17.08.2011 Torquay
Dziennik emigranta: kolej znowu stanęła
Znów kolej strajkuje. Tym razem Przewozy Regionalne. 300 tysięcy osób nie miało jak dojechać do pracy, czy do domu. Nie było komunikacji zastępczej. Inna sprawa, że dla mnie całe to zamieszanie z podziałem kolei jest wkurzające. Kiedyś był jeden bilet. Teraz trzeba uważać, żeby dobry kupić. To jakaś paranoja. To nie klient powiedzieć wiedzieć co i jak, ale ma mu być wszystko ułatwione. Ma być wszystko po łatwo, prosto i przejrzyście. Jak wielki bałagan tam panuje? Wystarczy powiedzieć, że spółka nie umiała powiedzieć ile będzie ją kosztował ten dzień strajku. Kompletna porażka!
PiS chciałoby udupić ministra infrastruktury. I pewnie mu się należy, ale to i tak niczego nie zmieni. Mówią oni, że to PiS ma pomysły na to, żeby było lepiej. Jakoś przez te lata nie zauważyłem, żeby oni mieli nie tylko jakiekolwiek pomysły. Przecież oni rządzili. I co? Nic się nie wydarzyło. Jakoś nie potrafili posprzątać tego bałaganu. Większość z wyborców też nie zauważyła postępów i to dlatego Kaczyński jest dziś w opozycji. Nie żeby Platforma miała jakieś pomysły. Ile lat można gasić wiadrem pożary. Kiedy kupimy sikawkę? A może od razu samochód z pompą? Żadna z partii nie ma pomysłu co zrobić z koleją w Polsce.
Żadna z partii nie powie nam, że trzeba prywatyzacji. Ale takiej z prawdziwego zdarzenia. Bez prowizorki jaką zrobiono kiedyś. W innych krajach się udało. W takich Niemczech państwo pozostawiło sobie infrastrukturę, a resztę sprywatyzowano. I co? Nic. Pociągi jeżdżą. Pasażerowie są zadowoleni. Bilety są w rozsądnych cenach. Dworce czyste, tak samo jak przedziały w pociągach. I nie trzeba się bać, że toaleta będzie nie do użytku. Sam widziałem. A Banhofstation czyli dworzec główny w Berlinie jest naprawdę monumentalny. Dlaczego tak nie mogłoby być w Polsce?
Trzysta tysięcy osób jeździ codziennie Przewozami Regionalnymi. Kolejne tysiące pozostałymi formami kolei. A ile koleje zatrudniają? Ładnych kilkanaście tysięcy. To są wyborcy. Nie wolno ich straszyć. Dlaczego Polacy tak się boją prywatyzacji? Bo większość z nich wydawała się spieprzona. Wyprzedano to, co się dało. Czasem za dziwnie niską cenę (dziwną na zwyczajnego człowieka), a potem państwo przestało zarabiać na tym, a pracownicy zostali „zrestrukturyzowani” czyli zwolnieni. Bo prywatyzacja, gdyby zapytać się przeciętnego wyborcy oznacza zwykłą kradzież. W majestacie prawa. Taki jest powszechny odbiór prywatyzacji. Po części z pewnością jest to racja. Ale na pewno nie jest to obraz całości. Z pewnością były udane prywatyzacje. Popatrzcie – przecież Warszawska Giełda Papierów Wartościowych gdy zaczynała miała siedem notowanych spółek. Siedem. Ile ma teraz? Znacznie więcej. To nie może być tak, żeby żadna prywatyzacja się nie udała.
Jaka nas czeka przyszłość? Jako, że przestałem wierzyć Platformie, że oni są w stanie cokolwiek zrobić – nie wróżę niczego dobrego. Co nie oznacza, że mamy jakąkolwiek alternatywę. PiS nie zrobi porządku na kolei. Nie zrobi tego SLD, PJN (tak jak przewidywałem, stracili członka i przestali być klubem poselskim), Ruch Palikota, Partia Emerytów i Rencistów, Samoobrona czy ktokolwiek inny. Trzeba byłoby się nie bać. Zapłacić jakiemuś zagranicznemu ekspertowi (ekspertowi, który ma za sobą poparte empirycznymi dowodami, udokumentowane sukcesy w branży) kasę, żeby zrobił porządek w tej stajni Augiasza jaką się mienią Polskie Koleje Państwowe. Raz na zawsze. Bo to się da zrobić. Ale czy w Polsce ktokolwiek będzie miał wystarczająco dużo tupetu i odwagi osobistej, żeby coś takiego przeprowadzić? Konia z rzędem, kto pokaże mi taką osobę. A w międzyczasie, miejmy nadzieje, że strajk nie przydarzy się w dniu, w którym ty będziesz chciał pojechać polską koleją.
Artur Pomper