23.01.2011
Dziennik emigranta: raj z pistoletem w tle
Zastanawialiście się Państwo ile jest na świecie krajów demokratycznych? Całkiem sporo. A ile narodów nie ma takiego luksusu? W ilu krajach rządzi się siłą, a nie innymi, normalnymi metodami takimi jak parlament wybierany w pięcioprzymiotnikowych wyborach? Wciąż za dużo. A ile z tych krajów rządzonych nie-demokratycznymi metodami jest celem milionów wczasowiczów? Jest takich krajów kilka – ostatnio głośno było o Tunezji, w której panuje stan wyjątkowy, a prezydent (od 23 lat ciągle ten sam) musiał ewakuować się z kraju. Niezbyt demokratyczny jest niedaleki Egipt. Dubaj – kraj dla wyjątkowo bogatych ludzi jest rządzony przez rodzinę królewską. Coraz popularniejszy Wietnam i na nowo odkrywana Birma to kolejne takie kraje. Także Kuba z poczciwą i ledwo trzymającą się komuną jest także rajem wakacyjnym. Wenezuela? Kolejny kraj, który trudno zaliczyć do demokratycznych. Nie ma tu miejsca na listę państw, gdzie łamie się podstawowe prawa człowieka – bo trzeba by było zacząć od naszego najbliższego sąsiada – Białorusi, a skończyć na najludniejszym kraju na świecie Chinach.
Czy to jest moralne jeździć do tych krajów, wydawać pieniądze i wspomagać niedemokratycznie wybranych przedstawicieli władzy? Czy w ten sposób pomagamy komuś, czy tylko nam się to wydaje? Czy możemy coś zmienić? Czy nasz wybór ma jakiś sens?
Przecież każda wydana przez nas złotówka, funt czy dolar umacnia władzę tyranów, prezydentów dożywotnich, czy przywódców jedynych słusznych partii. I nie trafiają do mnie zapewnienia, że przecież i tam ludzie muszą z czegoś żyć, a turystyka to ważny składnik ich dochodu.
Zastanówmy się gdzie wydajemy swoje pieniądze zanim wybierzemy nasz cel podróży. Nie jesteśmy może w stanie wszystkiego zmienić od razu, ale od czegoś trzeba zacząć…
Artur Pomper