Większość rozwodów ma miejsce, kiedy dziecko jest jeszcze małe, co jest okrutnym paradoksem życia rodzinnego. Dziewięć miesięcy wysysa z kobiety wszystkie soki a dodatkowo zaburza pracę wielu narządów.
Mamy długie dziewięć miesięcy na przyswojenie fizycznych i emocjonalnych zmian. Potem kilka lub kilkanaście godzin potwornego bólu i maratońskiego wysiłku związanego z porodem. Regenerowanie strat trwa ok. 2 miesięcy, a w takim stanie kobieta przeważnie 24 godziny krąży wokół dziecka (karmienie, przebieranie, kąpanie, spacer, usypianie).
Mężczyzni nie mają tej przewagi, bez względu na to jak są chętni, by w pełni uczestniczyć w wychowaniu dzieci. Oczywiście od zawsze wiadomo, że posiadanie dzieci to nie żarty, ale jak bardzo zmieniają nasze życie wiedzą tylko Ci, którzy stali się rodzicami. Bezdzietne pary są skoncentrowane głównie na sobie. Pragnienie posiadania dzieci zazwyczaj bierze się z więzi między partnerami, którą przypieczętowuje pojawienie się potomka. Ma ono jeszcze bardziej wzmocnić związek. Kiedy rodzi się pierwsze dziecko, w ich stosunkach zachodzi kolosalna zmiana. Zazwyczaj niezależnie jak mocno się kochali, pierwszym uczuciem jaki sie pojawia po narodzinach, jest potęga miłości do dziecka.
W dobrze funkcjonujących parach, zarówno kobieta i mężczyzna czują, że im na sobie zależy i otrzymują wzajemnie potrzebne uczucie. Narodziny dziecka, mogą być jednym z najdonośniejszych wydarzeń w życiu, nawet jeśli borykają się z trudną opieką nad noworodkiem. Nowa odpowiedzialność zmienia pary, które wkroczyły w kolejny dojrzały etap swojej miłości. Postrzegają siebie i swoje dziecko jako nadzwyczajnych. Początkowo wszystko wygląda wspaniale. Dziecko jest darem, ale tylko wtedy, gdy jest na właściwym miejscu w priorytetach, za a nie przed partnerem. Koncept, że dzieci są poważną siłą destabilizującą związek jest trudny do zaakceptowania w naszym społeczeństwie.
Są duże szanse, że będziemy temu zaprzeczać twierdząc, że akurat to nie zniszczy naszych relacji i zostanie z nawiązką wynagrodzone przez przyjemności i miłość, którą dzieci wniosą do naszego związku. Chcemy w to wierzyć. Większość rozwodów ma miejsce, kiedy dzieci są małe, co jest okrutnym paradoksem dotyczącym życia rodzinnego. Rzecz jasna dzieci nie są bezpośrednią przyczyną rozwodów i rozstań, jednak stres związany z ich wychowaniem z pewnością niezmiernie wpływa na koniec wielu związków.
Posiadanie dzieci może zarówno zmniejszać jak i zwiększać szanse powodzenia danej pary. Młodzi rodzice zbyt dobrze znają etap, gdzie nie ma czasu na sen, na pobycie tylko we dwoje, na seks. Ile można mieć po codziennym cyklu związanym z opieką nad dzieckiem sił i czułości? Nowa tożsamość matki zdaje się kolidować z pożądaniem.
Czy mężczyzni są świadomi z jakim wysiłkiem wiążą się i ile czasu zajmują obowiązki, które spoczywają na barkach młodej matki? Zazwyczaj po przyjściu na świat dziecka, wychodzą na światło dzienne problemy z komunikacją, niedojrzałość i brak przygotowania do tej roli. Żyjemy w społeczeństwie, które wydaje się wysoko cenić aspekty życia rodzinnego. Dla kobiet intymne wyznania, emocjonalność i wspólne życie rodzinne. Dla mężczyzn zaspokajanie takich pragnień jak sport, gadżety, ogólne zainteresowanie seksem.
Wiele partnerek, gdy już stanie się matkami, ma mało cierpliwości dla tych potrzeb i pragnień, w dużej mierze postrzegając je jako trywialne w porównaniu ze znacznie ważniejszą potrzebą, jaką jest opieka nad potomkiem. Nowa rola jako matka, zdaje się przyćmiewać jej rolę jako partnerki i kochanki. Z drugiej strony wiele partnerów nie zauważa, że życie ich partnerek uległo radykalnej zmianie i zachowują się tak samo jak przed pojawieniem się dzieci. Nie mogą pojąć skarg kobiet zestresowanych obowiązkami zajmowania się domem i dzieckiem.
Zachowują sie tak, jakby byli przekonani, że opieka nad dzieckiem jest łatwa i z natury kobieta jest do tego przygotowana, że jest łatwa w porównaniu z ich pracą poza domem. Najgorszy scenariusz jest wtedy, gdy partner uważa, że skarżą się tylko zepsute i leniwe kobiety. Nic juz nigdy nie będzie takie samo. Choć niektórzy potrafią sobie poradzić ze zmianą optyki, dla innych zaś transformacja wystawia na zbyt bolesną próbę, której nie są w stanie przetrwać.
Pojawiają sie takie odczucia jak: – wyczerpanie, – rozżalenie, że nie dostaję więcej pomocy, – rozgoryczenie, że nie dostaję więcej zainteresowania ze strony partnera, – poczucie ojca, że niesłusznie prosi się go by coś więcej robił, – poczucie matki, że jest przeciążona, – rosnące obopólne poczucie urazu, – poczucie braku uznania ze strony partnera, – zanik czułych, romantycznych, erotycznych uczuć (utrata libido).
Dodatkowa ilość pracy przy zajmowaniu się dziećmi jest wystarczająco obciążająca, ale staje się jeszcze trudniejsza, gdy style wychowania partnerów do siebie nie pasują. Powszechnym punktem zapalnym nadmiernie obciążonych rodziców, jest pora kładzenia dziecka spać. Kto nie zna historii o tatusiu czy mamie bujającej, noszącej dziecko kilka godzin a w końcu zasypianie razem z dzieckiem w jednym łóżku.
Usypianie staje się polem bitwy, ponieważ dzieci regularnie sprzeciwiają się pójściu do łóżka o godzinie, którą wyznaczyliśmy. Zwyczajowy konflikt bierze się z różnic w chęci i umiejętności młodych rodziców do wyznaczania granic dzieciom i ich egzekwowania. Gdy partner nie zgadza się z naszymi technikami wychowania albo je atakuje, bardzo trudno nie zinterpretować je jako ataku na nasze umiejętności rodzicielskie. Kłopoty za znalezieniem wystarczającej ilości czasu dla siebie oraz konflikty wokół potrzeb dzieci, zwykle sięgają zenitu, gdy dzieci zaczynają chodzić a jeszcze nie są w stanie o siebie zadbać. Gdy maluchy zaczynają biegać, trzeba im praktycznie towarzyszyć nieustannie, z wyjątkiem chwil kiedy śpią.
Możliwe, że partner sam wpadnie w role dziecka, by zdobyć uwagę partnerki, domagając się spełnienia tego, co było częścią ich zwykłego poprzedniego życia, tym samym staje się mniej kompetentnym ojcem i partnerem. Czasami nadmierne oddalenie się jednego rodziców, powoduje poważne konflikty. Zbyt często stawia się dzieci na pierwszym miejscu a partnera na drugim. Ciągłe absorbowanie nimi może zmienić związek w bitwę miedzy dwojgiem, w którym jedno będzie przekonane o swojej nieomylności a drugie z poczuciem pokrzywdzenia.
Rodzice nie zdają sobie sprawy, że ich naturalny wybór, by zawsze dziecko stawiać przed partnerem osłabia ich wzajemne stosunki, w rzeczywistości krzywdząc dziecko. Z pewnością nie sugeruję tu zaniedbywania dzieci, lecz o partnera trzeba się zatroszczyć. Bo co jest lepsze z punktu widzenia dziecka? Widok kochających sie rodziców, współpracujących ze sobą, czy widzieć ich nieszczęśliwych, pełnych gniewu i ukrytego żalu. Gdy staramy się być dobrymi rodzicami, wielu z nas zaniedbuje związek. Na dłuższą metę to kiepski wybór dla dziecka. Choć może się to przydarzyć obojgu rodzicom zazwyczaj to ojciec popada w niełaskę, gdy matka jest coraz bardziej pochłonięta relacją z dzieckiem.
Teraz mąż ma rywala, którego nie może pokonać. Szokuje mnie jak wiele rodziców całkowicie zaniedbuje swoje relacje np. nigdzie nie wychodzą razem. Dziecko ani nie scala, ani nie rozdziela rodziców. Rozdziela ich własna niedojrzałość. Ani matka, ani ojciec w efekcie nie mogą czuć się należycie docenieni. Staje się to bardziej złożone, jeśli życie intymne tej pary nie wraca do stanu
sprzed narodzin dziecka.
Słyszałam kiedyś taką radę, pamiętaj, że wyszłaś za męża nie za dzieci. Kiedy pierwszy raz ją usłyszałam, pomyślałam, że brzmi strasznie staroświecko i wiktoriańsko, ale jakże wiele w tym racji. Z jednej strony kobiety obok zmęczenia, nie dostrzegają męskich pragnień, wystawiając swój związek na niebezpieczeństwo, ale to samo ostrzeżenie mogę kierować do mężczyzn, którzy ignorują zachowania partnerek. Kiedy dwoje ludzi zamienia się w troje a para walczy z wyczerpaniem, utratą libido, zmianami hormonalnymi po porodzie, brakiem prywatności i wolnego czasu.
Trudno uwierzyć, że kiedykolwiek może powrócić, to co kiedyś zbliżyło ich do siebie. Bardzo niewielu jest się w stanie zgodzić, że być może w większości związków, pojawienie się dzieci jest największym czynnikiem stresogennym i znaczącą przyczyną ich rozpadów. Jeżeli nie będzie zachowana zasada złotego środka, posiadanie dzieci i trud ich wychowania połączony z życiem codziennym, może zmniejszyć szansę powodzenia. Kluczem w ustaleniu równowagi miedzy partnerstwem a rodzicielstwem, jest zrozumienie, że należy stawiać na pierwszym miejscu związek właśnie dla dobra dzieci.
www.ZielonyDziennik.pl, Magdalena Undro
A co w przypadku budowania nowej relacji, gdy ma się dziecko z poprzedniego związku? Jak pogodzić jedno z drugim? Czy można zbudować nowy związek, tak, by żadna ze stron (dziecko, nowy partner), nie poczuł się odstawiony na tzw. boczny tor?
To wyjątkowo trudne, zależy od nas samych czy ma to być partner dla mnie, czy ojciec – kolega dla dziecka, nie da się tego łatwo pogodzić. Dzieciństwo a szczególnie okres w życiu nastolatka to wiek buntu i raczej wszystkiego na nie.
Powinniśmy myśleć, przynajmniej w 70 % o sobie a reszta tj te 30 % to dziecko w tym związku.
a co zrobić, jeśli nowopoznany mężczyzna „po przejściach”, któremu zależy na zbudowaniu nowego związku, nie umie jednocześnie ograniczyć czasu spędzanego dotychczas z dzieckiem? Mam tu na myśli sytuację, gdy owy mężczyzna 5/7 dni (czasem tylko wieczory) w tygodniu spędza ze swoim potomkiem. Sam, bo nie dopuszcza wspólnego spędzania czasu? Dla nowopoznanej partnerki znajduje wtedy czas po 21. W pozostałe dni tygodnia ma natomiast wyrzuty sumienia, że nie ma go u dziecka z codzienną „wieczorną” wizytą. Czy w takiej sytuacji partnerka może mieć słuszne wątpliwości, czy taki partner dojrzał do nowego związku i gotowy jest na dzielenie roli partner i ojca?
Tu nie ma co rozumieć, nowy związek to nie kontynuacja starego, musi umiejętnie pogodzić te tematy i zdecydować czego tak naprawdę chce.