01.04.2011 Torquay
Dziennik emigranta: Prima Aprilis
Dziś dostałem jednym żartem primaaprilisowym po głowie. Przyszedł do mnie SMS z wiadomością, że drugi z Kaczyńskich nie żyje – zmarł tragicznie w wypadku samochodowym.
Nie powiem, kto był tą szelmą, ale muszę przyznać, że niezręcznie się poczułem i czym prędzej pośpieszyłem sprawdzić, czy to prawda. Po paru minutach przeszukiwania internetu okazało się że to jest żart. Makabryczny, ale jednak żart. I chociaż nikomu aż tak źle nie życzę, nawet prezesowi PiS, to jednak zanim sprawdziłem czy to prawda zdążyłem sobie zamarzyć jakby to było bez drugiego z panów Kaczyńskich. Oto co mi się na jawie wtedy przyśniło.
Na początku wszystkich w Warszawie troszeczkę zamroziło. Czyżby to jakaś klątwa? Blady strach padł jednocześnie na otoczenie premiera, otoczenie zmarłego prezesa, oraz na prezydenta. W SLD też nie ma powodów do radości. Po chwili wszyscy jak jeden mąż, staną do konferencji prasowej mówiąc o zmarłym polityku same ciepłe słowa. Będą mówili o jego sukcesach w polityce i o tym jak bardzo go lubili, choć niekoniecznie się z nim zgadzali. Po tym nastąpi koncert życzeń – opowiadań jakim to wspaniałym człowiekiem zmarły był prywatnie, a jak niesłusznie postrzegały go i ukazywały go media.
W sztabach obu największych partii gorączkowe debaty – jak na tym zbić poparcie polityczne. Bo premier się boi, że śmierć oponenta zelektryzuje jego elektorat i przewaga, którą dotychczas miało PO może stopnieć. Jest też możliwość, że PiS na fali uniesienia po zmarłym prezesie dostanie lepszy wynik niż Platforma. A na dodatek bez prezesa będzie zdecydowanie łatwiej utworzyć im koalicję – nie tylko z PSL, które zawsze się pcha do władzy, ale także, co znacznie niebezpieczniejsze, z SLD.
W sztabie PiS popłoch. Nikt nic nie wie. Nikomu, nigdy nawet przez myśl nie przyszło kiedykolwiek, co się stanie jakby zabrakło i drugiego z braci. Parę dni trwa konsternacja. Do mediów płyną nieustannie zapewnienia o jednolitości partii i pogrążonych w żałobie politykach. Ale za kulisami rozpalił się z siłą niewyobrażalną wielkie parcie do władzy w samej partii. I zaczynają sobie skakać do gardła – jeden na drugiego. Kliki, frakcje, zrzeszenia tak zwanych przyjaciół próbuje zewrzeć szyki i przejąć władzę w partii i spróbować poprowadzić do wyborów. Ale, że tam nigdy nie było nikogo więcej oprócz prezesa walka jest tak zażarta, że partia sama od środka imploduje. Ziobryści wyszarpują część, Kurski następną, niegdysiejszy banita Bielan z resztą odrzuconych próbuje zebrać co się da. W ciągu miesiąca druga partia w kraju rozsypuje się w drobny mak. Nie ma nikogo, który mógłby zacząć przewodzić, a reszta by go posłuchała.
Jesienne wybory są kompletną porażką. PiS Ziobry, PiS Kurskiego, PiS-Bis, i PJN razem co prawda zdobywają jakieś 30% i wszystkie wchodzą do parlamentu, ale z racji niekorzystnej metody
Platforma przejmuje całą władzę – nawet połączone wszystkie PiSy oraz SLD z PSL nie mają wystarczającej ilości głosów, żeby się sprzeciwić czemukolwiek co chciałoby przegłosować PO. Senat jest w 80% PO, pozostałych dwudziestu senatorów nie ma nic do gadania. Przed Polską kolejne 4 lata zmarnowanych szans i pustych obietnic.
I to była wersja optymistyczna!
Pesymistyczna wersja jest taka, że PiS przejmuje władzę, sama lub nawet z PSL czy SLD. I zaczyna się rozprawa z przeciwnikami. Ponownie otwiera się śledztwo katastrofy w Smoleńsku i tym razem znajdują się winni – premier Tusk z prezydentem Komorowskim, który ucieka do ambasady przed nagonką PiSu, który nie ma już żadnych zahamowań. Lustracja goni lustrację. Donosy, skargi, prowokacje i pomówienia piętrzyłyby się jeszcze bardziej niż to co pamiętamy wcześniej. Dopiero teraz PiS-owcy zgotowaliby nam jesień średniowiecza, przy którym to co się dzieje teraz na Węgrzech to przedszkole! (…) W tym miejscu skończę opowiadanie, bo przecież wszyscy wiedzą co by się działo – nie muszę nikomu tego mówić.
W każdym razie prosiłbym, żeby w przyszłym roku nikt mi już nie przysyłał takich „żartów”, bo ja mam całkiem sprawną wyobraźnię i nie chcę nikogo straszyć moimi wizjami! Prima aprilis!
Artur Pomper