Chcesz zrobić karierę, znajdź pracę w korporacji – tak myśli większość z nas. Ale którą wybrać? Z kapitałem polskim czy zagranicznym i czy na pewno korporacja to najlepsze rozwiązanie?
Młody człowiek tuż po zakończeniu studiów staje przed trudnym wyborem – miejscem swojej pierwszej pracy. Jest to mała decyzja, która może zadecydować o całym późniejszym życiu. Dlatego spróbujmy rozstrzygnąć, w którą stroną najlepiej skierować swoje pierwsze kroki. Rynek pracy daje trzy alternatywy: korporacje z polskim lub zagranicznym kapitałem i mniejsze rodzime firmy. Zatrudnienie w każdym z tych miejsc daje szereg korzyści ale i nie jest wolne od wad. Większość osób myślących o szybkiej karierze widzi siebie na stanowisku w korporacji, która zapewnia wysokie zarobki i darmowe miejsce parkingowe.
No tak, ale nikt nie wie jak się pracuje w korporacjach z kapitałem polskim, a jak z zagranicznym i którą należy wybrać? A może najlepszym rozwiązaniem jest niewielka firma, która zapewnia większą elastyczność pracy i zakres obowiązków? Z pewnością zarobki nie są najwyższe, ale też nikt nie robi za przysłowiowy „trybik w maszynie”. Zatem co wybrać? Który pracodawca ma najlepszą ofertę i warunki pracy?
Zacznijmy od pieniędzy
Od lat firmy zagraniczne płacą znacznie lepiej niż polskie. I choć miniony rok przyniósł liczne podwyżki płac to wciąż osoby zatrudnione na tym samym stanowisku, ale w różnych firmach mogą pochwalić się odmiennym wynagrodzeniem. „Siedzisz w pracy cały dzień i wykonujesz polecenia szefa. Atmosfera jest nieprzyjemna, nie ma czasu na kawę i wszyscy tylko ciebie popędzają. Normalny człowiek powinien wstać, podziękować za takie warunki i wrócić do domu. Ale gdy pomyśli za jakie pieniądze to robi, szybko zapomina o zmęczeniu i sam upomina się o dodatkowe zajęcia” – przekonuje Karolina Kownicka, były pracownik firmy Inditex, właściciela sieci sklepów ZARA, Massimo Dutti czy Stradivarius. I tak prezes w firmie z kapitałem polskim w roku 2008 mógł liczyć na wynagrodzenie w granicach 20 tysięcy złotych.
W przypadku tego samego stanowiska, ale w firmie z kapitałem zagranicznym w grę wchodziła kwota 35 tysięcy złotych. Jak widać różnice są kolosalne, ale tylko na górze. Im niżej w hierarchii różnice w zarobkach pracowników ulegają stopniowemu zatarciu, choć wciąż jest między nimi niewielka przepaść. Nieco inaczej sytuacja wygląda u polskich pracodawców np. średnia płaca w firmie budowlanej Atlas w minionym roku wynosiła ponad 4 tysiące złotych. Natomiast w korporacji z polskim kapitałem było to 6 tysięcy, a z zagranicznym przynajmniej 8.
RAMKA o zarobkach:
http://zarobki.blox.pl/2009/02/Jak-placa-firmy-z-kapitalem-polskim-i-zagranicznym.html
Kariera w korpo
Konrad Ormaniec swoją karierę zawodową związał z wielkimi korporacjami. W 1989 roku ukończył studia na SGH (dawny SGPiS) i zaraz po tym znalazł pracę w firmie Metal Export zajmującej się handlem zagranicznym. Równocześnie był to okres dynamicznego rozwoju prywatnej bankowości. Pan Konrad widział w tym swoją przyszłość i już w 1991 roku rozpoczął pracę w BRE Banku. „Była to wielka korporacja, w której pracownik jest jedynie małym trybikiem w maszynie. Mój zakres odpowiedzialności i samych obowiązków był mocno ograniczony” – wspomina Pan Konrad. W 1995 roku, razem z ósemką innych pracowników, został wyznaczony do stworzenia profesjonalnej służby sprzedaży, która była zalążkiem Departamentu Korporacyjnego. Mimo to nowe stanowisko nie oznaczało większych kompetencji, które wciąż były mocno ograniczone.
W 2002 roku Pan Konrad otrzymał propozycję pracy z BZ Banku: dobre wynagrodzenie, samodzielne stanowisko i własny zespół pracowników. „Jest to korporacja inna niż wszystkie. Każdą decyzję podejmuję samodzielnie. Dzięki obowiązkowemu systemowi szkoleń, który sam mogę wybrać i dostosować do własnych potrzeb, dbam o rozwój osobisty. A dzięki płaskiej strukturze, pracownik bez problemu i w każdym momencie ma dostęp do swojego kierownika, a nawet członków zarządu” – mówi Konrad Ormaniec.
Pieniądze to nie wszystko
Poza wynagrodzeniem, istnieje szereg dodatków skutecznie motywujących pracowników do lepszej pracy. W przypadku sztywnego zestawu uzupełnień do pensji lepiej wypadają zagraniczne korporacje. Tam prawie każdy pracownik może liczyć na komórkę, czasem nieco lepszą niż w zestawie za „złotówkę”. Do tego, bardziej zasłużonym trafia się służbowy samochód i laptop. A gdy firma ma niekiedy za dużo pieniędzy dokarmia pracowników rozdając kupony lunchowe. Jednak polskie firmy nie pozostają daleko tyle. „Dzisiaj przysłowiowa fura i komóra to standard i nic specjalnego. Liczą się wyłącznie możliwości rozwoju. Dlatego pół roku temu rozpocząłem podyplomowe studia MBA na Uniwersytecie Gdańskim, które współfinansuje mi firma. To dla mnie niezwykle ważne, a właściwie najważniejsze” – tłumaczy Jacek Stalka, dyrektor sprzedaży w firmie budowlanej Atlas.
Gdy zachodnie korporacje stawiają na jeden i ten sam system dodatków, w odpowiedzi rodzimi przedsiębiorcy szukają czegoś nowego np. w firmie doradczej SelectOne pracownicy mają wykupiony abonament na zajęcia fitness. Polski pracodawca niekiedy zapewnia zajęcia na siłowni, saunę, basen czy nawet naukę jazdy konno. Takich warunków trudno szukać nawet w największych zagranicznych korporacjach.
Firma myśli za ciebie
„W naszym banku panuje struktura płaska podobna do tych w małych firmach. Są pracownicy, naczelnicy działów, później departamenty i zarząd. Dzięki temu nie ma ludzi niedostępnych. Doskonale wiem co dzieje się u moich podwładnych, a oni zawsze mogą przyjść do mnie lub do kogoś z zarządu” – mówi Konrad Ormaniec. Zazwyczaj w firmach zagranicznych można spotkać strukturę macierzową czyli dualizm władzy. Praktycznie oznacza to ograniczenie kompetencji i zakresu odpowiedzialności dowolnego stanowiska, bo każda decyzja przed jej wydaniem musi zostać zaopiniowana przez przełożonego. Między innymi z tego powodu koncerny zatrudniają kilkakrotnie więcej pracowników, którzy wykonują tą samą pracę co mały zespół z szerokim zakresem odpowiedzialności.
„Aby dokonać małej zmiany nasze propozycje musieliśmy wysyłać do kilkunastu kierowników i dopiero po wydaniu opinii mogliśmy je wprowadzić w życie. To niepotrzebna strata czasu. Pracownik powinien sam reagować i być z tego rozliczany, a tak jest jedynie marionetką, która wypełnia czyjeś rozkazy” – twierdzi Rafał Biały, były pracownik polskiej korporacji finansowej Capital Partners.
Warto płynąć pod prąd
Izabela Kluzek ukończyła administrację na PWSBiA i studia podyplomowe z PR na SGH. Już w trakcie nauki pracowała w szeregu instytucjach m.in. ambasadzie francuskiej, które jak sama przyznaje, funkcjonowały jak typowe korporacje. „W takich miejscach wyścig szczurów, donoszenie na swoich kolegów i psucie im opinii tylko, aby samemu się wybić są na porządku dziennym. Dlatego już wtedy postanowiłam, że będę szukała miejsca pracy wolnego od takich zachowań” – tłumaczy Pani Izabela.
Z tak bogatym doświadczeniem zawodowym, dobrym wykształceniem i biegłą znajomością dwóch języków obcych, Pani Izabela otrzymała kilka propozycji bardzo dobrze płatnej pracy w międzynarodowych korporacjach. Jednak na podstawie nabytych doświadczeń wybrała zupełnie inną drogę. „Rozpoczęłam pracę w nieznanej wówczas firmie doradztwa personalnego SelectOne, gdzie od razu musiałam radzić sobie z bardzo szerokim wachlarzem kompetencji, jednocześnie miałam bardzo dużo swobody działania i wielkie możliwości rozwoju” – dodaje. Dzisiaj SelectOne organizuje szkolenia dla takich firm jak Polkomtel, BRE Bank, Gillette czy Makro Cash&Carry. Właściciel firmy widząc wielkie zaangażowanie i wyniki pracy Pani Izabeli, zaproponował współudział w firmie i objęcie stanowiska w zarządzie.
„Zaledwie kilka procent kobiet ma szansę na tak wysokie stanowisko w Polsce. Zarządzam dynamicznie rozwijającą się firmą, rozwijam się również na polu HR jako doradca, jestem autorem wielu publikacji i redaktorem merytorycznym książki dla osób zarządzających zasobami ludzkimi. Jestem cenionym współpracownikiem i partnerem biznesowym. Robię to co lubię. Jako 26 letnia kobieta wiem, że takich możliwości nie dałaby mi żadna korporacja” – przekonuje Izabela Kluzek.
Daj się rozwinąć
Wynagrodzenia są zawsze powodem sporu: pracownik twierdzi, że zarabia za mało, a pracodawca uważa, że płaci za dużo. W efekcie obie strony czują się przegrane. Sytuacja wygląda zupełnie inaczej w przypadku systemu szkoleń. Choć cel mają różny, to pracodawca i jego pracownik mogą zagrać w jednej drużynie. „W firmie funkcjonuje rozbudowany program szkoleń, zarówno tych wewnętrznych, jak i prowadzonych przez firmy z zewnątrz. Dotyczą one praktycznie każdej dziedziny. Osobiście uczestniczę w szkoleniach z kompetencji miękkich jak np. prowadzenia negocjacji, pracy z ludźmi lub skutecznej motywacji” – opowiada Jacek Stalka. Niestety taka zasada dotyczy wyłącznie polskich firm i może takich jak BZ Bank.
„Gdy pracowałem w BRE Banku szkolenia odbywały się sporadycznie a sam nie miałem wpływu na ich temat. Natomiast w BZ Banku jest to stały proces. Nie dość, że każdy pracownik w miesiącu odbywa nawet po 3 szkolenia, to poza tym sam wybiera ich temat” – mówi Konrad Ormaniec. Pracodawca organizując szkolenia chce podnieść efektywność pracy swoich pracowników. Dlatego temat takich szkoleń jest często zależny od zajmowanego stanowiska. A to oznacza, że pracownicy działu kadr mają swój odrębny katalog szkoleń, w którym nikt inny nie może uczestniczyć.
Z punktu racjonalizacji zysków w wielkiej korporacji szkolenie z zakresu nowych rozwiązań technologicznych dla pracownika z działu kadr to marnowanie pieniędzy. Natomiast w polskiej firmie to pomoc w rozwijaniu osobistych zainteresowań. Jedni to robią na zasadzie „może taka wiedza kiedyś w firmie się przyda” a inni wierzą w regułę „zadowolony pracownik to dobry pracownik”.
Do lekarza bez kolejki
Firmy większe i mniejsze, z polskim i zagranicznym kapitałem, od kilku lat szczególnie interesują się zdrowiem swoich pracowników. Prywatne ubezpieczenie zdrowotne przysługujące osobie zatrudnionej obecnie są pewnym standardem. W myśl zasady „większy może więcej” można by dojść do wniosku, że pracownicy korporacji mają całe szpitale na wyłączność, a mali przedsiębiorcy zapewniają wizytę u okulisty raz do roku i szkolenia z zakresu udzielania pierwszej pomocy. I tak i nie. „Pod tym względem sytuacja jest wręcz wymarzona. Umowa jest zazwyczaj podpisywana z siecią placówek, natomiast u nas z ubezpieczycielem. W ten sposób mam dostęp praktycznie do każdego lekarza i przychodni. Do tego pakietem zdrowotnym można objąć całą rodzinę, a jeżeli ktoś chodzi prywatnie do lekarza, firma zwraca koszty” – mówi Konrad Ormaniec z BZ Banku.
Chciałoby się powiedzieć „i tak nie powinno być w każdym banku, ale i w każdej firmie”. Po części to się sprawdza. Polscy pracodawcy usilnie starają się dorównać standardom obowiązującym w zachodnich korporacjach, choć często jest to uwarunkowane stanem ich konta. Niewielu jednak wie, że „zachodni standard” też jest różnie pojmowany. „Kiedyś wybiłam sobie palec przy pracy i jak się okazało, tego nie obejmował mój pakiet. A co ciekawsze, nawet nie dostałam zwolnienia, aby pójść do lekarza. To dość niepoważne jak na firmę, której tylko jeden sklep przynosi niekiedy sto tysięcy złotych utargu dziennie” – mówi Karolina Kownicka.
Którędy po awans?
W przypadku możliwości awansu na wyższe stanowisko i związanego z tym rozwoju osobistego panuje wiele sprzeczności. Z jednej strony pionowa struktura organizacji wielkich firm zapewnia, a nawet gwarantuje pracownikowi awans o kilka szczebli. Natomiast z drugiej strony, w firmach z płaską strukturą pracownik ma nad sobą jedynie szefa i zarząd. Dlatego teoretycznie jego szanse na awans są z góry skazane na niepowodzenie. Jednak praktyka pokazuje zupełnie co innego. „Awans to kwestia szczęścia, a nie umiejętności czy tym bardziej wyników w pracy. Zazwyczaj to i tak kierownik dostaje pochwały za pracę całego zespołu. A gdy idziesz na rozmowę o podwyżkę to zawsze słyszysz coś w stylu, że na tym stanowisku to w innych firmach płacą o wiele mniej i temat się kończy” – mówi Rafał Biały.
Awans w korporacji nawet o kilka szczebli nie poprawia zarobków ani zakresu obowiązków jak nawet najmniejszy awans w firmie z płaska strukturą organizacji. Jak przekonuje Karolina Kownicka, w korporacjach z kapitałem zagranicznych wiele stanowisk jest niepotrzebnych, a „awans w to samo miejsce” ma jedynie podnieść samoocenę u pracownika.
www.ZielonyDziennik.pl, Tomasz Zdunek
Artykuł wcześniej opublikowany w magazynie KARIERA