Bo widzisz Synu, troski adoptują się najlepiej!
Co zostało mi po Tobie?
– myślnik za myślnikiem i święty niepokój.
Ekran mruga szklanym okiem,
bezsenność odbija się o niewyspanie.
Powstaję z pogmatwanej pościeli,
nikt nie zachęca do sennych zwierzeń.
Któż by się martwił na zachodnim wybrzeżu,
o wygaszane w paszporcie pieczątki
– tam przygarną każdego z przypływem.
W przydrożnych pubach z zasad wywiedzieni
sączą whiskey, topią w szklankach towarzyskie grymasy.
Inność pozwala żyć im na kredyt i woskować karoserie.
Mówiąc szczerze, to mam dość cyklicznego umierania,
liczenia postów od święta do święta,
skrzypiącej podłogi
i kiwania się do tyłu i przodu.
W zamian oddam ostatnie krzesło
i kredens gdzie drzemie szatan
polując na moją poranną kawę.
Barbara Mazurkiewicz