Robiąc zakupy w supermarkecie wzbudzam na ogół ciekawość ekspedientek, jako że godzinami stoję przy regale z kosmetykami i studiuję etykiety.
Bynajmniej nie ze względu na ich walory estetyczne (pomimo że jestem grafikiem!).
Po prostu sprawdzam po kolei skład wszystkich kremów, płynów do kąpieli, szamponów oraz innych preparatów, aby upewnić się, czy nie występuje w nich magiczne dla mnie słowo benzol. Niestety w supermarketowych, czy też drogeryjnych kosmetykach występuje ono nader często, dlatego też moje poszukiwania są zazwyczaj długie i żmudne, a nierzadko zdarza się, że kończą się fiaskiem.
Nie jestem alergikiem. Ani posiadaczką cery tzw. wrażliwej. Cieszę się ogólnie dobrym zdrowiem i ponieważ zależy mi na tym, aby to dobre zdrowie zachować jak najdłużej, benzol w kosmetykach, a raczej jego brak, ma dla mnie kluczowe znaczenie.
Na szczęście w kosmetykach nie występuje czysty benzol (benzol jest związkiem aromatycznym, który po dostaniu się do organizmu zostaje utleniony i łączy się z DNA, co jest nadzwyczaj rakotwórcze), tylko jego pochodna – kwas benzolowy, który jest środkiem konserwującym, stosowanym niestety w większości, nawet markowych, preparatów. Sytuacja komplikuje się jednak, gdy dodatkowo w skład np. kremu czy żelu pod prysznic wchodzi witamina C. W wyniku połączenia tych dwóch składników (kwasu benzolowego z witaminą C) powstaje bowiem w naszym organizmie benzol w swojej czystej postaci, który, jak już wspomniałam, jest po prostu trucizną, substancją wyjątkowo rakotwórczą. Kółko się zamyka. Zamiast robić sobie dobrze, robimy sobie kuku. Za własne pieniądze. Wydaje nam się, że dostarczamy naszej skórze cennych substancji odżywczych i nie zdajemy sobie sprawy z tego, że ich dobroczynne działanie może być niwelowane przez szkodliwe działanie konserwantów.
Oczywiście można by się spierać, czy ilości kwasu benzolowego zawartego w używanych przez nas kosmetykach i dostające się do naszego organizmu przez skórę mają istotny wpływ na nasze zdrowie. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że przynajmniej raz dziennie bierzemy prysznic, po którym nacieramy się od stóp do głów mleczkiem do ciała oraz używamy dezodorantu, dwa razy dziennie smarujemy się kremem i średnio raz w tygodniu nakładamy maseczkę, dochodzimy do wniosku, że ilości te wcale nie są znikome.
Osobiście uważam więc, że skoro istnieją rozwiązania alternatywne, czyli kosmetyki bez kwasu benzolowego bądĽ jego pochodnych, warto je stosować. Dla mnie takim rozwiązaniem są preparaty Dr Hauschka. Zawierają one wyłącznie naturalne substancje, są produkowane z najwyższej jakości surowców roślinnych. Rośliny do ich produkcji uprawiane są metodą biodynamiczną, nie zawierają więc nawet śladowych ilości pestycydów. Kosmetyki te nie zawierają substancji barwiących ani zapachowych (pomimo to świetnie pachną!), wiele z nich nie zawiera również konserwantów. Spowodowane jest to faktem, że wodne roztwory roślin leczniczych używane do ich produkcji poddawane są unikalnemu procesowi tzw. „rytmizacji”, który pozwala na zachowanie trwałości bez użycia alkoholu. Proces „rytmizacji” odkryty został przez zafascynowanego antropozofią założyciela firmy, Wiedeńczyka Dr Hauschkę pod koniec lat dwudziestych. Polega on na poddawaniu wodnych roztworów roślinnych działaniu rytmów zgodnych z tymi występującymi w naturze: rytmowi światło/ciemność (wschodzenie i zachodzenie słońca), rytmowi ciepło/zimno (dobowe zmiany temperatury) , rytmowi faz księżyca (wybieranie szczególnych dni do sadzenia, pielęgnacji oraz zbioru roślin) oraz rytmowi konstelacji gwiezdnych, który z kolei wiąże się bezpośrednio z rytmem ruchu (wegetacji). Wszystkie te procesy mają miejsce podczas „obróbki” substancji roślinnych, na bazie których produkowane są póĽniej kosmetyki Dr Hauschka.
Nie bez znaczenia jest dla mnie również fakt, że kosmetyki te nie są testowane na zwierzętach. Mają sprawdzone receptury i pomimo dobrej ceny są według mnie bardzo luksusowe. I – przede wszystkim – skuteczne. Jestem przekonana, że są w stanie spełnić oczekiwania nawet bardzo wymagających Pań.
Dalszą, ważną zaletą Dr Hauschka jest to, że w odróżnieniu od wielu innych firm produkujących naturalne kosmetyki, w swojej ofercie posiada także kosmetyki kolorowe. Bo jaka korzyść z dobrego, „zdrowego” kremu, jeżeli do makijażu używamy podkładu, różu oraz szminki, które zawierają kwas benzolowy?
W Niemczech kosmetyki Dr Hauschka są absolutną klasyką. Od wielu lat są „in”. Można je kupić w każdej aptece i w każdym sklepie ze zdrową żywnością. Są cenione za bardzo wysoką jakość przy jednocześnie przystępnej cenie. Wielka szkoda, że w Polsce są one stosunkowo mało znane, pomimo że już od jakiegoś czasu są dostępne na naszym rynku.
Ilona Jakubczyk