Wojna XXI wieku

0
1396
views

Amerykańska wojna z terroryzmem toczy się nie tylko na ziemi, ale także w powietrzu. I to właśnie w powietrzu ta wojna toczy się przy dużym wykorzystaniu bezzałogowych maszyn.

Co chwila słychać o nowych zabitych, zaatakowanych przez zdalnie sterowane pojazdy zwane dronami.

To nowoczesna broń służąca do zadań rozpoznawczych jak i do atakowania wybranych celów. Sterujący pojazdem może nim kierować z dowolnej odległości. Może też ze swojego miejsca operatora wydać komendę do ataku. Ostatnio zginęło w ten osób 12 osób, którzy ukrywali się domniemanej kryjówce Osamy bin Ladena, gdzieś w Pakistanie. To nowoczesna forma walki. Bardzo odhumanizowana.

To tylko jedna z nowych technik używana na dzisiejszym polu walki. Gdy dwadzieścia lat temu Amerykanie odbijali Kuwejt z rąk Irakijczyków CNN pokazywała precyzyjne naloty amerykańskich samolotów na wybrane cele. Dzięki tym precyzyjnym namiarom udało się zminimalizować straty w ludności cywilnej Iraku. Oczywiście żadna technika nie zapewni takiej dokładności jak człowiek i to właśnie człowiek musiał z odległości naprowadzać te inteligentne bomby promieniami laserowymi. Niestety nie obyło się także bez pomyłek spowodowanych usterką sprzętu jak i złym rozpoznaniem. Ale to wtedy po raz pierwszy w takim stopniu użyto nowych form walki. To było dwadzieścia lat temu – przypomnę „Pustynna Burza” rozpoczęła się w 1991 roku. Dzisiaj największe siły zbrojne na świecie posiadają w swoim arsenale jeszcze bardziej wyszukane technologie, które jeszcze nie śniły się dziesięć lat temu, ale do wojny prowadzonej przez roboty jeszcze nam trochę brakuje. Podobno prace trwają. Jeszcze chwila, a decyzję o zaatakowaniu celu nie będzie w gestii człowieka, gdzieś na drugiej półkuli, a zostanie przekazana w ręce maszyny. Wiele filmów science-fiction wałkowało już ten wątek wiele razy. Przyszłość wcale nie rysuje się dla naszej rasy różowo.

Nowoczesne pole walki to także nowe systemy komunikacyjne, w których każdy z żołnierzy będzie wyposażony w komputer, który nie tylko powie mu gdzie on jest. Pokaże jakie jest ukształtowanie terenu, gdzie są koledzy a co najważniejsze, gdzie znajduje się wróg. To i jeszcze tysiąc innych danych zmniejszą ryzyko przyjaznego ognia, które pojawia się na każdej z wojen (jak choćby w czasie nalotów na wojska Kadafiego w Libii parę tygodni temu. To jednak prowadzi do tego, że coraz ważniejsze staje się pozyskanie informacji o przeciwniku i tu wciąż dokonuje się postęp prawie z dnia na dzień. Już teraz na niebie wszelakich konfliktów, gdzie działania prowadzi USA i jej najbliżsi współpracownicy latają samoloty załogowe i bezzałogowe zbierające dane o przeciwniku. Do tego też służą wszelkiego rodzaju satelity szpiegowskie, które wystrzeliwano na przestrzeni ostatnich 50 lat. Informacja to podstawa wojny. A kto ma tę informacje może wojnę wygrać szybciej, a na dodatek zminimalizować straty w ludności cywilnej.

Czy wojna przyszłości może się odbywać bez jakiegokolwiek zaangażowania żywych ludzi na polu walki? Czy będą za nas walczyły roboty i maszyny jak w Gwiezdnych Wojnach Lucasa? A my, ludzie, co najwyżej będziemy nimi kierować z oddali, tak jak teraz słynnymi dronami.? Czy wtedy naszym największym zmartwieniem będzie zatem ochrona centrów dowodzenia – bo to one będą najważniejszymi miejscami do zdobycia? Już teraz pierwszym założeniem ataku na państwo – to zadanie cios w ośrodek dowodzenia.
Ciekawe jak wtedy będą możliwe wszelkiego rodzaju rewolucje i rozruchy? W dziewiętnastym wieku Paryż został prawie całkowicie przebudowany w znane nam dzisiaj piękne i szerokie bulwary, właśnie po to, żeby trudniej było zorganizować protesty, czy walczyć w partyzantce. Jednocześnie łatwiej było wprowadzić wojsko czy inne służby żeby przywrócić porządek. Dziś wielkie miasta, a coraz częściej i mniejsze, spowite są siecią inwigilujących nas kamer ochrony.

Wojna XXI wieku to będzie jednak wojna na informacje. Na ich zdobycie, lub przechwycenie. Albo na ich sfałszowanie. Walka z bronią w ręku czy to przez nas, czy to przez maszyny będzie tylko jednym z teatrów. Drugim, kto wie czy nie ważniejszym będzie walka w sieci internetowej – przecież już jesteśmy w dużym stopniu zależni od komputerów. Cyber-atak może być jeszcze bardziej zabójczy niż szwadron komandosów w pełnym rynsztunku.

www.Zielonydziennik.pl, Artur Pomper