcej wakatów dla dyrekcji i administracji. Prawdą jest, że część nauczycieli nie miałoby gdzie pracować, gdyby nie powstały gimnazja. Same gimnazja mają duże problemy. Kiedyś, gdy podstawówka trwała osiem lat nauczyciele mogli poznać uczniów lepiej. Teraz w gimnazjach uczniowie są wymieszani. Nauczyciele mają kłopoty z poskromieniem uwalniających się hormonów młodych ludzi i się tworzą duże problemy. Nie zawsze nauczyciele są w stanie je rozwiązać gdy nie znają dobrze swoich uczniów. Koło się zamyka.
Problemy są z nauczycielami – produkujemy ich zbyt wielu. Programy nauczania są nieadekwatne do potrzeb. Nie wspomnę nawet o brakach sprzętowych, albo wiecznym niedofinansowaniu szkół wszelkiego typu. To są prawdziwe problemy do rozwiązania, a nie te które lansują Platforma czy PiS. Nad reformą edukacji powinniśmy pracować bez wytchnienia. Od niej zależy przyszłość naszego kraju.
www.ZielonyDziennik.pl, Artur Pomper