30.05.2011 Torquay
Dziennik emigranta: koniec państw dobrobytu?
Szwecja, Wielka Brytania, Niemcy czy Francja – bogate państwa Zachodu ufundowały na przestrzeni lat powojennych swoim obywatelom system świadczeń społecznych nie spotykanych nigdzie indziej poza komunistycznymi państwami. Różnica była taka, że one robiły to w warunkach kapitalizmu, czyli od razu wiadomo było kto za to płaci i jakie są warunki przystąpienia do programu. Angielska służba zdrowia NHS została utworzona zaledwie w 1948 roku! Od tego momentu państwo zaczęło rozciągać szerokim wachlarzem usług swoich obywateli.
Te cztery państwa podawane są jako przykłady dla innych krajów. W tym także dla Polski i jej mieszkańców. Oczywiście wiąże się to z wysokimi podatkami. Istnieje także model państwa opiekuńczego w którym opłaca się jego kosztami zyskami z produkcji ropy naftowej – jak nie trudno się domyśleć prym wiodą tu kraje Zatoki Perskiej.
Niestety w Polsce żaden z modeli nie może się udać, gdyż po prostu brakuje na niego pieniędzy. I niezależnie co będą obiecywać polscy politycy w nadchodzących wyborach – stworzenia z Polski kraju opiekuńczego po prostu nie da się zrobić. A jak pisałem parę dni temu, tak w zasadzie to nie jest to wskazane – popatrzcie na tekst o Wielkiej Brytanii.
Ostatni kryzys gospodarczy poważnie nadwątlił budżety wszystkich państw (w Polsce też, choć Tusk długo nie chciał się do tego przyznać). Najbardziej dostało się Stanom Zjednoczonym, a w Europie Wielkiej Brytanii (pomijam oczywiście państwa takie jak Irlandia, Islandia, Grecja czy Hiszpania – ale żadne z nich nie miało tak rozbudowanego systemu świadczeń jak Wielka Brytania). Anglikom kryzys tak bardzo wdał się we znaki, że zaczęli przeglądać swoje wydatki, w tym dziurę bez dna jaką jest narodowy system zdrowia NHS, który rokrocznie się nie domyka, a państwo musi dokładać. (zaczęli jeszcze wcześniej od wydatków na wojsko – zezłomowali dwa lotniskowce) Ale służba zdrowia to dopiero początek. Tu nie dużo da się oszczędzić nie zmieniając standardów leczenia, na który większość Anglików i tak narzeka. Jednak nie to jest największą zmorą budżetu – Anglicy dostają szereg zaświadczeń, zasiłków i dodatków. Kiedyś liczyłem jest ich kilkadziesiąt! Dodatek na dzieci, dla bezrobotnych, dodatek za opiekowanie się niepełnosprawnym, dopłata za ogrzewanie domów w miesiącach zimowych. Dodatek dla matek samotnie wychowujących dzieci. Dodatek dla leczących się na narkomanię czy alkoholizm. I jeszcze mnóstwo innych. Rząd Camerona szukając pieniędzy wszędzie gdzie się da (żeby spłacić gigantyczny deficyt budżetowy ufundowany przez kryzys i poprzedników – Blaira i Browna) na razie jeszcze nie dotknął systemu zasiłków. A to jest w moim odczuciu jedyna droga do załatania dziury budżetowej liczonej w miliardach. Na razie ograniczono pewne limity, zlikwidowano ulgi dla rodziców rodzin zarabiających powyżej 50 tysięcy funtów, ograniczono wysokość dodatku mieszkaniowego (do dwóch tysięcy miesięcznie!).
Rząd chce też wprowadzić jeden dodatek zamiast szeregu mniejszych. Taktyka dobra – przynajmniej będzie wiadomo ile kto dostaje, bo dziś to jest dość trudne do oszacowania – jeden departament nie wie, co robi drugi i tak, w koło Macieju. Ale to raczej kreatywna księgowość niż trwałe rozwiązanie problemu. A system jest nieszczelny i kto wie, za co przyjdzie w przyszłych latach go opłacać. Nikt się nie zgodzi na wyższe podatki, bo te i tak już są wysokie. Jedyna szansa, to poważnie ograniczyć świadczenia. Ale jeszcze nikt o tym głośno nie mówi. Rząd Camerona ma zaledwie dwa lata do wyborów i z pewnością będzie czekał do momentu w którym nie będzie musiał dzielić się władzą z Liberałami wicepremiera Clegga. A potem zrobi to co będzie chciał. O ile coś się nie stanie w międzyczasie, jak na przykład jakiś wielki boom gospodarczy w związku z jakąś zawieruchą wojenną. Bo nie ma nic lepszego dla gospodarki jak wojna. Wtedy wszystkie plany zostaną znów odłożone na plan dalszy. A coś trzeba w końcu zrobić.
Ale koniec systemu jest raczej nieuchronny, bo z pewnością nie da się tak dłużej prowadzić, w formie jakiej obowiązuje. Albo wyższe podatki, albo niższe świadczenia, albo ograniczenie liczby uprawnionych do otrzymywania zasiłków. Prawdopodobnie wszystkie trzy drogi na raz. Pytanie tylko kiedy to zostanie rozpoczęte. Bo jeśli nikt nic nie zrobi to to wszystko padnie na pysk. W jednej chwili. I wtedy będzie znacznie trudniej wszystko posprzątać niż teraz. Na razie Cameron próbuje kupić czas. Udało mu się zneutralizować koalicjanta, który poległ w ostatnich samorządowych wyborach. Teraz z pewnością myśli co zrobić. Może niegłupim pomysłem byłyby przyspieszone wybory? (w Anglii to premier ustala termin wyborów, nie rzadziej niż co 5 lat).
Jednak z pewnością nie będzie w nich mowy o obcinaniu zasiłków – to byłoby samobójstwo. Niestety, tak jak w Polsce brakuje kogoś, kto obiecałby znowu jak Churchill – krew, pot i łzy. Nawet jeśli to miałoby dotyczyć kochanego systemu państwa opiekuńczego.
Artur Pomper