Już za parę dni książę William, drugi po swoim ojcu Karolu w sukcesji do angielskiego tronu poślubi nie pochodzącą z arystokracji Kate Middleton.
Kraj opanowała już histeria przedślubna, większość osób zobaczy wydarzenie w telewizji, ale spodziewa się pół miliona osób na trasie przejazdu królewskiego powozu.
W wielu miejscach w Wielkiej Brytanii organizowane są uliczne imprezy z tej okazji – dziś zostałem zaproszony na przedstawienie lokalnej szkoły podstawowej (raczej się nie pojawię). Przecież nie każdego dnia przyszły król się nie żeni. Z racji tego, że to jest niezwykły dzień, wprowadzono także dla wszystkich poddanych dzień wolny od pracy. Hurra! (przepraszam za sarkazm w tym miejscu, ale nie mogłem się opanować) W ten sposób każdy będzie mógł obejrzeć to niezwykłe widowisko (oczywiście wszyscy to zrobią).
Codziennie ukazują się nowe rewelacje na temat ślubu. Dziś powiedziano, że dwaj byli brytyjscy premierzy partii laburzystowskiej nie dostali zaproszenia – Tony Blair i Gordon Brown. (dobrze im tak, wcale nie zasłużyli) Wczoraj mówiono o wyjściowym wdzianku premiera Camerona (ach jaki on piękny w tym fraku i w ogóle). Cały świat będzie transmitować królewski ślub, a zaproszenie na wesele rozesłano do dwóch tysięcy gości – w tym niestety nie do mnie(wysłano też do szejka z opanowanego zamieszkami Bahrajnu – co samo w sobie nie jest może takie dziwne, ale dziwne jest to, że szejk odmówił przyjazdu tłumacząc się sytuacją we własnym kraju, ministerstwo spraw zagranicznych wolałoby, żeby takiego zaproszenia w ogóle Pałac Buckingham nie wysyłał). Sama lista zaproszonych to temat nieustannych tekstów medialnych. Podobno co dziesięć sekund w sieci pojawia się nowy dłuższy bądź krótszy tekst o królewskich zaślubinach.
Cały kraj ogarnęła histeria, choć dla znacznej ilości osób nie ma to najmniejszego znaczenia. W wyjątkowo popularnym cotygodniowym programie satyrycznym, w którym omawiane są bieżące sprawy w królestwie opowiedziano skecz o tym co ludzi wypisują na kartkach dla nowożeńców, dwa najciekawsze wpisy: „hurra, królewski ślub, żeby on był ostatni!”, „większość ludzi i tak to ma w dupie”. Brytyjczycy nie mają oni dobrego mniemania do monarchii, choć jak potwierdzają to sondaże ożenek z kim spoza wyższej klasy może pomóc odbudować monarchii dobry wizerunek wśród poddanych Jej Królewskiej Mości(choć jak patrzę na nasze głowy państwa to wolałbym, żebyśmy mieli kogoś, kto do tej roli się przygotowywał przez całe życie, a nie takie osoby co im słoma z butów wychodzi).
Ślub królewski nie odbywa się codziennie. Nie codziennie też wybranka księcia nie należy do jego klasy. Panna Middleton pochodzi wprawdzie z niższej klasy, ale jej rodzice nie należą do biednych. Inna sprawa, że William jest jedną z najlepszych partii do małżeństwa w Europie i na świecie, więc o to, że im nie starczy do ostatniego dnia w miesiącu nie będą się musieli martwić. Sam ślub ma kosztować bagatela 30 milionów funtów (są to głównie koszty ochrony wydarzenia) na co złożą się podatnicy. Drobne wydatki, jak suknia za 30 tysięcy funtów i reszta zostanie pokryta przez rodziców Kate oraz samego księcia. Królowa Elżbieta też się dołoży, bo cała impreza będzie na jej włościach.
W każdym razie młody książę jest bardziej popularny od swojego ojca – uważanego za dużego dziwaka i snoba. Więcej ludzi widziałoby w Williamie przyszłego króla niż jego ojca, księcia Karola. Część osób nie może mu wybaczyć tego, że jeszcze w czasie małżeństwa z Dianą zdradzał ją z obecną żoną – księżną Kamilą. Znaczna część społeczeństwa nie chciałaby widzieć Kamili jako królowej. Ponad 70% osób wybrałoby Williama na króla, ale nie jest to takie proste. Sam Karol od wielu lat ma chrapkę na koronę, a wydaje się, że jego żona ma na to jeszcze większą ochotę. Więc raczej nie ma szans na to, żeby Karol sam z siebie abdykował.
Z drugiej strony jakakolwiek zmiana sukcesji tronowej musiałaby przejść przez parlament i być uzgodniona z premierem. A dopóki żyje królowa Elżbieta (a ta ma 85 lat i wciąż trzyma się dobrze jak na swój wiek) dopóty takich rozmów nie będzie.
Nie można też zapominać, że Elżbieta jest też królową Australii, Kanady, Nowej Zelandii i Bóg wie czego jeszcze – pozostali poddani też powinni się wypowiedzieć na temat zmian w sukcesji. A chociażby w takiej Australii zwolenników monarchii jest tylko trochę połowa poddanych. Nie wiadomo co się stanie. W każdym razie William powoli wciela się w obowiązki królewskie, kiedyś zapewne sam zostanie królem, pytanie tylko jak długo przyjdzie mu na to czekać.
Sam nie mam zamiaru zarywać snu (mam pracować nocą) żeby obejrzeć tą niezwykłą uroczystość. W końcu wszystkie śluby mają to samo zakończenie. Może obejrzę powtórkę w telewizji. Nie zostałem zaproszony, więc jeszcze się zastanowię. A państwo? Będziecie oglądać, w Polsce też będą transmisje…
www.ZielonyDziennik.pl, Artur Pomper