Zielony Dziennik

Nowa ustawa o zwierzętach

Zwierzęta lepiej chronione przez prawo. Polski sejm uchwalił podwyższone kary za znęcanie się nad zwierzętami. Przez parę tygodni trwał gorący lobbing, żeby nowe propozycje stały się prawem. Udało się.

Pewnie pomogła lista posłów nie lubiących zwierząt, które parę dni temu ujawniły media. Akcja PR? Oczywiście. Ale się udało. Ustawę poparło 386 posłów, siedmiu było przeciw, a 14 się wstrzymało od głosu. Sukces? Z pewnością. Pytanie tylko czy to nowe prawo przyczyni się do poprawy sytuacji lecznica dla zwierząt. Nie od dziś wiadomo, że Polska nie jest państwem prawa.

Owszem mamy niezłe prawo, ale jak przychodzi do jego egzekwowania – to już zupełnie inna historia. Nowa ustawa zakłada zwiększenia wymiaru kary za znęcanie się nad zwierzętami (z roku do dwóch lat), a w przypadku szczególnego okrucieństwa (z dwóch do trzech lat). Osoba będzie także mogła stracić prawo do posiadania zwierząt nawet do 10 lat. Szczególnie trudne do wyegzekwowania będzie zakaz trzymania psów na uwięzi czy łańcuchach dłużej niż 12 godzin. Myśliwi też stracili prawo do odstrzeliwania zwierzyny w lasach. Wcale nie twierdzę, że zwierzęta w Polsce traktowane są dobrze. To nie jest prawda. Nie jest prawdą też, że nic nie wymaga zmian w tym zakresie.

Moje obawy są tylko odnośnie egzekwowania prawa. Przecież polskie więzienia już są przepełnione. I czasem się zastanawiam: czy lepiej posłać do więzienia kogoś, kto znęcał się nad zwierzętami, czy gwałciciela? Nie było by problemu, gdyby to nie była prawda. Ale rzeczywistość jest nieciekawa. Gdzieś czytałem, że ze względu na braki miejsc w zakładach penitencjarnych kilkadziesiąt tysięcy osób z wyrokami sądowymi nie jest w areszcie, ale chodzi po ulicach. A jeśli jest tak rzeczywiście, to nic nie pomoże zaostrzanie wyroków. Bo będzie tylko więcej osób z wyrokami chodzić wolno po ulicach. A nic się nie zmieni w powszechnym mniemaniu.

A tu jest pole do popisu: Ja bym się skupił na tym, żeby uświadomić ludziom, że zwierzęta też czują. Że też myślą (tylko po swojemu) i że ich także boli. Że mają swoje potrzeby. Że pies nie jest tylko na święta. Że zwierzę równa się obowiązek. I wtedy może prawo będzie respektowane w lepszy sposób. Sama zmiana prawa niewiele pomoże. Tu jest potrzebna praca organiczna – u podstaw. Ci, którzy znęcają się nad zwierzętami to na szczęście wyjątek, a nie reguła. I myślę, że Polacy nie są pod tym względem ani gorsi, ani lepsi od innych narodów. Jednak na pewno wiele jest do zrobienia jeśli chodzi o zmianę naszego stosunku do zwierząt. Dopóki to się nie zmieni, prawo będzie nieskuteczne.

Będąc w Wielkiej Brytanii doświadczyłem za to przewrażliwienia na punkcie zwierząt. Łatwiej jest zrobić sobie dziecko niż kupić sobie zwierzę w sklepie zoologicznym. Przykład. Parę lat temu zapragnęło się nam rybki. Moja przyjaciółka miała w domu akwarium i wiedziała co potrzeba takiej zwykłej welonce. To są takie małe rybki, w normalnych warunkach żyjące na polach ryżowych. Nie potrzebują żadnej filtracji – przeżyłyby w szklance wody. Poszliśmy do sklepu. Wybraliśmy sobie właściwą rybkę, ale sprzedawca zapytał się czy mamy filtry – odpowiedzieliśmy, że nie, bo ona nie potrzeba.

Dostaliśmy odpowiedź, że oni nie mogą nam sprzedać rybki jeśli w akwarium nie będzie filtrów. Poszliśmy do innego sklepu. Tym razem powiedzieliśmy, że mamy filtry. Sprzedawca zapytał, czy nalaliśmy wodę do akwarium. Oczywiście nie. Zamiast rybki wyszliśmy ze sklepu z preparatem uzdatniającym wodę. Rybkę dostaliśmy bity tydzień potem. Sprzedawca wskazując na licencję powiedział, że jeśli on podejrzewa, że zwierzątko nie będzie miało poprawnych warunków, on nie może sprzedać zwierzęcia. Bo może stracić licencję.

To chodziło, przypomnę, o welonkę! Wyobrażacie sobie to w Polsce? Ja nie. Sprzedawcy liczą tylko na zysk i zwykle się nie zapytają czy ktoś wie, jak się opiekować zwierzęciem. Mniejszym czy większym. Dopóki nastawienie Polaków się nie zmieni nie pomoże zmiana prawa. I choć nowe prawo z pewnością jest potrzebne, to pytam kto będzie je respektował?

O to mam największe obawy.

 

www.ZielonyDziennik.pl, Artur Pomper