Zielony Dziennik

Śmierć Amy Winehouse

Świat opłakuje śmierć piosenkarki i autorki tekstów Amy Winehouse. Na razie nie znane są przyczyny śmierci 27 letniej artystki. Dopiero testy toksykologiczne, które zostały podjęte rzucą światło na jej śmierć. Prawdopodobną przyczyną śmierci jest przedawkowanie narkotyków.

Pomimo niebywałego talentu muzycznego – Amy napisała większość tekstów osobiście, a grać na gitarze nauczyła się mając 13 lat – Amy Winehouse była znana z uzależnienia narkotykowego. Podobno zużywała narkotyków za tysiąc funtów dziennie. Jej najbardziej chyba znaną piosenką była „Rehab” czyli „Odwyk”.

 

Jej krótka kariera muzyczna zaowocowała dwoma albumami „Frank” oraz „Back to Black”. Pierwszy album pozwolił jej zaistnieć na scenie, drugi ugruntował jej pozycje i sprzedał się w samej tylko Wielkiej Brytanii w milionie egzemplarzy, podwajając tą liczbę w pozostałych krajach świata. Jej album znalazł się na szóstej pozycji listy Billboard. Amy została uhonorowana pięcioma statuetkami muzycznej nagrody Grammy.

 

Jej przedostatnim koncertem był występ w Belgradzie, gdzie piosenkarka została wygwizdana przez widzów. Filmy nagrane podczas wydarzenia pokazują Amy w wyjątkowo niekorzystnym świetle. Piosenkarka była pod wpływem środków odurzających, słaniała się po scenie i nie była w stanie śpiewać. Nie dziwi więc reakcja publiczności. Rzecznik piosenkarki najpierw przepraszał za to, co się stało, po czym odwołał jej następne dwa koncerty, ale wkrótce odwołano wszystkie koncerty na trasie (w tym zaplanowany koncert w Polsce). Amy Winehouse pokazała się tylko raz potem. Kilka dni temu znaleziono ją martwą w jej mieszkaniu.

 

Krytycy cenili sobie twórczość Amy Winehouse wyjątkowo wysoko. Milionowe nakłady jej płyt (jej druga płyta wróciła na czołówkę sprzedających się albumów ponownie po jej śmierci) oraz pięć statuetek Grammy świadczą o tym, że podobała się też publiczności. Jej wizerunek jednak psuły poważne problemy z alkoholem, nikotyną oraz narkotykami. O jej uzależnieniach wiedzieli wszyscy – jej rodzice, jej producenci muzyczni, jej przyjaciele. Nikt nie powiedział jej, że można żyć inaczej. Żeby przestała. Z tego też powodu, nigdy nie uważałem, że warto jej słuchać. Wciąż jestem przekonany, że to właśnie rozgłos poza sceniczny – w postaci skandali – jak choćby bycie pod wpływem narkotyków w Belgradzie (koncert kosztował około 40 euro!) – dopingują jej karierę. Nadal uważam, że prawdziwy talent powinien się sam obronić. Że nie trzeba dopracowywać do tego otoczki skandalistki. Dlatego też nigdy wcześniej nie interesowałem się jej muzyką. To był mój sprzeciw wobec jej stylu życia. I choć ostatnio przesłuchałem jej znaczną część twórczości – nie dało się tego uniknąć, chyba, żeby wyłączyć wszelaki sprzęt nadający – to stwierdziłem, że bez otoczki jej by się nie udało. Jej wielki talent? Oprócz jednej piosenki zaśpiewanej w innym stylu niż większość (jazzowy standard „Someone to watch over you”, dołączony do jej rozszerzonego pierwszego albumu) mi się nie podoba. Owszem wpadają w ucho, a sama piosenkarka obdarzona była wyjątkowym głosem. Ale czy jej szlagiery oprą się mijającemu czasowi? Pożyjemy – zobaczymy.

Jej tragiczna śmierć pewnie jej pomoże. Popatrzcie na Cobaina, czy Joplin. Ich muzyka wciąż żyje, choć oni już umarli. Jej styl życia sprzedawał i sprzedawać będzie jej płyty. To i nasza tęsknota za takim samym życiem – bez nakazów i zakazów. Życie rockowego śpiewaka – seks, drugs and rock&roll – to marzenie tak wielu ludzi. I ona go spełniała. Jamie Cullum powiedział w swoim programie na temat jazzu, o swojej przyjaźni z Amy Winehouse. Powiedział, że ludziom się wydawało, że ją znają. Bo widzieli ją na okładkach tylu gazet i magazynów. Może dlatego też jej śmierć była szokiem i tak wiele osób ją opłakuje.

 

Kanał muzyczny 4 MUSIC nazwał ją artystką – ikoną. Niektórzy przypominają fakt, że zmarła w takim samym wieku jak Kurt Cobain (z Nirwany) czy Janis Joplin. Ale czy to jest wystarczająco, żeby mówić o kimś jako o ikonie? Czy to jest osoba, którą powinniśmy naśladować? Bo ikony powinno się naśladować. Tylko co naśladować? Ja bym nie chciał. Nie twierdzę, że trzeba o niej zapomnieć. Trzeba jednak przypominać, że ona powinna coś zrobić ze swoimi uzależnieniami. Że jej rodzina i przyjaciele powinni jej pomóc. Zmusić jeśli trzeba. Muzyka, którą tworzyła pomagała jej uzależnieniom – przecież trzeba mieć ten tysiąc funtów dziennie na używki. Bez tej muzyki ich by nie miała. Czyli muzyka ją zabiła. Zaklęte koło. Pieniądze, które zarobiła na sprzedaży swojej muzyki powinna użyć na ratowanie swojego zdrowia. I niech nikt w tym miejscu nie powie, że to nie jej wina, że to nałóg. To nie prawda.

 

Śmierć Amy Winehouse może była niespodziewana. Ale patrząc na jej zdjęcia wydaje się, że to była tylko kwestia czasu. Szkoda jej talentu. Szkoda jej życia. Mam nadzieje, że nikt nie pójdzie w jej ślady.

Artur Pomper

 

http://www.youtube.com/watch?v=Wo5–q2GPNo