Dziennik emigranta: wesołe jest życie staruszka

0
1471
views

08.01.2011 Torquay

Dziennik emigranta: wesołe jest życie staruszka

Miałem dziś niebywałą przyjemność uczestniczyć w urodzinach dziewięćdziesięciolatki. Mogłem zaobserwować na żywo jak Anglicy w wieku późnym mogą i potrafią się cieszyć życiem. Solenizantka była otoczona przez swoją rodzinę – tą bliższą i dalszą oraz grono przyjaciół. To niezwykłe, że ktoś w jej wieku nadal jest sprawny i zaradny. Margaret jest mamą właściciela domu, w którym mieszkam. Ma jednego syna, troje wnucząt i czwórkę prawnucząt. Znakomita większość z przyjaciół, to ludzie których poznała, gdy dziesięć lat temu przeprowadziła się do naszego miasta.
Fascynujące jest, że Margaret mieszka sama, jest w stanie o siebie zadbać, ale co ważniejsze – pomimo tego, że jest dawno na emeryturze, nadal jest aktywna. I uśmiechnięta. Piecze ciasta, gotuje, udziela się w parafii – odwiedza ludzi w szpitalach i domach opieki. Nie potrzebuje nikogo do pomocy w codziennym życiu. Zdecydowanie nie siedzi w domu i użala się nad sobą.
Jakie to odmienne od znakomitej części jej równolatków w Polsce.
Ilu znacie dziewięćdziesięciolatków, o których można powiedzieć, że cieszą się życiem? Pewnie niewielu. Ja też nie.
Ale to co jest ciekawe, to fakt, że Anglicy nie boją się długowieczności. O ile zdrowie jako tako dopisuje wszystko da się zrobić. A ich zdrowie chyba jest lepsze – dla większości z nich poważne problemy zaczynają się dopiero po 85-tce. Nie twierdzę, że dostojnej jubilatce nic nie dolega, ale w takim wieku to byłby chyba cud. Najważniejsza jest jednak chęć życia. Tym bardziej niezwykła, że Margaret od kilku lat jest wdową.

I ta chęć życia jest dla mnie fascynująca. Bo to nie ma znaczenia ile się ma pieniędzy, ile się zarabia, czy ile się uzbierało na starość. To jest inny sposób myślenia, który nas, Polaków odróżnia od Anglików. Oni się nie boją starości. Nie uważają tego za czas w „poczekalni do Pana Boga”. Inna sprawa, że znaczna część Anglików nie śpieszy się z przejściem na emeryturę. Chcą być aktywni, bo wiedzą, że w domu zgnuśnieją i umrą szybciej. Tu emerytura jest początkiem nowego życia. Aktywnego i owocnego. Z którego da się cieszyć. To czas, kiedy można wreszcie coś dla siebie zrobić.
Czas, który po odejściu z pracy, gdy ma się go dużo, można spożytkować. Jest tu niezliczona ilość organizacji charytatywnych, klubów zainteresowań, zrzeszeń. Amatorskie teatry, organizacje polityczne. Do wyboru, do koloru. Tyle możliwości żeby być aktywnym po osiągnięciu magicznej 65-tki. Tu nie trzeba się nudzić. Największą grupą podróżników są ludzie starsi – zwłaszcza w Torquay. Szczególnie poza sezonem trójmiasto: Torquay, Paignton i Brixham emeryci i renciści wybierają na miejsce odpoczynku. Bo tu jest cieplej niż gdzie indziej w Anglii (może poza wyspami Scilly – 40 mil od Lands End na zachodzie, ale tam jest wyjątkowo drogo). Torquay było niegdyś jednym z najsłynniejszych ośrodków turystyki zimowej. Odwiedzały nasze miasto rodziny królewskie – szczególnie rosyjska rodzina carska (ostatni car Rosji był wnukiem królowej Wiktorii, podobnie jak cesarz niemiecki i austriacki). Zatrzymywali się wtedy oni w hotelu Imperial, który nadal się tym szczyci, że jest najlepszy w mieście.

Bycie aktywnym nie jest zależne od wysokości emerytury. Z tym, że proszę mnie źle nie zrozumieć. Są osoby, którym się nie przelewa. Osoby, które uważa się za biedne.( Z tym, że polska bieda różni się od angielskiej. Tu osoba, która nie ma jedenastu tysięcy funtów dochodu rocznie jest traktowana jako biedna. Więc to nie jest taka sama skala. Bo sami wiecie, w Polsce jak ktoś jest biedny, to czasem nie ma czego do ust włożyć. Tutaj oznacza, że trzeba przyoszczędzić na zużyciu wody czy ogrzewania, albo że zamiast samochodem się rusza autobusem (po przejściu na emeryturę dostaje się kartę, dzięki której wszystkie autobusy są bezpłatne). Zakupy? Jak wydasz odpowiednią sumę, za darmo dowiozą ci je do domu (zwykle to jest 25 funtów)). Ale i dla nich jest masa rzeczy do wyboru bo państwo, ale też i sektor prywatny dba o klientów po sześćdziesiątce ułatwiając ich życie.

Aktywność Brytyjczyków po sześćdziesiątce jest miłą odmianą po polskiej rzeczywistości. Gdzie emeryt ma mało pieniędzy na życie, a co dopiero na jakieś ekscesy. Tutaj jest inaczej. I mnie to cieszy, ta wiedza, że na po przejściu na emeryturę dalej jest po co żyć.

Mam nadzieję, ze Polsce też to się zmieni, przynajmniej tak szybko, żeby moi równo-latkowie tego doczekali

Artur Pomper