18.03.2011 Chrzanów
Dziennik emigranta: co może osiągnąć Polska?
Ostatnio minister spraw zagranicznych Radek Sikorski ogłosił, że Polska jest dwudziestą gospodarką świata.
Wyprzedziliśmy zatem Belgię oraz Holandię i kilka innych krajów Unii Europejskiej stając się jednocześnie szóstą co do wielkości gospodarką wspólnoty. To wszystko zdołaliśmy zrobić w ciągu ostatnich dwudziestu lat. I choć wszelkie możliwe polskie rządu próbowały temu przeciwdziałać wprowadzając miriady koncesji i licencji, wprowadzając nowe przepisy oraz podatki, utrudniając życie wszystkim przedsiębiorcom – nie dali rady. Chociaż prawo zmieniało w tempie niegdysiejszej hiperinflacji nasza polska gospodarka rosła w dużym tempie. Jeden z wniosków, które płyną z tego jest fakt, że jeśli kolejne rządy nie mają wpływu na wzrost gospodarki. Nieważne co by zrobiły polska gospodarka, ma się dobrze z każdym rządem.
Nie znaczy to, że nie ma chwilowych przesileń oraz problemów. Polski nie omijają kryzysy i tąpnięcia na rynkach światowych – nie jesteśmy zupełnie od nich niezależni. Ostatni międzynarodowy kryzys przeszedł w Polsce dość łagodnie, owszem zanotowaliśmy spowolnienie, ale mniejsze niż pozostałe kraje wspólnoty europejskiej. Na ile jest to zasługa rządu, a na ile małej pazerności polskich banków debaty będą jeszcze roztrząsane przez kolejne 20 lat. Ja się nie podejmuje. Śmiem jedynie twierdzić, że rząd nie miał z tym nic wspólnego. A jeśli pomógł – to nie intencjonalnie, raczej przez przypadek.
Nie twierdzę, że w kolejnych polskich rządach brak jest tęgich ekonomicznych głów, ale ich wysiłki spełzają na niczym gdy wszystko ociera się o polski parlament. Tam dobre ustawy są psute dla doraźnej rozgrywki politycznej.
Zastanówmy się nad sytuacją tyle hipotetyczną co nieprawdopodobną – otóż: polski rząd wie co zrobić, żeby pobudzić polską gospodarkę, a parlament nie przeszkadza mu w tym. To jest możliwe, ale to jest raczej pole popisu dla chętnych modlitw do świętego Tadeusza – Judy – patrona rzeczy beznadziejnych.
Ale dla potrzeb tego tekstu załóżmy, że rząd uporządkował sprawy emerytur tak jak należy: podniesiono wiek emerytalny, zachęcono obywateli do oszczędzenia dodatkowego i raz na zawsze wszyscy zostali zrównani w prawie emerytalnym: czy to kobiety, czy to rolniczym czy to górnicy czy mundurowi. Zmniejszono drastycznie deficyt budżetowy, a znacznie mniejsza ilość wydatków sztywnych krępuje budżet. Rząd uprościł i obniżył podatki, dając milionom Polakom nie tylko więcej pieniędzy w kieszeni, ale spokój, że Urząd Skarbowy nie będzie ich ścigał za brak zapłaty trzech groszy w roku rozliczeniowym. Wreszcie opłaca się inwestować oszczędzone pieniądze, a możliwości jest co nie miara.
Szkolnictwo wyższe wreszcie wyszło na prostą: jest nowoczesne i elastyczne, skrojone na potrzeby gospodarki, należy do światowej czołówki – to Polska stosuje drenaż mózgów wobec innych krajów. Udało się zredukować liczbę koncesji, pozwoleń na prowadzenie działalności, jedno okienko wystarczy, żeby zarejestrować firmę, a wszystkie sprawy można załatwić nie wychodząc z domu przez internet.
Prywatyzacja została skończona a służba zdrowia rządziłaby się zdrowymi i przejrzystymi zasadami. Państwo zostało pozbawione realnego wpływu na gospodarkę poprzez sprzedanie wszelkich udziałów w firmach komercyjnych – nie tylko sprywatyzowano służbę zdrowia, ale także przestano dotować nierentowne kopalnie, huty czy stocznie. Państwo ma wpływ poprzez zwieszenie dostępnej ilości pieniądza, a nie kreowaniem nowych miejsc pracy dla politycznej elity państwa w spółkach należących do Skarbu Państwa.
Dzięki współpracy z ościennymi krajami handel między ma się świetnie – a w kontaktach z Rosją uzyskano saldo obrotów handlowych bliskie zeru. Podobnie mają się sprawy z Niemcami i pozostałymi krajami.
Uproszczone zostało prawo, ukrócona samowola urzędnicza, wprowadzono odpowiedzialność urzędniczą za wydawane decyzje. W społeczeństwie prawo zostało podniesione do rangi aksjomatu – i poszanowanie prawa znacznie wzrosło.
Więc to oraz wiele innych rzeczy, wszystko udało się zrobić – gdzie teraz znajduje się Polska? Na miejsce w pierwszej piątce gdzie są USA, Chiny Japonia, Indie i Niemcy raczej nie mamy szans. Z racji naszej wielkości -terytorialnej ale przede wszystkim demograficznej nie mamy szans na pokonanie poziomu Brazylii. Nie widzę też możliwości aby zdeklasować bogate państwa Europy – Francję, Wielką Brytanię czy Włochy. Ale miejsce w pierwszej dziesiątce jest możliwe. I do tego powinniśmy dążyć. Jeśli nie poprzez działania na szczeblu rządowym – to jakoś inaczej. Polak potrafi – skoro doszliśmy tutaj nie powinniśmy się zatrzymywać. Jeszcze nie czas spocząć na laurach.
Artur Pomper